Rozdział 5

1.7K 145 6
                                    

Amy

Denerwujący dźwięk wciąż rozbrzmiewał przy moim uchu.Próbowałam ręką wymacać to cholerstwo, ale niczego nie czułam poza kilkoma niezidentyfikowanymi rzeczami, które przy okazji zrzuciłam. Chcąc nie chcąc musiałam zwlec swój tyłek z łóżka i poszukać tego wkurwiacza. Gdy tylko się podniosłam, wkurzający dźwięk nagle zamilkł. No, to już chyba jakaś pieprzona kpina! Po chwili usłyszałam głos Danielle z pokoju obok.

Dani zamieszkała ze mną dopóki jej narzeczony nie wróci do domu. Jak twierdziła, nie zamierza dłużej siedzieć samotnie na tej pieprzonej wsi. Cóż miałam jej na to odpowiedzieć? Zgodziłam się. Uśmiechnęłam się na wspomnienie jej błagalnego spojrzenia i argumentów, których chyba najlepszy prawnik by nie wymyślił.

Zatem, Danielle koczowała u mnie w mieszkaniu już od ośmiu dni. Z utęsknieniem, mimo jej wrogich słów odnośnie Malcolma, oczekiwała telefonu od niego. Przyznaję, że sama zaczynałam się martwić. Nie mogłam też zapomnieć tego odczucia, które mnie nawiedziło tydzień temu. Wyszłam z sypialni, kierując się ku głosowi Danielle. Gdy tylko ją zobaczyłam, poczułam ciarki na całym ciele. Chodziła w tę i z powrotem z telefonem przy uchu wyraźnie zdenerwowana.

– Niech pan nie chrzani, tylko odpowie na moje pytanie! Nie jest chyba zbyt trudne dla takiego umysłu jak pański?! – krzyknęła nagle. Przetarła czoło drżącą dłonią. Podeszłam do niej i objęłam. Wtuliła się w moje ramiona, a telefon wypadł jej z dłoni. – Amy, ja już nie wiem co robić. Nikt nie potrafi mi powiedzieć, gdzie jest Malcolm.

Nagle rozpłakała się. Posadziłam nas na kanapie i próbowałam ją pocieszyć. Jednak nie potrafiłam znaleźć słów, które by jej jakoś pomogły. Już wcześniej czułam, że coś się stało. Nie potrafiłam tego wytłumaczyć. Postanowiłam zrobić jedyną logiczną w tej chwili rzecz.

– Dani, dzwoniłaś do jego ojca? – zapytałam poważnie. Przez moje myśli przewijała się lista znanych mi osób, które mogły nam cokolwiek powiedzieć i uspokoić moją przyjaciółkę.

– Nie. Myślałam, że to za wcześnie. Mieli wrócić za dwa tygodnie. Ale Malcolm zawsze do mnie dzwonił. A teraz, nie mam od niego ani jednej wiadomości od sześciu dni – wychlipała, po czym wzięła podaną przeze mnie chusteczkę i zaczęła wycierać zaczerwieniony nos.

– Dobra, ja dzwonię do ich ojca. Może coś wie.

Wybrałam numer do Johna Andersona. – Witaj, Amarylis – odezwał się po chwili głęboki głos, tak podobny do Jacksona, że przez chwilę zamarłam. Szybko jednak doszłam do siebie.

– Dzień dobry, panie Anderson – odparłam, myśląc jak właściwie mam zadać nurtujące nas pytanie.

– John. Amarylis, proszę mów mi po imieniu. Wszyscy próbują mnie postarzać, a ja przecież jeszcze nawet nie doczekałem się wnuków – zaśmiał się z własnego żartu.

Jezu! Co za człowiek! Normalnie, gdyby nie była to poważna sprawa pewnie mnie też by to rozbawiło. Jednak teraz potrafiłam myśleć tylko jednotorowo.

– Zatem, John. Miałeś może jakieś informacje na temat Malcolma i Jacksona? Danielle martwi się, bo Malcolm nie odzywa się już od tygodnia. – Po drugiej stronie słuchawki zapadła cisza, która moim zdaniem nie wróżyła niczego dobrego.

– Amy, oddzwonię do ciebie jeśli się czegoś dowiem, dobrze? – odezwał się w końcu, mówiąc tak szybko, że ledwie rozumiałam słowa, które wypowiadał. Po chwili usłyszałam już tylko dźwięk przerwanego połączenia.

I co? – odezwała się w końcu Danielle, o której zupełnie zapomniałam, próbując zrozumieć dziwną przerwę, zanim John mi odpowiedział.

Zakazany owocOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz