Pomimo tego, że Harry próbował podratować wcześniej jej wygląd paroma zaklęciami, nie prezentowała się najlepiej. Spojrzał na nią ze współczuciem, a potem usiadł na sąsiadującym z tym jej łóżku, znajdując się dokładnie naprzeciwko. Nigdy nie sądził, że zakocha się w takiej dziewczynie. Była tak inna niż wszystkie poprzednie. Nawet teraz, bez makijażu, z nieułożonymi włosami i podartej sukience wydawała mu się piękna.

Uśmiechnął się w ten swój typowy sposób i pochylił się, ujmując jej drobną rękę w swoją znacznie większą dłoń.

Przez chwilę patrzyła na niego z obojętną miną, jednak po jakimś czasie, w którym to nie mogła wyrzucić z siebie ani jednego słowa oddającego to, jak właściwie się czuła, nie wytrzymała. Jej oczy momentalnie się zaszkliły, a ona sama po raz kolejny wybuchła płaczem.

-Nienawidzę cię, Malfoy-powiedziała roztrzęsionym głosem. Spojrzała na niego swoimi wielkimi, czekoladowymi oczami, próbując powstrzymać obficie spływające po policzku łzy. Draco miał na sobie zakrwawioną koszulę, którą miał poprzedniego wieczoru. Czarne spodnie były brudne i gdzieniegdzie poobdzierane, a on sam miał na twarzy wielkiego siniaka i parę skaleczeń. Jej uwadze nie uszło też ogromne rozcięcie na piersi, które zdawało się już goić.

-Gdzie byłeś całą noc?-spytała, widząc, że chłopak nie zamierza odpowiedzieć na jej wyznanie nienawiści. Postanowiła na moment odłożyć swoje żale i poświęcić nieco uwagi Malfoyowi, który szczerze powiedziawszy, nie prezentował się najlepiej. Był zmęczony tak samo jak ona i w dodatku ranny. Zmarszczyła brwi ze zmartwieniem.

-Obezwładniłem Willa wczoraj wieczorem, ale było za ciemno, żeby wrócić do szkoły. Nie znalazłbym drogi do zamku-był spokojny i opanowany. Jak zwykle. Z łagodnym wyrazem twarzy przyglądał się dziewczynie, czując w środku jakąś wielką ulgę i radość. Myśl, że nie musi się już o nią martwić, bo tu dotarła i jest bezpieczna napawała go wewnętrznym spokojem.

-Co z Willem? I z Wiktorem? Przypomniał coś sobie?-spytała po dłuższej chwili milczenia, czując narastającą ciekawość. Teraz, kiedy nie musiała już martwić się o Malfoya, coraz więcej pytań pojawiało się w jej głowie.

-Will najpewniej właśnie kwateruje się w przytulnej celi w Azkabanie, a Krum...-westchnął z obrzydzeniem i zdegustowaniem, jakby zły, że dziewczyna w ogóle o niego pyta. -Wątpię, żeby go zamknęli-przyznał z nieukrywanym zawodem. -Nie dość, że jest sławny, to użyto na nim Imperiusa... Postradał zmysły. W najgorszym wypadku skończy w Mungu.

Dziewczyna kiwnęła głową ze zrozumieniem, po czym spuściła wzrok i wydała z siebie ciche westchnięcie. Nie miała pojęcia jakim cudem Draco był taki opanowany... Zawsze radził sobie z emocjami, podczas gdy ona siedziała roztrzęsiona na łóżku, ledwo powstrzymując drżenie dłoni. Czuła się przy nim słaba i bezradna i żałosna, bo podczas gdy to on musiał zmierzyć się z prawdziwym niebezpieczeństwem, to ona zachowywała się tak, jakby ktoś rzeczywiście ją skrzywdził.

-Co z twoimi ranami?-spytała cicho, ze smutkiem skanując jego przesiąkniętą krwią koszulę. Było jej tak strasznie głupio, że narażał się z jej powodu, bo była wystarczająco naiwna by biec za Wiktorem.

-Goją się-odparł krótko, zaczynając bezmyślnie bawiąc się jej palcami. Jego ręka łagodnie sunęła wzdłuż jej nadgarstka, co jakiś czas zaciskając się na jej dłoni. -Byłem śmierciożercą, pamiętasz? Wiem co się robi w takich sytuacjach. Z tobą wszystko w porządku?-jego spojrzenie przeskanowało jej twarz, próbując doszukać się najmniejszej oznaki, że poza zadrapaniami zadanymi jej przez gałęzie, jest ranna. Ale nic jej nie było. Pani Pomfrey się o nią zatroszczyła.

-Wszystko dobrze-mruknęła smutno, zdobywając się na blady uśmiech, który posłała w jego stronę. Po raz kolejny to on się o nią martwi. -Czy ty się w ogóle bałeś?-spytała, wciąż zażenowana tym, jak bardzo to przeżywa. Była pewna, że przesadza, skoro Malfoy jest taki spokojny.

Coś PrawdziwegoWhere stories live. Discover now