- To nie takie proste. - Zaśmiałam się. - Ale jeżeli będzie miał taki zamiar spróbuję go powstrzymać.

- W tobie nadzieja. - Zaśmiał się Roger. - To do niedzieli! - Powiedział i wyszli z domu.

Boję się że ich zawiodę co do nie spalonego domu. I chyba słusznie.

Usłyszałam kroki więc wyszłam z przed pokoju i podeszłam do schodów z których schodził Luke. W rękach trzymał karton wódki i miałam wrażenie,że zaraz spadnie razem z tym alkoholem.

- No co się tak patrzysz?! - Krzyknął. - Pomogłabyś mi.

Prychnęłam tylko i zaczęłam wchodzić po schodach na górę.

- Pomogę ci tak samo, jak ty podwiozłeś mnie do domu. - Szepnęłam stojąc na tym samym schodku, co on i zaczęłam wchodzić dalej.

Pierwsze, co to muszę wybrać sobie ubranie. Iss chyba jednak miała rację i nie mogę iść na imprezę w czarnych rurkach i koszulce z mrocznym jednorożcem.

Z walizki wygrzebałam czarne rurki z dziurami i biały przewiewny top na ramiączkach, który włożyłam do spodni. Następnie walizkę schowałam pod łóżko Hemmingsa tak jak sobie życzył i poszłam do łazienki, aby się pomalować.

Burgundowe usta, czarna kreska z jaskółką na oku oraz wy tuszowane rzęsy i makijaż skończony. Następnie chwyciłam za prostownicę i podkręciłam subtelnie końcówki włosów a przód związałam w góry w kucyczka.

Do ósmej miałam jeszcze  trochę czasu więc postanowiłam zejść na dół i zjeść coś aby bardzo się nie nawalić. Zawsze, jak przed piciem więcej zjem to mogę więcej w siebie wlać.

Zeszłam po schodach, a w moje oczy rzucał się tylko a l k o h o l. Był wszędzie tak samo jak czerwone kubeczki.Było także dużo paczek chipsów. Tak na oko z jakieś trzydzieści?

Blondyn leżał na kanapie oglądając telewizję i nie zwrócił na mnie nawet uwagi więc od razu weszłam do kuchni. Chciałam sobie zrobić kanapkę ale nie miałam nawet na to miejsca ponieważ wszędzie było co? Alkohol!

W lodówce były dwa kawałki pizzy z wczoraj więc postanowiłam je sobie odgrzać w mikrofali. Co prawda nie była to moja najukochańsza pizza, bo była to hawajska, ale jak ściągnie się ananasa to nie jest tak źle jak mogłoby się wydawać.

Do czerwonego kubeczka wlałam sobie coli i zaczęłam jeść moją pizze wygrzebując z niej kawałki ananasa. Po skończeniu jedzenia i picia kubeczek zgniotłam i rzuciłam gdzieś między butelki wódki.

Nikt nie zauważy.

- Jest za piętnaście dwudziesta. - Blondyn cały ubrany na czarno wszedł do kuchni. - Idź do siebie, bo zaraz ktoś może przyjść. - Powiedział nie podnosząc nawet wzroku z ekranu telefonu.

Mruknęłam cicho i zeszłam z krzesła. Kiedy przechodziłam obok chłopaka ten dopiero na mnie spojrzał swoimi niebieskimi oczami.

- Nie wyglądasz, aż tak źle jak zazwyczaj.

- Mam to traktować jako obelgę czy komplement? - Skrzyżowałam ręce na piersi i spojrzałam na chłopaka.

- To i to.. - Mruknął wchodząc w głąb kuchni.

Chyba zapiszę sobie ten dzień w kalendarzu, bo te słowa Hemmingsa kierowane do mnie to tak trochę jakby normalny chłopak powiedział dziewczynie, że ładnie wygląda.

Ale Luke Hemmings nie jest normalnym chłopakiem.

Założyłam na stopy czarne vansy i wyszłam z jego domu najpierw rozglądając się czy nikt czasami nie zbliża się do posiadłości.

Living With The Enemy - Hemmings Where stories live. Discover now