☾ Rozdział IX

219 17 7
                                    

MARCO

W milczeniu wpatrywał się w bladą twarz nieprzytomnej dziewczyny. Oddychała, co w gruncie rzeczy jednoznacznie rozwiązywało kwestię tego, czy była żywa, czy może powinien zacząć się martwić, to jednak wydało mu się dość marnym pocieszeniem. Jego spojrzenie mimowolnie skoncentrowało się na jej smukłej szyi, w którą dopiero co wgryzł się aktualnie niedyspozycyjny Castiel. Wciąż czuł słodki zapach krwi, ta jednak zeszła gdzieś na dalszy plan, wyparta przez ledwo kontrolowany gniew. Przynajmniej rana nie była głęboka, sprowadzając się do zaledwie dwóch prawie niewidocznych śladów po kłach, jednak sama myśl o tym sprawiła, że zapragnął dodatkowo dobić brata albo przynajmniej porządnie zdzielić go czymś w łeb, choć szczerze wątpił, by w ten sposób osiągnął cokolwiek, prócz jeszcze silniejszej irytacji. Już i tak wiedział, że wampir nie daruje mu takiego numeru, jednak nie dbał o to; gdyby Castiel spełniał wszystkie swoje groźby za każdym razem, kiedy zdenerwowali się na siebie do tego stopnia, by w ruch poszły kołki, wtedy któryś z nich już dawno byłby definitywnie martwy.

Drewno i nieśmiertelne serce miały to do siebie, że zwykle za sobą nie przepadały. Wprawny, precyzyjny cios wystarczył, by na długo unieruchomić wampira, pozostawiając go praktycznie bezbronnym. Nie tak łatwo było zabić istotę odwieczną, zwłaszcza taką, która liczyła sobie dość lat, by mieć czas nauczyć się bronić i nabrać odporności, jednak ta metoda skutkowała zawsze – w mniej lub bardziej spektakularny sposób. Zdarzało się, że bardzo młode osobniki nie budziły się więcej po tym, jak usuwano kołek z ich serca, Castiel jednak już od dawna miał ten niebezpieczny etap za sobą. Teraz jedyne zagrożenie stanowiło srebro, Marco zresztą mało kiedy decydował się na użycie tego śmiercionośnego dla wampirów rodzaju broni, tym bardziej, że jego wrogami mało kiedy były normalne wampiry. Oni stanowili o wiele poważniejsze zagrożenie, paradoksalnie pozostając wrażliwymi na zwykłe drewno, co zarazem rozwiązywało i komplikowało wszystko.

Lekko zmarszczył brwi, jakby od niechcenia spoglądając w kierunku brata. Irytujący dupek czy też nie, zostawienie go bezbronnego w samym środku lasu nie było najlepszym pomysłem. Co prawda z Eveline na rękach nie miał zbyt wielkiego pola manewru, a wyjęcie kołka, kiedy musiał zapewnić dziewczynie bezpieczeństwo, zdecydowanie nie wchodziło w grę – nie, skoro podejrzewał, jaka miała być reakcja jeszcze bardziej rozeźlonego, sprowokowanego Castiela.

– Wszyscy uwielbiacie dostarczać mi rozrywki... – mruknął z rozdrażnieniem, nerwowo rozglądając się dookoła.

Odpowiedziała mu cisza, ale niczego innego się nie spodziewał. Upewniwszy się, że są sami, bez większego wysiłku rozesłał myśl sondującą, próbując wychwycić czyjąkolwiek obecność. Nawoływał na znanej sobie, „prywatnej" częstotliwości, którą swobodnie mógł uznać za bezpieczną, przynajmniej kiedy w grę wchodziło przekazywanie tych najmniej istotnych informacji. Mimowolnie odetchnął, kiedy wyczuł obecność znajomego, zaufanego umysłu, zaraz też skoncentrował się na Liamie, bez chwili wahania decydując się naruszyć jego prywatność.

Jaki znowu masz problem?, usłyszał jeszcze zanim zdążył sformułować jakąkolwiek wypowiedź.

Wywrócił oczami. Czasami nie rozumiał, jak ktoś, kto w jednej chwili mógł zachowywać się z klasą godną starodawnego dżentelmena, tak łatwo mógł przeistoczyć się w kogoś, komu jak najszybciej pragnęło się zejść z oczu. Liam miał trudny charakter, chociaż z drugiej strony, być może tylko względem niego, Castiela i Lany, lubił postępować w tak uciążliwy sposób. To zresztą wyjaśniało, dlaczego ta ostatnia tak bardzo lubiła go drażnić.

To nie problem, tylko prośba, sprostował, siląc się na cierpliwość. Nawet nie próbował się tłumaczyć, w zamian decydując się przejść do sedna. Nie miał czasu, chcąc jak najszybciej zabrać dziewczynę w bezpieczne miejsce i... spróbować ustalić to i owo. Jakbyś był tak dobry i w wolnej chwili doprowadził mi Castiela do stanu używalności...

FOREVER YOU SAID [KSIĘGA I: INKANTACJA]Where stories live. Discover now