Może i nie byłam w najlepszej formie, ale nie stałam się też wariatką. Doskonale wiedziałam, co Dani miała na myśli. Słowo „terapia" pojawiało się wśród rozmów domowników ostatnio coraz częściej. Oczywiście, wszyscy zamierali gdy tylko pojawiałam się w pobliżu. Kilka razy udało mi się podsłuchać o czym z takim przejęciem rozmawiają. To wszystko przekraczało jednak zwykłą troskę. Zaczynałam powoli czuć się w tym domu, jak w więzieniu, z którego jakiś czas temu uciekłam.

Od pogrzebu minęły trzy miesiące. Wydawało mi się, że chociaż trochę, ból w mojej klatce piersiowej się zmniejszy. Nic bardziej mylnego. Stawał się coraz bardziej dotkliwy. W realnym świecie pomagały mi się utrzymać jedynie spotkania z Lucienem. Był moim połączeniem z tym, kim był naprawdę Jackson. Zdawałam sobie sprawę z tego, że byliśmy sobie coraz bliżsi. Lucien stał się moim kołem ratunkowym, którego kurczowo się trzymałam, by nie pójść na dno rozpaczy. Stał się moim przyjacielem w tych trudnych chwilach.

Weszłam pod prysznic, odkręciłam wodę i stałam pod strumieniem, czując minimalną ulgę dzięki spływającej po moim ciele wodzie. Ten sam rytuał odbywałam każdego dnia. Spanie, prysznic, jedzenie wmuszane przez Danielle i znów spanie. Dwa razy w tygodniu dochodziły do tego schematu spotkania z Lucienem. Nie miałam siły na więcej. Czułam się zupełnie tak, jakbym stała obok swojego życia i przyglądała się mu z nadzieją, że się w jakiś cudowny sposób odmieni.

Wychodząc z łazienki nie spodziewałam się zastać w pokoju Danielle. Zwykle po tym, jak szłam się umyć, ona wychodziła. Dziś czekała na mnie z założonymi rękami i zmęczeniem na twarzy. Miała w oczach dobrze mi znany wyraz determinacji, który wielokrotnie pokazywała, gdy każdego dnia czekała pod sypialnią Malcolma, aż ten raczy ją w końcu przyjąć.

Zerknęłam przelotnie na przyjaciółkę, po czym ruszyłam do szafy, by założyć kolejną koszulkę należącą do Jacksona. Jego ojciec przekazał wszystkie rzeczy syna w moje ręce. Emilliana nadal nie była w stanie zabrać się za ich uporządkowanie. Dla mnie były swego rodzaju talizmanem i potwierdzeniem tego, że Jackson naprawdę pojawił się w moim życiu i nie był tylko wyobrażeniem.

Kiedy wgramoliłam się z powrotem na łóżko, podeszła do mnie Danielle. Przez dobrą chwilę przyglądała mi się, nie odzywając się. W końcu jednak nie wytrzymała tego milczenia.

- To jest chore Amarylis i dobrze o tym wiesz.

- Wyjdź Danielle, proszę – powiedziałam znużona.

Wiedziałam, co chce mi powiedzieć. Nic, czego bym już nie słyszała. Czasami miałam ochotę uciec również z tego domu. Za każdym razem, gdy byłam już gotowa to zrobić, w pokoju pojawiała się równie zrozpaczona Emilliana. Siadała na fotelu koło okna i tylko wyglądała przez nie, nie powiedziawszy choć słowa. Nie potrzebowałyśmy rozmów, tylko wzajemnej obecności. Towarzyszyłyśmy sobie, obie pogrążone w bólu. Ona, po stracie ukochanego syna, ja po stracie rozpoczynającego się nowego życia. Nie potrafiłam wtedy opuścić tego miejsca. Mogłyśmy się do siebie nie odzywać, a mimo to dokładnie wiedziałam co pragnie mi przekazać.

Od dnia, w którym mój ojciec pojawił się w mieszkaniu, nie miałam ani od niego, ani od matki, czy też Tiny wiadomości. Dzwonił do mnie kontrolnie jedynie Tobias. Był jakiś przygaszony i bardzo chciałam go zobaczyć, by dowiedzieć się, co powoduje u niego ten stan. Nie miałam jednak na to siły. Podobnie z resztą, jak na cała resztę rzeczy. Chciałam tylko spać i śnić. Skoro nie mogłam mieć Jacksona na jawie, chciałam móc go oglądać i dotykać chociaż w snach.

Starałam się zachować pozory, że się trzymam i jest ze mną coraz lepiej, dopóki Malcolm nie wyszedł ze szpitala. On też pogrążył się w swoim własnym świecie. Wiedziałam, że miał koszmary. Wielokrotnie budziłam się w nocy słysząc jego krzyk. Sama też nie spałam dobrze, moje sny nie kończyły się pozytywnie, ale pewnie były i tak mniej drastyczne niż Malcolma. Jackson zawsze nagle znikał, a ja chociaż bardzo się starałam, nie potrafiłam mu pomóc. Nie wiedziałam, co zrobić, by go zatrzymać. Budziłam się i wszystko powracało do ponurej rzeczywistości bez niego.

Zakazany owocOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz