Nie mam czasu i cierpliwości, by uganiać się za nim po jakichś spelunach, obruszył się Liam.

Nie będziesz musiał. Marco mimowolnie wywrócił oczami. Właśnie oberwał kołkiem, oznajmił bez ogródek.

W pierwszej kolejności wyczuł konsternację wyraźnie zaskoczonego wampira. Przez kilka następnych sekund panowała cisza, podczas której Liam najpewniej próbował dojść do wniosku, że Castiel mógłby doprowadzić kogoś do ostateczności. Wniosek w gruncie rzeczy był oczywisty, ale mężczyzna i tak wydał się Marco zaniepokojony.

Ktoś was zaatakował?

Przeciwnie, zapewnił pośpiesznie. Zaczynał się niecierpliwić, nie chcąc ryzykować, że dziewczyna mogłaby ocknąć się zbyt wcześnie. Z gwoli ścisłości: ja dźgnąłem go kołkiem. Wytłumaczę ci później, chociaż... To jak, zrobisz to dla mnie czy nie?

Nawet nie czekał na odpowiedź, bezceremonialnie się wycofując, by nie ryzykować zbędnych pytań. Sam nie miał pewności, co takiego mógłby mu powiedzieć, zresztą znał podejście Liama do przepowiedni Lany, legend i wszystkich nieuzasadnionych naukowo kwestii. W wielu przypadkach bywał równie ostrożny, kiedy w grę wchodziło to, co mówiła mu wampirzyca, jednak tym razem było inaczej. Podświadomie czuł, że postępuje właściwie, zresztą ta dziewczyna... Cóż, dla pewności lepiej było utrzymać ją przy życiu, tym bardziej, że od chwili jej powrotu coś wyraźnie się zmieniło – z tym, że nadal nie miał pojęcia co.

Krótko spojrzał na Castiela, dochodząc do wniosku, że nawet Liam nie będzie na tyle złośliwy, by zostawić wampira w takim stanie i to na dodatek w środku lasu. Już i tak było ich mało, zresztą wszyscy stali po jednej stronie. W najgorszym wypadku ta dwójka miała rzucić się sobie do gardeł, choć i to działo się tak często, że zdążył się już do tego przyzwyczaić. Od lat musieli znosić swoje towarzystwo i coraz to nowsze wyskoki Castiela, choć w ostatnim czasie było gorzej. Marco był w stanie to zrozumieć, jednak nawet świadomość tego, co było przyczyną gorszego nastroju jego przyrodniego brata nie sprawiała, że był w stanie przymknąć oko na szaleństwa wampira. Obawiał się, że nieśmiertelny prędzej czy później miał zrobić coś, co doprowadziłoby do grobu ich wszystkich, a na to zdecydowanie nie mogli sobie pozwolić. Gniew i żałoba to jedno, ale istniały rzeczy ważne i ważniejsze, zwłaszcza kiedy w grę wchodziło wspólne dobro – a oni mieli do stracenia o wiele za dużo, by pozwalać sobie na jakiekolwiek błędy.

Wygodniej ułożył Eveline w swoich ramionach, po czym raz jeszcze rozejrzał się dookoła. Panująca wokół cisza miała w sobie coś kojącego, jednak i tak poczuł się zagrożony, nie mogąc pozbyć się wrażenia, iż w powietrzu jest coś, co powinno wzbudzić jego niepokój. To był dziwny rodzaj napięcia, który czuł już pierwszego dnia, kiedy Lana poinformowała go o tym, że dziedziczka Nightów wróciła do miasta. Teraz z kolei omal nie zginęła z rąk przypadkowego nieśmiertelnego, z sobie tylko znanego powodu błąkając się w okolicy w koszuli nocnej i wyglądając jak dziewczyna, która w istocie pasowałaby do opisu typowej ofiary Castiela – z tym, że zdecydowanie nią nie była.

Więc co tutaj robisz?, pomyślał, bezskutecznie próbując złożyć poszczególne fakty w spójną całość.

Jak mógł przewidzieć, oczywiście nie otrzymał odpowiedzi.

Wiedział, gdzie znajdowała się rezydencja Nightów. Piękny, dzielnie znoszący próbę czasu dom, dumnie stał na wzgórzu, górując nad okolicą i zachwycając wszystkich wokół. Zwłaszcza w ciemnościach robił wrażenie, na swój sposób niepokojący i o wiele zbyt duży, by nadawał się do zamieszkania przez jedną, kruchą dziewczynę – i to zwłaszcza po tym, co miało miejsce dwadzieścia lat wcześniej, a o czym wszyscy mieszkańcy Haven pamiętali aż do dnia dzisiejszego. Niewytłumaczone, tajemnicze wydarzenia zwykle miały to do siebie, że intrygowały, zapadając w pamięci ówcześnie żyjących śmiertelników, a także kolejnych pokoleń. Tak bez wątpienia było w przypadku tego domu i jego mieszkańców, o czym Marco zresztą wiedział przede wszystkim przez wzgląd na to, że śmierć Nightów nie była taka zwykła, rozchodząc się echem również pośród jemu podobnych.

FOREVER YOU SAID [KSIĘGA I: INKANTACJA]Where stories live. Discover now