5

234 18 8
                                    

Budząc się rano, nie jestem pewna czy zamglone wspomnienia wczorajszego wieczoru nie są tylko moim genialnym snem. Jednak, gdy otwieram oczy od razu spoglądam w lewo, na wiklinowy bujany fotel i moim oczom ukazujesz się ty.

Nie mogę powstrzymać uśmiechu. wciąż tu jest.- myślę, a emocje zalewają mój umysł niczym fala przypływu. Uśmiecham się jeszcze szerzej, jak ktoś szalony. Zaczynam się przyglądać, przemierzać każdy skrawek jego ciała swoim wzrokiem. Zmierzwione włosy Michaela błyszczą lekko odbijając światło słoneczne. Długie rzęsy rzucają cienie na jego blade policzka. Zmysłowe usta ma lekko rozchylone... łapie się na tym, że wpatruję się w nie zdecydowanie zbyt długo. Sunę wiec powoli dalej. Poły jego płaszcza, lekko rozchylone, okazują rąbek nagiej piersi oraz fragment tatuażu, jednak widzę zbyt małą jego cześć, by móc określić co przedstawia. Wracam wzrokiem na jego twarz i znów muszę się uśmiechnąć. To niesamowite, nierealne, niemożliwe. A jednak dzieje się. W jaki sposób? Wzdycham lekko.

~Gapisz się.- odzywa się zupełnie niespodziewanie we wnętrzu mojej głowy. Ma niesamowity głos. Ciepły. Chciałabym go słuchać bez końca.

Na moje policzka wypływają głębokie rumieńce. Cieszę się, że ma zamknięte oczy.

~Nie. Ja tylko...- próbuje mu odpowiedzieć ale nie mam pojęcia jak. Przecież to prawda. Gapiłam się. Pożerałam go wzrokiem.

~Jest w porządku. Jak dla mnie, możesz się na mnie gapić godzinami.- słyszę jego śmiech. Perlisty jak dźwięk kryształowych dzwonków. Michael wydaje się przez to jeszcze bardziej nierealny.

~Nie jestem pewna czy to dobry pomysł.- uśmiecham się kolejny raz. Mimowolnie kąciki moich ust rozciągają się w szeroki łuk.

Wciąż patrzę na niego i dostrzegam, że on także się uśmiecha. Wspaniały uśmiech- myślę. Cały jest idealny.

-Na jak długo wyjechali twoi rodzice?- pyta mnie niespodziewanie na głos.

-Na tydzień.- odpowiadam bez zastanowienia.

-To świetnie!- patrzę ze zdziwieniem jak otwierasz oczy i zeskakujesz zgrabnie z fotela.- Jedziemy na wycieczkę!

O czym on w ogóle opowiada?- zastanawiam się jak najciszej. Wycieczka? Nie odzywam się jednak, tylko patrzę zdezorientowanym wzrokiem w jego ciemne oczy. Czekam aż mi wyjaśni, ale on tylko uśmiecha się jeszcze szerzej.

-No dalej. Zbieraj się. Nie myśl, że wyjawię ci wszystkie sekrety od razu. Musisz najpierw ze mną pozwiedzać kilka miejsc. A skoro twoich rodziców i tak nie ma w domu... problem wymknięcia się mamy z głowy.

Nadal patrzę. Nie mam pojęcia jak się zachować.

-Oj no przestań. Wpuściłaś mnie do swojego domu, teraz mnie wypuść, ale idziesz ze mną. Nie martw się, nie przywiążę cię łańcuchami do krzesła.

Próbuje wyczytać coś z jego twarzy, ale trudno skupić się na czymkolwiek, gdy patrzą na ciebie te hipnotyzujące oczy...

-Nie próbuj na mnie hipnozy.- odzywam się z lekkim chłodem w głosie.- No dobra. Dokąd jedziemy? Nie sadzę bym była w stanie się dokądkolwiek ruszyć nie znając celu wyprawy.

Tym razem to Michael wzdycha ciężko i opiera się o framugę drzwi do pokoju.

-W zasadzie to niedaleko. Po prostu... chcę ci pokazać kilka miejsc, by udowodnić ci to i owo.

Nie chcę się zgodzić. Nie chce, a jednak czuję, że mogę mu zaufać i ta myśl zagłusza wszelki rozsądek w mojej głowie. Nie mam pojęcia czy mnie hipnotyzuje, czy to moje własne myśli. Wiem tylko, że jeśli się zgodzę, zmieni się jeszcze więcej niż dotychczas, a minęło zaledwie kilka godzin. Nie mam pojęcia, czy zdołam to wszystko przełknąć.

-W porządku...- odpowiadam mu.

Patrzę jak jego twarz się rozpromienia. Uśmiecha się szeroko i wychodzi za drzwi dając mi czas na ubranie się. Słysze stukanie butów o drewno, gdy zeskakuje co drugi stopień aż na sam dół schodów.

Black EyesWhere stories live. Discover now