Rozdział 1: Biały Port

605 73 78
                                    


Sandor Clegane nigdy nie był w Białym Porcie. Gdy wraz z ludźmi Jona Snow opuszczał statek, musiał przystanąć na moment. Już z morza widać było ogrom miasta, lecz gdy znalazł się na brzegowej alei nie mógł się mu nadziwić. Oczywiście, port był kilkakrotnie mniejszy od Królewskiej Przystani, lecz bez problemu mógłby konkurować z Casterly Rock. Była pewna kwestia bez wątpienia przemawiająca na korzyść Białego Portu. Wydawał się on... czysty, w przeciwieństwie do innych miast, nie cuchnął uryną i biedotą w tak duszącym stopniu. Sandor nie był pewien, czy to domena Północy, czy grubej warstwy śniegu i lodu, konserwującej bród i nie pozwalającej smrodowi na wydostanie się. Kilkukrotnie pociągnął nosem z podziwu i ruszył do najbliższej karczmy.

Ku zaskoczeniu Ogara, kurtyzany nie pchały się same na kolana, tylko spoglądały uśmiechnięte ze schodów i półpiętra. Co prawda, gdy tylko na nie spoglądał, te odwracały się pospiesznie, lecz nie miał im tego za złe. Przyzwyczaił się, że spogląda się na niego z obrzydzeniem, więc odwrócenie wzroku było w jego mniemaniu niemal pochlebstwem. Niechęć prostytutek była mu i tak obojętna - nie korzystał z nich.

Zamówił dużą ale i kurczaka z rożna, gdy dosiadła się do niego Brienne z Tarthu.

- Spierdalaj - poradził jej Sandor Clegane.

Rycerz jednak tylko prychnęła i zaprosiła do stołu Podricka Payne. Zamówili gulasz i piwo.

- Czego chcecie?

- Dobrze zjeść. Inne miejsca są zajęte.

Sandor przeklął w myślach.

- Co cię łączy z Aryą Stark? - zapytała Brienne bez ogródek, gdy mężczyzna upił łyk dostanego uprzednio ale.

Clegane zmrużył oczy. Zastanawiało go nie tylko, dlaczego takie pytanie zadała mu kobieta, ale także dlaczego sam zadawał sobie to pytanie odkąd rozmawiali o Starkównie w Królewskiej Przystani i dlaczego wciąż nie zna na nie odpowiedzi. Chwilę pomyślał, zerkał na inne stoły, na swoje ręce i w błękitne oczy Brienne, która świdrowała go wzrokiem. Przeklął pod nosem i wypił kolejny łyk.

- Przygody - powiedział krótko, nie wiedząc, jak streścić w jednym zdaniu tułaczkę po Westeros w poszukiwaniu jakiegokolwiek żyjącego ze stanowczo za szybko umierających krewych Aryi Stark, który mógłby mu zapłacić za dostarczenie jej w jednym kawałku. Tułaczkę, która z biegiem czasu zmieniła się w naukę zabijania wieśniaków i skuteczne lekcje „jak nie być pizdą" prowadzone przez Sandora.

- Przygody? - Brienne tylko pasknęła - Kilkumiesięczne?

- Wiele przygód.

Kobieta zmarszczyła brwi i wydęła usta. Gdy kelnerka postawiła przed nią i jej giermkiem gulasz, a przed Clegane'em drób, Brienne nie odrywając wzroku od rozmówcy, gniewnie wcisnęła łyżkę w sos.

- Jak mniemam, Arya była twoją zakładniczką.

- Byłaby - mruknął pod nosem Sandor, wbijając łapczywie zęby w mięso. Tłuszcz prysnął na stół, a pojedyncza jego kropla znalazła się na policzku kobiety. „Byłaby, gdyby ktokolwiek z jej rodziny pozostał przy życiu, a ty byś prawie mnie nie zabiła, głupia kurwo" - pomyślał.

Brienne uniosła brew w zdziwieniu. Ogar żuł w milczeniu i próbował nie patrzeć w jej oczy.

Westchnęła z wzburzenia i zaczęła jeść gulasz. Podrick w konsternacji obserwował przez moment grę spojrzeń pomiędzy nimi, aż w końcu Clegane szepnął jakieś przekleństwo pod nosem i przemówił z wyrzutem:

- Co cię to kurwa interesuje? -

Sandor tracił cierpliwość, lecz nie dał tego po sobie poznać, spokojnie obgryzając kość.

- A to, że przysięgłam jej matce, że będę ją chronić! - Brienne uderzyła pięścią w stół.

- I zjebałaś sprawę - odbił piłeczkę Sandor, nadal żując.

Panna z Tarthu zacisnęła zęby, a na jej czole zapulsowała tętnica. Wściekle wróciła do jedzenia gulaszu, a gdy skończyła, wypiła kufel piwa duszkiem. Wiedziała, że Clegane ma rację.

Chciała zapytać, czemu Arya odmówiła jej eskorty i nie cieszyła się z uratowania, lecz doszła do wniosku, że mieści się to w pytaniu, które zadała na początku. Wciąż nie mogła zrozumieć natury ich relacji.

- Nie sądzę, żeby Aryi podobały się te „przygody". Nikt nie lubi być więźniem, Clegane.

- Mogła uciec.

- A ty byś ją odszukał i zabił - Brienne zaakcentowała ostatnie słowo, przełamując pajdę chleba na pół, po czym zjadła ją, maczając końcówkę w gulaszu nic nierozumiejącego Podricka Payne'a.

- Nie zrobiłbym tego - odpowiedział szybko Sandor, zanim zdał sobie sprawę z tego, że ta obrona nie była konieczna.

Wyraz twarzy kobiety nieco zelżał, jakby gdyby coś zrozumiała. Sięgnęła po kufel Podricka i dopiła zawartość, po czym wstała i odeszła, bez słowa. Payne był zdezorientowany sytuacją, jednak w milczeniu dogonił rycerz.

Sandor Clegane wodził wzrokiem za nimi, a gdy zniknęli za rogiem, nadal patrzył w przestrzeń. Minęła dłuższa chwila, nim dotarło do niego to, co powiedział. Sam też zrozumiał - jego ostatnie zdanie było odpowiedzią na pierwsze pytanie zadane przez Brienne z Tarthu, a właściwie potwierdzeniem jednej z możliwych.

- Kurwa - zaklął pod nosem, po czym wstał i wyszedł z karczmy.

_________________________

Na razie krótko, ale obiecuję - akcja się rozwinie, i to szybko ;)

Jeśli Wam się podobało lub nie możecie doczekać się dalszej części - zapraszam do pozostawienia gwiazdki i komentarza <3
Proszę o konstruktywną krytykę :P

Poszukuję kogoś do zrobienia okładki - proszę się zgłaszać w komentarzach ;)

Oboje byliśmy martwi | Arya Stark x Sandor CleganeOnde histórias criam vida. Descubra agora