Chapter thirty-five.

Start from the beginning
                                    

- Wszystko w porządku? - zapytał mnie kuzyn Ryana, siedzący obok.

- Tak, tak - potwierdziłam z lekkim uśmiechem - zamyśliłam się.

Henry, bo tak miał na imię, przysunął się bardziej w moją stronę.

- A o czym taka piękna dziewczyna może myśleć?

Za nim zdążyłam odpowiedzieć, wtrącił się Ryan, który słyszał, naszą krótką rozmowę.

- Może o swoim chłopaku - powiedział, niezbyt łagodnie.

Prawie się roześmiałam widząc jaką minę zrobił Henry. Ale ostatecznie, drgnęły mi tylko delikatnie kąciki ust.

Oczywiście, że przez Ryana przemawiała zazdrość, a nie troska o dziewczynę kumpla. W głebi duszy, poczułam nawet lekką satysfakcję.

- Masz chłopaka? - uniósł brwi.

- Dziwne, żeby taka piękna dziewczyna nie miała - odpowiedział z przekąsem, używając brytyjskiego akcentu - prawda?

- Ryan, potrafię mówić za siebie - odezwałam się cicho.

- Oczywiście - przewrócił oczami - tylko nie reagujesz, jak on chce ci się dobrać do majtek!

Warknął tak głośno, że wszystkie oczy zwróciły się w naszą stronę. Poczułam jak się czerwienię, ale przecież nic złego teraz nie zrobiłam. Prawda?

- No co? Rick, kazał mi jej pilnować - zwrócił się do reszty.

Zrobiło mi się niedobrze, potraktował mnie, jakbym była jakaś, och, lekkich obyczajów. I była gotowa zdradzić Ricka. Oczywiście, musiał się bronić, ale dlaczego moim kosztem? To on był zazdrosny, a teraz w oczach wszystkich wyjdę na łatwą, zdradziecką dziewczynę. Cudownie.

Przez chwilę trwa niezreczna cisza, ale w końcu mama Ryana postanawia ją przerywać. Odchrząkuje głośno i pyta:

- Może jeszcze komuś ciasta?

Mam ochotę ucałować ją, za zmianę tematu, ale zanim zdążę się na nią rzucić, odzywa się Ryan.

- W zasadzie my będziemy już wracać.

Spędziliśmy tutaj dobrych parę godzin, ale absolutnie tego nie odczułam. Było naprawdę fajnie, no może po za sytuacją sprzed chwili.
Kolejne minuty mijają na pożegnaniach, ja robię to krótko, ale mój przyjaciel i wiele dłużej. Właściwie nic w tym dziwnego.

- Poczekaj otworzę ci drzwi.

- Poradzę sobie - rzucam.

Siadam na miejscu pasażera i od razu zapinam pasy w naszym - wypożyczonym samochodzie i czekam, aż Ryan zajmie swoje miejsce.

- Wszystko okej? - pyta, podczas powrotu do domu.

Domu?
Hotelu.

- Tak - odruchowo kiwam głową, ale po chwili zmieniam zdanie - nie, nie jest okej.

Biorę głęboki wdech i zaczynam swój monolog, mając nadzieję, że chłopak postanowi mnie słuchać.

- Mogłeś chociaż wspomnieć mi, o tym, że jutro wracamy. Nie uprzedziłeś rodziny, że przyjedziesz z przyjaciółką, a nie narzeczoną, przez co twoja mama... - urwałam, bo jego mama była naprawdę miła, oprócz samego początku naszej znajomości - jesteś zazdrosny, chociaż nawet nie wiem dlaczego. Twoja rodzina ma mnie teraz za łatwą, przez to co powiedziałeś. I jeszcze pytasz czy jest w porządku?

Wzdycha głęboko i nie odzywa się i nie robi tego przez całą drogę do hotelu, myślałam, że chociaż przeprosi, ale widocznie nie miał takiego zamiaru.
Szkoda, bo naprawdę nie chcę się na niego gniewać, ale moja duma nie pozwala mi się odezwać do póki on tego nie zrobi, tylko kto ma większą dumę? Oczywiście, że on, ale mam nadzieję, że schowa ją do kieszeni.
Dojeżdżamy, a ja od razu wysiadam i trzaskam drzwiami. Tak robię to specjalnie, chociaż właściwie nie jestem zła. Oh, ale ze mnie królową dramatu.

- Naomi... - Ryan, zamyka za sobą drzwi - przepraszam.

Uśmiecham się w duchu, ale nawet się do niego nie odwracam, robię to dopiero, kiedy łapie mnie za rękę.
Pyta czy jestem zła, potrząsam głową, ale robię to nieudolnie, przez co chłopak wybucha śmiechem.
A później mnie do siebie przyciąga.
I jego usta odnajdują moje, a ja oddaję pocałnek. Mimo, że czuję się podle, przez to co robię - przez to co robimy, inne uczucie wygrywa.

Odrywam się od niego i patrzę na jego twarz. Jest piękny, ale nie mój. Ja nie mogę go mieć.

Tylko jak spojrzę Rickowi w oczy?

- Muszę zadzwonić do Ricka - rzucam.

Nie robię tego dlatego, że rzeczywiście w tym momencie muszę do niego zadzwonić, ale chcę uświadomić Ryanowi, że to co robimy jest złe.

- Rick może poczekać - mówi i znów mnie całuje.

A ja go nie odrzucam.

Boże, wybacz mi. 

Słowa: 1133

Sprawdzę na dniach :) ♡

It was a mistake ZAKOŃCZONEWhere stories live. Discover now