Smak Indii

30 3 1
                                    

@page { margin: 2cm } p { margin-bottom: 0.25cm; line-height: 120% }Prolog

Śniło mi się, że jestem uwięziona w ciemnym pomieszczeniu. Leżę pod ścianą i wpatruję się w szczeliny między cegłami. Podążam wzrokiem coraz wyżej, ale wydaje mi się, że ściana nie ma końca. Tak jakbym siedziała w studni. Po wilgotnych, szaroburych cegłach ściekają kropelki wody.

Wtedy orientuję się, że nie jestem sama. Pojawiają się inni więźniowie. Starsza kobieta i dwóch mężczyzn. Rozmawiają między sobą w jakimś nie znanym mi języku. Chyba się naradzają. Czy przeciwko mnie? Wyższy z mężczyzn podchodzi i nachyla się nade mną. Wstrzymuję oddech.

- Dobrze się czujesz?

- Tak – odpowiadam bezwiednie. - To znaczy... Trochę mi słabo.

- Musisz odpocząć. Spróbuj się zdrzemnąć.

- Dobrze.

Mężczyzna okrywa mnie kocem i odchodzi. Chyba zaczynam go lubić. Jest w moim wieku i ma miły głos. A czy ja mu się podobam? Ciężko powiedzieć.

Teraz podchodzi do mnie kobieta. Ma ciemną, ziemistą cerę i zupełnie siwe włosy. Jej twarz pokrywa siatka zmarszczek.

- Co tu robisz? - odzywam się pierwsza, niespodziewanie dla siebie samej. Moje usta formułują pytanie, zanim jestem w stanie pomyśleć. - Myślałam, że trzymają cię w Malan Gam.

- To prawda, ale wczoraj przywieźli mnie tu. Nie wiem po co – wzrusza ramionami staruszka.

- I co teraz z nami będzie?

- Nie mam pojęcia, Jagodo. Być może czeka nas koniec – zawiesza na chwilę głos. Skąd zna moje imię? Próbuję sobie przypomnieć, czy się gdzieś nie spotkałyśmy, ale nadaremnie. - Koniec świata, jaki znamy w obecnej postaci. A co dalej? Czasem konieczna jest zagłada, aby życie mogło się odrodzić.

Jej głos brzmi znajomo, choć jestem pewna, że nigdy wcześniej jej nie widziałam. Nic z tego nie rozumiem. Co to za dziwne miejsce? Kim są ci ludzie? Skąd mnie znają? I co to za koniec świata?

Nagle drzwi naszej celi otwierają się. Dwóch ponurych mężczyzn bierze mnie pod ręce i wyprowadza na zewnątrz. Blask, jakby lampa przystawiona do twarzy. Momentalnie zamykam nie przyzwyczajone do światła oczy. Ponownie spowija mnie ciemność. Słyszę szczęk otwieranej zasuwy, a potem zaczynamy wchodzić po jakichś schodach. Trzymając się ściany, po omacku odnajduję kolejne stopnie. Nagle coś mnie zatrzymuje. Zapach. Coś znajomego, tylko co? No tak, przecież dobrze to wiem. Mam to na końcu języka...

Rozdział I

- Bigos! – wykrzyknęłam na głos, podrywając się z łóżka. Senny koszmar skończył się jak ucięty nożem. Dziwne postacie zniknęły. Znajdowałam się w swoim warszawskim mieszkaniu, sama. I wyraźnie czułam bigos.

- Czyżby Brysiakowa? Ale o tej godzinie?

Wyjrzałam za okno. Warszawa znajdowała się w stanie klęski żywiołowej. Śnieg, który najwyraźniej zaczął sypać w nocy, do godziny siódmej utworzył na ulicach nieprzejezdne zaspy. Parkingi i pobocza zamieniły się w długie, jednolite rzędy białego puchu. Czasami ciężko było się zorientować, gdzie kończy się jedno auto, a zaczyna drugie. Z wysokości drugiego piętra szeroka ulica Wyspiańskiego przypominała pawilon terakotowej armii cesarza Qin Shi, tyle że miejsce figur piechurów zajęły uwięzione w śniegu samochody, a w archeologów wcielili się właściciele pojazdów, którzy z miotełkami w dłoniach desperacko próbowali przywrócić im pierwotną bryłę. Zerknęłam na kalendarz. Był dwudziesty trzeci grudnia.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Aug 19, 2017 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Smak IndiiWhere stories live. Discover now