Rozdział 5

288 16 12
                                    

Kiedy już wszyscy byli na polanie ustawiliśmy się w szeregu. Sierżant podchodził do każdego z osobna i pytał 'ile' zabił tytanów. Słyszałam tylko ciągle powtarzającą się liczbę 'zero'. W końcu trener dostał szału.

- To co, żadnego nie ruszyliście?!??!? Podnosić rękę, kto w ogóle jakiegoś 'zabił'.- powiedział, a raczej wykrzyczał. Widziałam las rąk. Nie no żartuje. Trener podszedł do konio-mordego. 

- Ile zabiłeś chłopcze?- spytał dalej będąc złym.

- 2 sierżancie.- powiedział niezbyt odważnie, a trener pokręcił głową i podszedł do Mikasy.

- A ty ile? hę?- zapytał niezbyt zadowolony z wyniku Jeana.

- 3- powiedziała starając się mówić to dumnie. Trener podszedł do mnie, bo jako jedyna podnosiłam rękę w tym momencie.

- Dobra, a ty dziewczynko? Ile ci się udało zdobyć co? Dwa? Trzy?- zaśmiał się trener a ja ostro się wkurzyłam.

- Dokładnie 35, sierżancie!- powiedziałam dumnie i zasalutowałam. Wszyscy zamarli, a nawet ktoś upuścił swój sprzęt.

Widziałam te otwarte buźki wszystkich z obozu.Uśmiechnęłam się niepewnie.

- Ty żartujesz tak? Bo jeśli tak to....- powiedział trener nie wierząc.

- Nie, nie żartuję.- powiedziałam unosząc ręce, aby poprawić kitkę.

- Ale jaaaak??!?!??! Przecież ty dopiero się uczysz!!- odparł zdziwiony ( tak jak wszyscy) łapiąc się za głowę.

- Nie wiem, ale było fajnie. Musimy to jeszcze kiedyś powtórzyć (XD)- odparłam ze szczerym uśmiechem.

Wszyscy mówili takie coś jak ''wow'' albo ''jak?''. Ja jednak chciałam już odpocząć. Po mimo tego, że to było przyjemne to jednak dość męczące, poza tym, za dużo ludzi się na mnie patrzyło. Sierżant kazał się wszystkim rozejść, a Erwin i Levi zaczęli coś ze sobą szeptać i co jakiś czas wskazując na mnie. Sierżant powiedział mi, że mam się zaraz zgłosić do Erwina. Więc tak zrobiłam, czekałam pod drewnianym domkiem zwanym ich 'biurem', ale dla mnie i tak to było miejsce w którym Levi mnie prawie pocałował. *chyba się zdrzemnę* pomyślałam. Zmrużyłam oczy, a po chwili moje powieki opadły. Usłyszałam jak drzwi się otwierają. Otworzyłam oczy i ujrzałam Erwina. 

- Wejdź.- powiedziała krótko, a ja posłusznie wstałam i weszłam do pomieszczenia zamykając za sobą drzwi. Wiedziałam, że to nie będzie zbyt przyjemna rozmowa. Erwin kiwną głową na znak, żebym usiadła. W pokoju był jeszcze Levi. Spojrzałam na niego ukradkiem. Nie wyglądała na zadowolonego. Raczej na ostro wkurzonego. Rozsiadłam się wygodnie, a Erwin zaczął mówić.

- Widzisz, [T/I] tak? Dzisiaj chyba wszystkich zaskoczyłaś. Jest naprawdę nie wielu którzy tak sprawnie poradzili sobie z tym zadaniem, a my takich właśnie nie wielu szukamy. Stąd moje pytanie do ciebie, czy kiedy już przejdziesz pełne szkolenie na zwiadowce nie chciałabyś dołączyć do oddziału specjalnego?- zapytał Erwin z nadludzkim spokojem. Zanim zdążyłam coś powiedzieć Levi mnie wyprzedził. Wstał. 

- Nie Erwin.- powiedział baaardzo wkurzony.

Okej, tego się nie spodziewałam. Czemu Levi był przeciwko mnie? O co mu chodziło?

- Levi, to ona ma podjąć decyzję...- powiedział Erwin w miarę spokojnie, chociaż czułam w jego głosie nutkę oburzenia.

- To może od razu ją zabij, co?- krzyknął Levi i wyszedł z domku trzaskając drzwiami. Tego się nie spodziewałam. Przecież Levi zawsze był nad ludzko spokojny tak jak Erwin. Blondyn westchnął. Już chciał coś powiedzieć ale ty go uprzedziłam.

- Ja porozmawiam z nim.- powiedziałam, Erwin przytaknął i potarł czoło ( wiecie o co chodziXD #autorka) 

Wyszłam z domku i zaczęłam iść śladami wściekłego Levi'ego. Chwilę mi zajęło zanim weszłam na właściwy trop. Krążyłam, błądząc po obozie. Weszłam do obszernego lasu i nadal kroczyłam śladami kaprala. To śmieszne, ale przestałam go tak nazywać odkąd mnie pocałował. Zaczęłam słyszeć delikatny szum wody i bzyczenie komarów. W końcu był już wieczór. Doszłam do nie wielkiego jeziorka. Było przepięknie.

^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^

 NO HEJKA

NASTĘPNY ROZDZIAŁ!!

OŁ JEEEEE

*KRZYK I NAWOŁYWANIE PUBLICZNOŚCI*

KRÓTKIE ALE ZA TO 2

NIE SPRAWDZANY

600 SŁÓW OKOŁO

KC BYEE

The same //Levi Ackerman x ReaderWhere stories live. Discover now