Rozdział 8

2.7K 167 5
                                    

-Nie.

Przełknęła ze skrępowaniem ślinę i odchrząknęła, patrząc na niego z najwyższą powagą. Próbowała nie złamać się pod naporem spojrzenia jego stalowoszarych oczu, dumnie unosząc przy tym głowę.

-Nie-powtórzyła uparcie, jakby pragnąc upewnić samą siebie, że to poprawna odpowiedź. Przez moment zastanawiała się, czy w ogóle ją usłyszał. Nie takiej reakcji się spodziewała. Malfoy, któremu się odmawiało wyglądał zwykle raczej inaczej. Tak się jej przynajmniej wydawało.

Ale on nie walnął pięścią w ścianę, nie pobił jej, nie wrzeszczał, nie przeklinał, ani nawet nie odszedł. Po prostu stał i się na nią patrzył.

-Dlaczego nie?-spytał po dłuższej, niezwykle uciążliwej chwili milczenia, podczas której zaczęły ją dopadać wyrzuty sumienia.

-A niby dlaczego tak?- w jej oczach kryła się wątpliwość. W jej sercu wciąż istniała dziura, którą wypalił. Zadał jej w przeszłości mnóstwo bólu. Gdzieś tam miała jednak świadomość, że jest już zupełnie innym człowiekiem. -Nawet jeśli bym chciała, nie potrafiłabym Malfoy.

-No ale dlaczego?-spytał, ciężko wzdychając. Oczywiście, że miał świadomość jak bardzo ją skrzywdził. Po prostu nie rozumiał, czemu nie dostrzegała jak bardzo mu na tym zależało. Przecież się zmienił. Trochę.

-Bo każde nazwanie mnie szlamą, Malfoy, każda cholernie głupia kłótnia i to jak zawzięcie próbowałeś mnie upokorzyć bolało mnie zbyt mocno. Nienawidzisz mnie-powiedziała, spuszczając wzrok. To nie przychodziło jej łatwo. Potworna świadomość, że to właśnie dzięki niemu zaliczyła swój pierwszy, spowodowany czyimiś słowami płacz w damskiej łazience. Że przychodziła tam za każdym razem, kiedy udawanie twardej, niezależnej dziewczyny było po prostu zbyt trudne. Oczywiście, że starała się nim nie przejmować. Nigdy nie traktowała go jako kogoś, kogo komentarze zawładnęłyby nad tym jak się postrzegała. Ale z każdym dniem obniżał jej poczucie wartości. Był po prostu okropny.

-A tak naprawdę?-spytał całkiem poważnie. Przecież nigdy nie zapędziłby jej w depresję. Doskonale wiedział, że była za silna. Musiał istnieć inny powód, który chciał poznać. To przez nią nękały go największe wyrzuty sumienia i chciał to zakończyć. Gdyby tylko mogła mu wszystko powiedzieć.

-To nieistotne-stwierdziła krótko. -Nie dam ci czystej karty. Zapomnij, że cię o coś w ogóle prosiłam-jej głos nie był już taki pewny siebie. Odwróciła się i ze spuszczoną głową odwróciła się, zmierzając w stronę wieży Gryffindoru. Była najzwyczajniej zła. Ron wyprowadził ją z równowagi, prawie zaczęła zwierzać się Malfoyowi, a do tego Wiktor któremu wysłała swoją odmowę, a z którym naprawdę chciałaby się spotkać, był gdzieś po drugiej stronie Europy.

Nie odeszła daleko, bo Draco postanowił jednak całe szczęście coś zrobić i złapał ją za nadgarstek, zmuszając by odwróciła się w jego stronę. Trochę ją zaskoczył. To nie było mocne szarpnięcie jakim obdarzył ją Ron. Malfoy zrobił to zdecydowanie, ale lekko, za co była mu w duchu bardzo wdzięczna.

Westchnęła głęboko, przygotowując się na jego słowa, jednocześnie patrząc prosto w jego szare oczy, w których widziała jak analizuje to, co chce powiedzieć. Jej twarz była poważna, jednak dało się w niej dostrzec coś w rodzaju uległości i strachu. Wiedziała, że nie ma wyjścia, chłopak nie odpuści. Musiała mu to powiedzieć i gdzieś w głębi serca czuła, że mu się to należy. Że musi wiedzieć, jeśli chce ją zrozumieć.

-Pamiętasz jak ja, Harry i Ron trafiliśmy do twojego domu złapani przez szmalcowników?-spytała, drżąc na same wspomnienie tamtego dnia. Widziała jak w oczach chłopaka pojawia się błysk rozpoznania, a on otwiera usta, jednak nie dała mu dojść do słowa. Szybko zaczęła mówić:

Coś PrawdziwegoWhere stories live. Discover now