first coffee / love at first sight

1.3K 131 60
                                    

kageyama westchnął, spoglądając na całkiem opustoszałą kawiarnię. to nie tak, że miejsce nie jest popularne, ale w takie leniwe dni jak ten, bardzo ciężko jest o jakiegokolwiek klienta.

chłopak zaufał oparciu krzesełka, na którym kompletnie się rozłożył i zaczął wystukiwać palcami rytm na stoliku, który stał przed nim. z jednej strony cieszył się, że szef powierzył mu dziś całą kawiarnię, wiedząc, że zbyt wielkiego ruchu nie będzie, ale z drugiej brakowało mu kogoś do kogo mógłby się odezwać, mimo, że nie jest osobą zbyt gadatliwą. potrzebował jednak towarzystwa, potrzebował wiedzieć, że ktoś jest koło niego. nie lubił być sam.

jednak ten dzień znów nadszedł. cicha niedziela. jedyny czas w tygodniu, w którym pracownicy modlą się o choć jednego klienta, ponieważ ciągłe siedzenie w miejscu i nicnierobienie zaczyna im przeszkadzać. w tym tygodniu, zajmowanie się kawiarnią w ten pechowy dzień przypadło akurat tobio, który powoli zaczynał zasypiać na krzesełku, nie martwiąc się, że ktokolwiek zakłóci mu jego drzemkę. myślał, że musiałby się zdarzyć cud, żeby ktokolwiek dziś tam zawitał.

więc wychodzi na to, że dla kageyamy rudy, niski chłopak był cudem.

- przepraszam, czy jest jeszcze czynne? czy... czy pan żyje? prosze pana...? - chłopak poczuł lekkie szarpnięcie za ramię, dlatego otworzył powoli oczy i mlasknął dwa razy, dalej nie kontaktując w stu procentach. następnie zwrócił oczy w kierunku swojego ,,budzika'' i sam nie wierzył w to, co przed sobą widział.

pierwsze co przyszło mu na myśl to mandarynka, ponieważ osobnik miał pomarańczowe włosy, które żyły własnym życiem, rozchodząc się w różnych kierunkach. jednak kiedy zwrócił uwagę na duże, brązowe oczy, malutki, lekko zadarty nosek oraz na okrągłe, delikatnie zarumienione policzki, to nie miał żadnych wątpliwości, że został obudzony przez małego, uroczego aniołka.

kageyama miał ochotę wyciągnąć dłoń i pogłaskać aniołka po policzku, ale zanim zdążył to zrobić wrócił do zdrowych zmysłów, ponieważ obiekt jego podziwu znów się odezwał.

- ziemia do pana kelnera, czy wszystko w porządku? bo jakiś pan taki nieobecny. a już wiem co chcę zamówić! - gdy chłopak z entuzjazmem wypowiedział te zdania, dopiero wtedy do biednego tobio dotarło, że to nie jest sen i ten, kogo uważał za anioła z jego wyobraźni, stoi dokładnie przed nim i jest całkowicie prawdziwy.

oraz pewnie zniecierpliwiony, gdyż kelnerowi naprawde nieźle się przysnęło.

- o boże, przepraszam! najmocniej przepraszam, nie wiem jak mogłem dopuścić by taka sytuacja miała miejsce, bardzo mi przykro, że musiał pan czekać - brunet szybko wstał i poprawił kolorową muszkę na szyji, po czym zwinnie dostał się za ladę, by przyjąć zamówienie tak, jak powinien był od początku. oczywiście wszystko to robił zestresowany, starając się ukryć swoje zażenowanie przed, jak się okazało, prawdziwym klientem z krwi i kości, a nie wytworem ze snów teraz, całkowicie speszonego chłopaka. 

myślał, że zapadnie się ze wstydu pod ziemię.

- nic się nie stało! ja też lubię sobie pospać - powiedziała chodząca mandarynka, uśmiechając się promiennie do tobio, który nagle poczuł się zaatakowany. przełknął cieżko ślinę, starając się opanować swoje serce, które w tamtym momencie szalało. uśmiech chłopaka był taki szczery, taki uroczy i kochany, że kageyama zapomniał na chwilę jak się oddycha. był w stanie tylko zacisnąć usta i wydukać krótkie ,,mhm!'', przytakując szybko głową, co bardzo rozśmieszyło chłopaka dużo niższego od bruneta.

- to ja poproszę karmelowe frappuccino. tylko to mniejsze, bo z tym dużym chyba bym sobie nie poradził - urocza istota znów się zaśmiała, a kageyama myślał, że za moment zejdzie na zawał.

tangerine ❁ kagehina au Where stories live. Discover now