Rozdział 1 cz.1

40 2 4
                                    



W powietrzu unosił się zapach dymu. Lubił ten zapach. przypominał mu starego Kreena który nigdzie nie ruszał się bez papierosa w ustach. Patrząc w złocistą ciecz w kuflu myślał jak wiele daje mu przyjemności gorzkawy trunek tak kochany i nienawidzony przez wielu. Siedział dzierżąc kufel zimnego piwa. Który przy jego dłoni mógł co najwyżej nosić status szklanki. podsuną go pod nos powąchał. Pomimo ze knajpa wyglądała podle piwo jak najbardziej było porządne. Chyba jedyna rzecz na której właściciel nie oszczędzał. Cudowny chmielowy zapach rozszedł się po zatokach. Uśmiechną się

-Nie ma jak dobre piwo- Powiedział do siebie. Uniósł kufel i pociągną niespiesznie łyk tak jakby chciał aby to trwało jak najdłużej. Po chwili zachwytu przyzwyczajenia jednak wzięły górę i zaczął obserwować znajdujących się w barze ludzi. Znajomy barman czyścił kufel spoglądając na telewizor powieszony pod sufitem. Znudzony robotą zbywał ręką proszącego o kolejkę na zeszyt podpitego klienta. Już dawno przestał się przejmować praca. Wymięta koszula sprawiała wrażenie wyjętej psu z pyska. Widać ze ta praca to nie jego marzenie pewnie miała być na chwile na początek i już tak został. Typowo na dzisiejsze czasy. Siedzący przy barze amator brania na krechę uspokoił się i przysnął na ladzie. Wystający z jego tylnej kieszeni portfel kusił siedzącego za nim przy stoliku młodego chłopaka. Przyglądał się i zastanawiał jak się do niego dorwać. Niedoświadczony nie zauważył ze jego cel jest spłukany. I cały plan kradzieży portfela i ucieczki na marne kiedy otworzy a tam pustka. Przy wejściu siedział starszy mężczyzna. Stały klient ale nie z tych pijących na umór. Male piwo kupione jakiś czas temu stało z upitym ledwie łykiem. Zamiast pic czytał jakaś książkę. Dla niektórych lektura w ciszy biblioteki jest nie do zniesienia. Delikatny gwarek widocznie mu odpowiadał. Jednak staruszka nie interesowała jedynie książka i piwo. Co jakiś czas kiedy myślał ze nie widać spoglądał na siedzącego w pseudo loży mężczyznę. Nie dziwił się ze z taka ciekawością dziadek go obserwacje. Siedział w rogu starając nie rzucać się w oczy co w jego przypadku było raczej nie możliwe. zajmował niemal cala 2 osobowa kanapę. Długi skórzany płaszcz leżał na nim dopasowany z widocznymi śladami długiego użytkowania. Kaptur wiszący na ramionach nosił niedoczyszczone plamy tworzące wzór zacieków. Na grubej szyi wisiał masywny srebrny łańcuch na którym zawieszone były dwa sporej długości kły także oprawione w srebro. Jego zamyślona twarz wyglądała groźniej niż wściekłego mężczyzny. Oczy szukały nicości aby się w niej zatrzymać choć na chwile. Skrajnie niebieskie tęczówki niemal błyszczały w półmroku lokalu. Twarz prawie cala pokryta zarostem kryla nieludzkie rysy. wysunięta szczeka i żuchwa zaopatrzona w nadnaturalnie duży mięsień zaciskała zęby . niezgrabnie rozchylone wargi odkrywały uzębienie z którego odróżniały się kły metalicznie pobłyskując w szeregu śnieżno białych sąsiadów. Uszy nieznacznie wystające zza niezgrabnie wyciętych ciemnych włosów odróżniały się ostrym zakończeniem małżowiny. Wypijał kolejny łyk kiedy do baru wszedł nowy gość wysoki smukły. Ubrany w elegancki garnitur. W ręku miał czarną masywną walizkę. facet z obojętnością wypisana na bladej twarzy przeszedł wzrokiem po siedzących przy barze. Odnajdując w cieniu znajoma sylwetkę dostojnym krokiem zbliżył się do stolika.

