Rozdział 9

1.4K 131 2
                                    

Amy

- Iskierko, obudź się – usłyszałam przyjemny szept tuż koło ucha. – Kochanie, czy ty zamierzasz przespać całe nasze życie?

Uniosłam ociężałe od snu powieki. Musiałam ujrzeć człowieka, który mówił do mnie z pełnią szczęścia. Uśmiechnęłam się na widok roziskrzonego spojrzenia, intensywnie zielonych oczu, mojego kochanego mężczyzny. Podniosłam dłoń, przesuwając nią z czułością po jego gładkim policzku.

- Tęskniłam za tobą – powiedziałam z miłością.

- Jestem tu, i nigdzie nie zamierzam się ruszać.

Tak ukochana przeze mnie twarz zbliżyła się. Poczułam lekkie, niczym piórko, muśnięcie warg. Ten delikatny pocałunek, nie został jednak pogłębiony. Spojrzałam na mężczyznę, który miał wymalowane iście szatańskie rozbawienie na twarzy. Trzepnęłam go w ramię, na co się tubalnie zaśmiał, powstrzymując moje dłonie przed kolejnym atakiem.

- Czy ty zawsze musisz mnie bić? – zapytał z rozbawieniem, przytrzymując moje ręce tuż nad głową.

- Owszem, jeśli będziesz się ze mną nadal tak perfidnie droczyć.

- Skarbie, w droczeniu się jest najlepsza zabawa – zamruczał, całując tym razem mocno moje spragnione usta.

- Chciałabym, aby tak było już zawsze – wyszeptałam, gdy pozwolił złapać nam oddech. – Tylko ty i ja. Nic więcej.

- Przecież to jest na zawsze – odparł z pewnością siebie, tak dobrze przez mnie zapamiętaną. Zawsze miał w oczach tę niezbitą pewność, że wszystko będzie dobrze.

- Kocham cię, tak bardzo, że to aż boli.

- Wiem, ale musisz być silna. Jesteś dla mnie wszystkim, Liss.

Po raz kolejny chciałam przyciągnąć go do siebie, jednak nagle zniknął. Podniosłam się spanikowana, rozglądając się na wszystkie strony.

- Jacksonie! – panika w moim głosie była coraz większa – Jackson! Gdzie jesteś?!

Zeszłam z łóżka, próbując dostać się do drzwi. Coś mnie jednak przed tym powstrzymywało. Miałam wrażenie, że wokół moich ramion zaciska się jakaś obręcz, skutecznie mnie unieruchamiając. Poczułam oplatający się wokół mnie sznur. Zaczęłam się szamotać, by jak najszybciej się uwolnić z pęt.

- Amy! Na litość boską! Amy! Obudź się!

Usiadłam nagle spanikowana na łóżku, zdając sobie jednocześnie sprawę z tego, że tylko śniłam. Zasłoniłam dłońmi twarz, która była cała zlana potem. Moje ciało było rozpalone, jakbym miała gorączkę.

- Jezu, Amy! Aleś mnie wystraszyła!

Gdy spojrzałam w górę, zobaczyłam pochylającą się nade mną, dobrze znaną mi twarz Danielle. Widziałam przerażenie w jej oczach. Wiedziałam, że się o mnie martwiła, z resztą jak wszyscy. Denerwował mnie fakt, że przyprawiałam im dodatkowych trosk.

- To był tylko sen – wyszeptałam z rozpaczą, bardziej do siebie, niż do przyjaciółki.

- Amy... Ja poważnie się o ciebie martwię – powiedziała cicho Danielle. – Myślę, że potrzebujesz pomocy. I nie patrz tak na mnie! Ty też doskonale zdajesz sobie z tego sprawę!

Podniosłam się szybko z łóżka, co nie było pomysłem roku. Od razu zakręciło mi się w głowie, jednak robiłam wszystko, by tylko Danielle niczego nie zauważyła. Miałam dosyć tych spojrzeń, pełnych litości wiecznie posyłanych w moją stronę. Nie patrząc więcej na przyjaciółkę, skierowałam się do łazienki, zamykając za sobą drzwi. Oparłam się o nie i zrobiłam kilka głębszych wdechów.

Zakazany owocOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz