***

-Wiesz, jak się tego w ogóle używa?- spojrzałam na uśmiechniętego Irwin'a, który skrzyżował ręce na klatce piersiowej.

-Nie, ale od tego jest tamten przystojniak- wskazałam palcem na wysokiego szatyna, który widząc, że o nim rozmawiamy, podszedł do nas powolnym krokiem.

-Cześć wam!- musiałam powstrzymać się, żeby nie otworzyć buzi z wrażenia.

Chłopak był tego samego wzrostu, co Irwin, miał kruczoczarne włosy i równie ciemne oczy, w które mogłabym wpatrywać się godzinami. Jego mocny zarost dodawał mu powagi, a jego opinająca koszulka uwydatniała zarys jego sześciopaku.

-Hej- odpowiedziałam nieco ciszej, starając się, aby mój głos brzmiał normalnie, ale przez tego kolesia, nogi same się pode mną uginały.

Ashton chyba poczuł się zagrożony, ponieważ przyciągnął mnie do siebie, przyciskając do swojego boku.

-Możemy już wejść?- spytał zniecierpliwiony i jestem prawie pewna, że słyszałam, jak przerwócił oczami.

-Pewnie!- wskazał gestem dłoni, na które stanowiska nas przydzielił -Pan zajmie trzeci tor, a pani piąty.

-Mam nadzieję, że nie zrobisz sobie krzywdy, kochanie- spojrzałam w stronę oddalającego się blondyna i uśmiechnęłam sztucznie.

-Spokojnie, ten miły pan wszystko mi pokaże- puściłam mu oczko, po czym parsknęłam cicho widząc, że uśmiech loczka zniknął z jego twarzy.

Irwin zmroził mnie spojrzeniem, po czym wszedł na swój tor i założył wielkie słuchawki.

-Więc...- odwróciłam się w stronę bruneta -Jestem Matheo- wysunął w moją stronę dłoń, uśmiechając się szeroko, czego nie mogłam nie odwzajemnić.

-Skylar- uścisnęłam jego dłoń, po czym skierowałam się w stronę mojego toru -Mógłbyś być tak miły i pomóc mi z tym sprzętem?- skinęłam w stronę dość sporych rozmiarów pistoletu, leżącego na stoliku obok mnie. W filmach wydają się mniejsze...

-Jasne!

Ubraliśmy ogromne słuchawki, a Mat dokładnie pokazał mi jak i gdzie strzelać, a po pół godziny już sama celowałam w tarczę w kształcie człowieka, co po każdym kolejnym strzale, podobało mi się coraz bardziej.

Wyobrażałam sobie, że tarcza to osoby, które najchętniej bym usunęła i z uśmiechem celowałam spluwą w sam środek głowy. Wiem, wiem... To strasznie sadystyczne i chore, ale kiedy czas dobiegł końca i musiałam opuścić tor, czułam się zrelaksowana i bardziej zadowolona z życia.

-Nieźle strzelasz, jak na pierwszy raz- wymieniliśmy z brunetem uśmiechy, a mój wzrok rejestrował Irwin'a idącego w naszą stronę -Wiem, że może to głupie, ale... dasz mi swój numer telefonu?

Ashton słysząc to, zatrzymał się wpół kroku i patrzył prosto na mnie z szeroko rozwartymi oczami.

-Yy... Raczej nie... Znaczy, na pewno nie- odparłam, zmieniając nogę, na której stałam -Mam chłopaka.

-Zawsze warto spróbować- chłopak wzruszył ramionami i odszedł jakby nigdy nic, idąc w stronę grupki dziewczyn, które właśnie pojawiły się na sali.

-Widzę, że Twój Romeo się znudził i poszedł wyrywać inne- spojrzałam na loczka, który już stał obok mnie, z założonymi rękami na klatce piersiowej.

-Nie jestem kwiatkiem, żeby mnie wyrywać- przewróciłam oczami, po czym chwyciłam blondyna za rękaw kurtki, którą miał na sobie i pociągnęłam w stronę wyjścia -Chodź, zazdrośniku!- krzyknęłam do niego, kiedy ten wlókł się za mną.

-Wcale nie byłem zazdrosny!- odparł, kręcąc głową.

-Ja wiem, że byłeś- szepnęłam teraz sama do siebie, uśmiechając się pod nosem.

Po opuszczeniu budynku, poszliśmy jeszcze do najbliższej pizzerii i zjedliśmy kolację, zanim wróciliśmy do domów.

-Musimy kiedyś to powtórzyć- stwierdziłam, podchodząc do drzwi klatki schodowej w mojej kamienicy i zaczęłam grzebać w torbie za kluczami.

-Jak dla mnie super, a nawet lepiej- Iriwn mruknął, opierając się o ścianę kamienicy -Przynajmniej ten typ nie będzie Cię już podrywał...

-I Ty mi mówisz, że nie jesteś zazdrosny?- zaśmiałam się, podnosząc na niego na chwilę wzrok -Dobre sobie... Mam!- wyjęłam klucze z czeluści mojej torby, po czym otworzyłam drzwi -Wejdziesz na chwilę?

-Tylko na chwilę- poruszył dwuznacznie brwiami, na co wywróciłam oczami -Niestety, ale nie dzisiaj. Muszę jeszcze dokończyć projekt do Cola...

-Nawet mi o nim nie przypominaj- syknęłam, zamykając na chwilę oczy -Ten człowiek jest jakiś chory psychicznie! Dzisiaj upomniał mnie pięć razy, chociaż siedziałam cicho, jak nigdy mi się nie zdarza i dostałam karną pracę na czwartek- zacisnęłam mocno pięści, chcąc się uspokoić.

-Na jaki temat?

-Organizm człowieka jako zintegrowana całość- blondyn westchnął ciężko, jakby chciał, żeby z tym wydychanym powietrzem, ulotniła się cała złość naszego profesora.

-Wiesz, że zakres tej pracy obejmuje paręnaście tematów?

Teraz to ja westchnęłam sfrustrowana.

-Wiem. Muszę to zaraz zacząć ogarniać- wywróciłam oczami, poprawiając torebkę na ramieniu -Nigdy nie uda mi się napisać tego w dwa dni! A właściwie jeden i dwie noce!

-Przyjadę jutro do Ciebie i pomogę Ci to skończyć.

-Nie chcę Cię wykorzystywać- skrzywiłam się -Ty już wycierpiałeś swoje.

-Spoko! Niektóre te tematy robiłem na swoje prace, więc część z nich będziemy mieć z głowy. Teraz idź spać i jutro się tym zajmiemy na spokojnie- przyciągnął mnie do siebie i mocno objął ramionami.

-Skoro nalegasz- wtuliłam się w jego ciepłą klatkę piersiową, wdychając zachłannie jego perfumy.

-Do jutra- blondyn skradł mi szybkiego całusa, po czym zaczął kierować się w stronę parkingu, gdzie zaparkował samochód.


It's just a bet || Ashton Irwin || ZAKOŃCZONEWhere stories live. Discover now