Utracony blask

915 162 189
                                    

  Uwaga! Opowiadanie NIE ZACHĘCA do niczego, co jest w nim ukazane. Zwraca tylko uwagę na istotny problem, jakim są ataki paniki/nerwica lękowa i ich skutki. Jeśli masz ten problem – porozmawiaj z zaufaną osobą/udaj się do psychologa.

   Dwudziesty drugi października dwa tysiące piętnastego roku był zwykłą sobotą. Deszczową i pochmurną, jak na ten miesiąc przystało, jednakże nadzwyczaj zimną. Jesień zagościła w Polsce już na dobre. Odebrała ludziom chęci do robienia czegokolwiek. Stanowcza większość obywateli czekała na powoli zbliżające się Święta Bożego Narodzenia. Inni natomiast jeszcze nie mogli pamięcią oderwać się od wyjątkowo upalnego lata. Ach, dlaczego wakacje mijają tak szybko?

   Mieszkańcy miasteczek wyklinali okropną pogodę. Cały jutrzejszy dzień mieli spędzić na grabieniu kolorowych liści, wywianych przez wiatr na ich podwórka, z okolicznych lasów. Powoli oddawali się codziennej rutynie. Cisza i przygnębienie – tymi oto słowami można by trafnie opisać stan, w jakim pogrążył się mały kraj w Europie Środkowej.

   Gdyby ktoś akurat wtedy postanowił wybrać się do małego domku, stojącego gdzieś na obrzeżach Wrocławia, też nie zastałby tam nic ciekawego, prócz trwających akurat prac remontowych, które przyprawiały wszystkich domowników o bóle głowy i ogromną irytację. Każdy myślał tylko o jednym – kiedy to się skończy?

   Nowo wyłożone panele w salonie odbijały światło lampy, a biel ścian, niczym w szpitalnych salach, wręcz raziła w oczy. Potencjalny gość zapewne zwróciłby uwagę na brak mebli. Właśnie one były powodem wyjazdu państwa Olszewskich. Małżeństwo od dwóch godzin stało w salonie Ikei, gdzieś na Bielanach Wrocławskich, wybierając komody i kanapę. Młody pracownik wydawał się mocno zniecierpliwiony, kiedy po raz szósty kobieta, Alicja, zmieniła zdanie. Pionowa zmarszczka pojawiła się na jego czole, a on sam powstrzymał jęk rozpaczy. Najchętniej potrząsnąłby nią i krzyknął, aby się pospieszyła. I tylko zasada „bądź miły dla klientów" powstrzymywała go od tych czynów.

   Jednak nienawiść pracowników do kupujących zdecydowanie nie jest czymś, o czym warto opowiadać, ponieważ o tym wszyscy wiedzą. Natomiast niektórzy nie zdają sobie sprawy z wielu innych problemów, z jakimi przychodzi zmagać się innym. Owa niezdecydowana para nie spodziewała się, że w ich domu dzieje się coś, nad czym trzeba byłoby zastanowić się głębiej, niż nad kolorystyką fotela. Dotyczyło to ich córki, Emilii.

   Wyglądem niczym się nie wyróżniała. Ot, zwykła piętnastolatka, chodząca w zbyt luźnych bluzach (tłumaczyła to zamiłowaniem do luźnych ubrań i nawet nikomu przez głowę nie przeszło, że tym sposobem po prostu ukrywała lekką nadwagę). Blond włosy zawsze wiązała w luźny warkocz. Znajomi z gimnazjum znali ją jako sympatyczną, wiecznie uśmiechniętą i roześmianą piętnastolatkę. Niestety, prawda była nieco inna. I ów gość tego wieczoru przekonałby się o tym. Oczywiście, jeżeli tylko zechciałby udać się dalej – wprost do przestronnego pokoju na piętrze.

   Po otwarciu drzwi największą uwagę przykuwały dwie rzeczy. Pierwszą z nich były plakaty, powieszone tuż nad łóżkiem, na ciemnoszarej ścianie. Zapewne zachęciłyby one niejedną osobę do wezwania egzorcysty, gdyż można by przypuszczać, że w owym domu mieszka jakaś siła z zaświatów, pragnąca przeciągnąć pozostałych na „złą stronę". Drugą rzeczą natomiast był wszechobecny bałagan przejawiający się w wielu formach. Zacząwszy od sterty papierów, pokrywającej całe biurko, po górę ubrań w kącie.

   Ów gość zadawałby sobie jedno pytanie – „kto tu mieszka? Niechluj satanista?". Jednakże była to tylko sypialnia naszej drogiej Emilii. Blondyneczki o uroczych, niebieskich oczach. I dowiedziałby się o tym, gdyby tylko wszedł w głąb pomieszczenia i zajrzał w kąt, za biurkiem, gdzie dostrzegalna była postać. Oplatała rękami kolana, chwiejąc się – do przodu, do tyłu. Do przodu.

Utracony Blask [One Shot]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz