Dzwoneczki

23 0 0
                                    


To był śliczny dzień. Dzikie, białe kwiaty kołysały się na pachnącym latem wietrze. W uszach słyszałam bzyczenie gorąca i owadów. Nagle wychwyciłam jeszcze jeden dźwięk: głośne dzwonienie.

W moim kierunku szedł starszy człowiek, na którego jasnej, drewnianej lasce powieszone były dzwoneczki. Miał duży nos, łysawą głowę, pomarszczone ręce i ciemne oczy wciąż wpatrujące się w ziemię.

- Czy mógłbym kupić – zaczął, nawet na mnie nie spoglądając – kilka twoich włosów?

Nie byłam pewna, co odpowiedzieć. Mocniej chwyciłam pasek materiałowej torby, którą ze sobą wzięłam. Nagle bzyczenie i dzwonienie stało się obce i nieznośne, a słońce oślepiało mnie tak, że zdawało mi się, jakby sylwetka mężczyzny zaczęła się zniekształcać.

- Kilka moich włosów? – powtórzyłam po nim, rozglądając się wokół mnie. Zaszłam dość daleko. W pobliżu widziałam tylko pustą, dziurawą stodołę i pole. Jednak gdybym zaczęła biec, szybko bym wyprzedziła staruszka i po dłuższym czasie w końcu znalazła się w domu albo w mieście.

- Tak. Nie mam wiele, parę monet i laskę. Mam nadzieję, że to będzie wystarczyło. – Zaczął wyciągać z kieszeni ciemnej koszuli pieniądze. No tak – koszula była prawie czarna i miała długie rękawy. Na pewno wyszedł na spacer i zbyt rozgrzało go słońce, dlatego mówił od rzeczy. Coś we mnie jednak krzyczało: biegnij.

- Przepraszam, nie mogę panu niestety niczego sprzedać, do widz...

- Włosy! – Mężczyzna wykrzyknął to słowo chrapliwym, piszczącym głosem, który zdawał się do niego nie należeć. Pomyślałam, że powinnam mu pomóc, odprowadzić go, ale bałam się jego histerii, widziałam już oczami wyobraźni, jak wyrywa mi z ogromną siłą wszystkie włosy i drapie, drapie po głowie... On nie jest stąd...

Wyrwałam szybko kilka włosów i wyciągnęłam do niego rękę. Uspokoił się, powoli zdjął dzwoneczki ze swojej laski i mi ją podał, jednocześnie przyjmując prezent. Nadal nie widziałam dokładnie jego twarzy, ale zdawało mi się, że zniknął z niej grymas, a pojawił się nienaturalnie szeroki uśmiech. Z kolei jego oczy stały się jeszcze ciemniejsze i bardziej przymknięte.

Teraz już nie powstrzymywałam się i pobiegłam daleko od niego jak najszybciej, jak potrafiłam. Zanim minęłam pierwszy zakręt, popatrzyłam za siebie. Ciemna postać dalej tam stała, ale wiatr całkowicie przestał wiać. W uszach nie słyszałam ani bzyczenia, ani szumu powietrza spowodowanego niezwykłą szybkością mojego biegu, tylko dzwonienie. Dzwonienie, które zdawało się wbijać we mnie jak chropowate igły. On na mnie patrzył. Patrzył szeroko otwartymi, czarnymi oczami.

Opowiadania na letnie noceWhere stories live. Discover now