- Witaj Taures. Jak potoczyły się sprawy z twoim zleceniem- Powiedział siadając naprzeciwko.

-Załatwione- Odpowiedział zniżonym głosem -Ale nie bez problemów- Odsłonił prawy bok pokazując pod kurtka zabandażowany brzuch. Krew przebijała się przez gruba warstwę gazy.

- Ilu ich było?- Na twarzy mężczyzny delikatnie przebił się grymas zmartwienia.

-Nie wiem kto prowadził wywiad, ale liczyć to nie umiał.- Skrzywił się przechylając. Z wewnętrznej kieszeni płaszcza wyciągnął małe zawiniątko. Położył na stoliku i odwinął. w środku znajdował się kawałek dziwnego metalu.

-Dowiem się chociaż za co się poświęcałem czy niepotrzebnie się pytam?- Elegancik spojrzał na Tauresa a potem na pokiereszowany odłamek.

-Nie myśl o tym. Mam dla Ciebie kolejne zadanie.- Znajomy wyciągnął na stół walizkę i ją otworzył. Wewnątrz nic nie było. Grube wypełnienie zajmowało większość pojemności walizki. Na środku było odrobinę miejsca. Wyjął z kieszeni dużą pense te. Podniósł przyniesiony przedmiot szybko wrzucił do walizki po czym ją szczelnie zamknął. Wzrok Tauresa wbił się w towarzysza.

- Naprawdę? Pewnie lepiej żebym nie wiedział co to może zrobić. Mogliście chociaż powiedzieć żeby to jakoś lepiej zabezpieczyć.

-Nie chcieliśmy żebyś był rozkojarzony i myślał o takich szczegółach.- Odstawił walizkę między swoje nogi.

-Jesteś wzywany do Holocentrionu.- wtrącił tak jakby chciał jak najszybciej przerwać temat odłamku. 

-Czego ode mnie chce rada? Nie mogą mi tego przekazać jak zawsze przez Ciebie?- Widocznie się poddenerwował. Wziął stojący przed nim kufel pociągnął spory łyk opróżniając niemal cały kufel.

-To coś ważnego. Widocznie chcą mieć pewność że zrozumiałeś zadanie. - Przełknął głośno ślinę. -Coś się dzieje Byku. Mamy spore poruszenie w radzie. Wiem że wolał byś wszystko zamiast spotkania z nimi. -Niespokojnie zaczął dudnić palcami o blat stołu. -Ale niczego więcej mi nie powiedzieli. Załatwić Ci transfer?

-Nie dzięki dam sobie rade.- Powiedział i głośno wzdychnął. -Na kiedy mam się stawić?

- Masz 2 dni

-Czyli już powinienem ruszać żeby zdążyć- Dopił resztę piwa.

-No dobrze wszystko przekazane będę już szedł. -Nieznacznie uśmiechnął się do tauresa. -Pozdrów ode mnie Neę.

-Pozdrowił bym jakbyście dali mi chociaż szanse z nią spotkać.- Dosadnie spojrzał na stojącego już przed nim mężczyznę

-Wiesz że to nie moja wina byku.

-wiem- Wstał i podszedł obok mężczyzny zapinającego kajdanki do nadgarstka i walizki. Majestatycznie nad nim stanął przewyższał znacznie. Spojrzał najmilszym wzrokiem jak potrafił. -Dzięki za pozdrowienia na pewno się ucieszy- Wyciągnął do niego dłoń.

-Mam taką nadzieje. Spokojnej drogi.- Niezdarnie potrząsnął ciężką do objęcia dłonią kolegi i szybkim krokiem wyszedł z baru. Taurres podniósł z ziemi swoja torbę i wyszedł zaraz za nim.


Potęga WatahyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz