ichi

163 19 8
                                    

To trudne, gdy czekasz na coś co prawdopodobnie nigdy nie nadejdzie. Jeszcze gorzej jest, kiedy naprawdę tego pragniesz.
















Zimne krople deszczu odbijały się od szarego betonu na peronie czwartym. Był to niewielki dworzec w mieście Hanam i już po raz trzeci pogoda nie dopisała mimo tego, że był lipiec. Szum zagłuszał nawet szczekanie bezdomnego kundla. Nie wiadomo skąd dochodził. Ciężko było to stwierdzić.

Był środek nocy.

Młody chłopak siedział na ławce nie przejmując się wcale okropną burzą. Solidne zadaszenie chroniło go przed ulewą. Lekko przemoknięty, ale widocznie nawet nie zdający sobie z tego sprawy brunet wpatrywał się ślepo przed siebie jakby na kogoś czekał. Co jakiś czas zerkał na srebrny zegarek, który znajdował się na jego prawej ręce. Jego twarz nie wyrażała szczególnych emocji. Chyba sam już wątpił w to co robił. Przychodził tu prawie codziennie. Za kilka dni minie miesiąc odkąd postanowił odwiedzić dworzec o tej porze pierwszy raz. W tych godzinach zawsze jest tutaj cholernie zimno. Niska temperatura dawała o sobie znać mrożąc policzki oraz palce u stóp, którymi trzeba było poruszać co jakiś czas, by mieć pewność, że jeszcze ma nad nimi władzę. Wypuścił z ust ciepłe powietrze i na sekundę przed jego oczami pojawił się przejrzysty obłoczek. Pociąg się spóźniał, ale to nic nowego. Nie chciał teraz stąd odchodzić. Za długo już tu siedział.

"Pociąg nocny z Seulu do Hanam zatrzyma się za 10 minut na peronie czwartym. Prosimy o zachowanie szczególnej ostrożności i nie zbliżanie się do krawędzi peronu."

Brunet podniósł głowę słysząc ten komunikat i uśmiechnął się delikatnie. Siedzenie tutaj nie było dla niego niczym przyjemnym, ale miał w tym swój cel, dla którego mógłby tu zostać nawet na całą noc. Schował dłonie w rękawach ciepłej kurtki i obserwował uważnie tory, którymi lada chwila powinien przyjechać tu długo wyczekiwany środek transportu.

Pewnie sporo osób nazwałoby go głupcem. Kimś kto uparcie wierzy w coś co prawdopodobnie nigdy się nie wydarzy. A jak inaczej określić taką osobę? Każdy jednak ma inną definicję wiary. Swoją własną, indywidualną i niepowtarzalną, którą ciężko jest zmienić. Niektórzy wierzą w istnienie bóstwa, chociaż nigdy nie widzieli go na własne oczy i każde dobre wydarzenie przypisują jego zasługom. Inni wierzą jedynie w siebie i swoje umiejętności, chcąc dojść do czegoś samemu, bez zbędnej pomocy. A są też tacy, którzy wierzą jedynie w miłość i całą jej magię. Uczucie bliskości oraz troski odwzajemnionej miłości jest jak światło słońca lub księżyca. Daje nadzieję, nie gaśnie. Jest wtedy, kiedy trzeba czyli praktycznie zawsze. Uczucie ciepła, którego nie może dać nikt inny. Czy można to nazwać magią?

- Pociąg za chwilę odjeżdża. Nie wsiadasz? - usłyszał nagle co zmusiło go do oderwania wzroku od sporej kałuży obok niego i spojrzenia prosto w ciemne oczy stojącego przed nim chłopaka. Jego twarz była nieskazitelna. W ręce trzymał czarny parasol, ale zdawało się, jakby krople deszczu bały się go w ogóle dotknąć. Jego spojrzenie było puste, bez żadnych uczuć, co kompletnie nie pasowało do delikatnego uśmiechu, jakim go obdarował. Długi, ciemnobrązowy płaszcz idealnie pasował do jego budowy ciała, a szary szalik był delikatnie owinięty wokół jego szyi. Nie dało się zaprzeczyć, że wyglądał intrygująco, jednak na swój sposób przerażająco. Jakby nie był z tego świata albo jego rodzice musieli być najpiękniejszymi istotami na świecie. Do tego aura jaką dało się przy nim odczuć była specyficzna i przyprawiała o dreszcze.

- Nie... nie wsiadam - odpowiedział w końcu cicho i spuścił ponownie wzrok na swoje przemarznięte dłonie. Czuł się w tym momencie jak idiota. Miał ochotę wstać i odejść, ale nie potrafił. Osoba, na którą czekał zniknęła, a on uparcie twierdził, że wróci. Mimo że nawet teraz się zawiódł.

the void  ☆  kjh · hmhOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz