Przez brutalne morderstwo jednego z uczniów szkoła została zamknięta do odwołania, a większość uczniów zostało przeniesionych tymczasowo do innych szkół. Fis jako oficjalny gracz, musiał ukrywać swoje uczestnictwo, w nowym otoczeniu. Przechodząc przez szkolne korytarze co chwila słyszał o zabójstwie z jego szkoły, stresowało go to że ludzie zaczęli jeszcze bardziej interesować się grą a tym samym graczami. Z ust nie schodził im temat Rusta, czyli pierwszego w rankingu oraz Howsa czyli ostatniego.
- Aktualny ranking dotyczy 50 osób, każdy został albo rozpoznany lub kogoś zabił. Więc jakim cudem Hows pozostał na samym końcu bez niczego? - Powiedział jeden z tłumu ludzi na korytarzu.
Fis zatrzymał się i oparł o ściane, jednocześnie zakładając słuchawki ale nie puszczając muzyki by podsłuchać rozmowę.
- Myślę, że chce pozostać niewidocznym.
- No tak, ale będzie musiał kogoś zaatakować.
- Albo ktoś jego, tylko skąd będą wiedzieli kogo atakować?
W tamtym momencie bohater dostał "olśnienia", wymysił idealny sposób na granie w gre i prowadzenie spokojnego życia. Odszedł spokojnie od ściany i z pewnym siebie uśmiechem podążał do swojej klasy.
- A więc, wystarczy że będę ujawniać się tylko przed ofiarami które mogę z łatwością pokonać. Przecież nie lubie niepewnych inwestycji. - Pomyślał chłopak, jednocześnie usuwając uśmiech ze swojej twarzy tuż przed wejściem do klasy.
Rozglądając się po klasie zauważył kogoś nowego. Był to chłopak o delikatnie rudych,dłuższych włosach zaczesanych do tyłu. Był bardzo dobrze zbudowany, lecz nadal szczupły. Stał tyłem przy tablicy rozmawiając z innymi uczniami, w tym momencie bohater zauważył dużą zabliźnioną rane na prawej łydce chłopaka. Fis, usiadł do ławki na samym końcu klasy przy oknie. Patrzył się na chłopaka podejrzliwym i pewnym siebie wzrokiem. Po jakimś czasie nastolatek wyczuł na sobie czyjeś spojrzenie, odwrócił się delikatnie i ich oczy się spotkały. Nowy uczeń uśmiechnął się pewny siebie, i ruszył powolnym kulawym krokiem do chłopaka. Położył z hukiem obie ręce na ławce Fisa i spojrzał mu głęboko w oczy.
- Wiesz kim jestem prawda? - Zapytał rudowłosy chłopak, uśmiechając się szyderczo.
- Chcesz czegoś Rust?
- Myślałeś, że nie dowiem się iż gracz trafił do mojej szkoły? Ale spokojnie! Nie wrzucę cię na strone, potraktuje cie jako swoją inwestycje!
- Co przez to rozumiesz? - Zapytał Fis, patrząc z agresywnym spojrzeniem na Rust'a.
- Widzisz... Nie wypada mi kasować płotek, twojego rankingu. Więc nie zabije cię, dopóki ty ich nie odjebiesz.
- Nie jesteś zbyt pewny siebie? Nie wiesz nawet jak się nazywam w rankingu.
- Masz rację, nie wiem. Ale znam tych, którzy coś znaczą w tej grze! Ale ty do nich nie należysz - Odpowiedział roześmiany Rust.
Ich rozmowe przerywa dzwonek na lekcje, bohater delikatnie uśmiechnął się i spojrzał pewnym siebie wzrokiem na swojego przeciwnika.
- Zabieraj się z mojej ławki. - Powiedział Fis, niskim męskim tonem.
- Pamiętaj Fis, kiedyś taryfa ulgowa się skończy. A skończy się w momencie gdy poznam twój nick na stronie. - Odpowiedział po czym spokojnym, powolnym lecz nadal kulającym krokiem odszedł do swojej ławki.
Fis, a raczej Hows śledził te grę od samego początku. W dniu dzisiejszym zna dosłownie każdego gracza, począwszy od jego nazwy po jego charakterystykę. Od małego trenował razem z ojcem właśnie do tej gry. Teraz pewnie pomyślicie, jak mógł to przewidzieć? Odpowiedź jest prosta to nie jest pierwsza edycja "Gry w Boga", od dziesiątek lat była ona odseparowywana od światła dziennego. Lecz dopiero teraz została ona całkowicie upubliczniona. Przez resztę lekcji Rust i Fis co chwile wymieniali się chłodnymi spojrzeniami. Powrót z nowej szkoły do domu zajmował mu 30 minut, w tym czasie rozmyślał nad sposobami wygranej. Chłopak jest urodzonym strategiem, potrafi analizować pare rzeczy naraz a do tego jego sprawność fizyczna i umiejętności, są delikatnie ponadprzeciętne. Jego ojciec ma aktualnie 60 lat, od kiedy skończył 13 lat został wytrenowany i wysłany na misje do najciemniejszych zakątków świata przez wojsko. W momencie, w którym skończył trzydziestkę, wziął udział w grze. I tutaj rodzi się pytanie, skoro w zasadach może przetrwać jedna osoba, to czy właśnie on ją wygrał? Odpowiedź brzmi nie! Zasady zostały napisane tak, aby uczestnicy walczyli do samego końca. Cała gra trwa rok, a na końcu pięć najsilniejszych osób zostaje wygranymi. Tym razem 30 minut minęło bardzo szybko, wszedł do domu i udał się do swojego pokoju gdzie rzucił plecak na następnie spokojnie poszedł do salonu gdzie siedział jego ojciec.
- Chcesz czegoś? - Zapytał tata chłopaka. Jak na 60 latka jest w bardzo dobrej formie, bardzo umięśniona sylwetka, żyły widoczne na jego ciele oraz widoczne blizny sugerowały, że przeszedł na prawdę bardzo dużo. Do tego łysa głowa i delikatny szary zarost wraz ze spojrzeniem, które odstraszyłoby większość ludzi, sprawia że czujesz się niebezpiecznie w jego towarzystwie.
- Już czas.
- Och, chcesz zacząć działać?
- Dobrze więc, ale pamiętaj nikt z rodziny Ergo nie przegrywa. - Odpowiedział z pewnym siebie uśmiechem ojciec.
Fis wraz z tatą, zszedł do piwnicy a w niej znajdowało się wiele tablic a na każdej wywieszone informacje o przeciwnikach. Jednak ich interesowała mapa, znajdujaca się na środku pokoju a nad nią stara lampa świącaca żółtym światłem dodając tajemniczośći temu miejscu.
- Te wszystkie kropki, które widzisz na tej mapie to, są gracze. - Powiedział chłopak, pokazując ojcu legende mapy.
- A kreski?
- Miejsca zgonów graczy. Jednak nas interesją ci żyjący, to co tutaj widzisz to ich lokalizacja w przybliżeniu do 2 kilometrów.
- Chcesz powiedzieć, że znasz lokalizacje każdego z graczy?
- Przybliżoną i tylko w teorii. - Powiedział Fis, pokazując palcem na jednego z graczy. - Ten tutaj, jest przedostatni w rankingu. Nazywa się Johny, specjalizuje się w walce wręcz zarabia na życie poprzez zawodowy boks. Wszystkie jego ofiary zostały zamordowane właśnie na ringu dlatego jest ich tak mało. Z notatek na stronie wynika, że zadaje się grupą graczy o nazwie IronFists, składająca się z dwóch bokserów, jednego kickboksera oraz trenera. Wszyscy, są graczami i mieszkaja w jednym miejscu czyli piętro nad ringiem.
- Jeżeli wejdziesz na ring zginiesz.
- Dlatego tam nie wejdę, zlikwiduję całą grupę na raz. - Odpowiedział jednocześnie spoglądając na dłonie ojca oparte o stół.
- Jak chcesz to zrobić?
- Są dwie opcje, pierwsza udostępiam ich lokalizacje w internecie z łącza o zmiennym IP, wnet na pewno ktoś ich dojedzie. A drugą jest, zabicie Johna w momencie kiedy wejdzie do martwej strefy w drodze do szatni, czyli w miejscu gdzie ani publika ani sędziowie go nie zobaczą. Dwójka bokseró będzie wówczas siedziała w wiciszonej strefie nad ringiem, jeżeli dobrze to rozegram uda mi się podciąć im gardła w tym samym momencie.
- Jeżeli tam wejdziesz to mogą cię usłyszeć.
- Żadna strefa nie jest w pełni wyciszona, kiedy znajdą ciało Johna na trybunach rozlegnie się jeden wielki chałas. Wtedy wejdę i zabije ich kiedy będą stać i patrzeć się przez szybę.
- Pozostaje kickbokser.
- On zabije się sam. - Odpowiada z pewnym siebie uśmiechem Fis.
- Sam?
- Przed samym wyjściem sprowokujesz Johna mówiąc, że tatuaż z inicjałami na udzie Morego czyli kickboksera, to tak naprawdy pierwsze litery imienia i nazwiska jego kochanki, czyli aktualnej dziewczyny Johna. - Powiedział chłopak wyciągając dłoń w strone swojego ojca. - Wybieram drugi plan, wchodzisz w to Marien?
- Wchodzę, muszę pomóc własnemu synowi. - Powiedział ojciec, ściskająć mocno dłoń chłopaka
YOU ARE READING
Gra w Boga
ActionDziesiątki, setki ludzi wciągniętych w gre, w której przetrwa jedna osoba. Przeciętny robotnik czy też uczeń, to nie gra roli. Jednak co ich łączy? Każdy z nich pragnie udowodnić swoją siłę. Zabij albo zostań zabitym, tę grę przetrwa najsilniejszy...