Rozdział 6 - Prawda czy fałsz. Part 1

505 43 11
                                    

Nowy Orlean, 2013

Przez ostatnie dni mało się zdarzyło. W ogóle nie wychodziłam z domu. Byłam na siebie zła za to co zrobiłam. James mnie oczarował a ja poddałam się jego urokom tak jak kiedyś. The Strix i Lucien zadomowili się w mieście i nie mają zamiaru go opuścić.

Potrzebowałam czyjejś rady a osoba której najbardziej ufam znajduję się tysiące kilometrów ode mnie i nie odbiera moich telefonów. Jedyne co mi po zostało to zostawienie jej kolejnej wiadomości.

- Hej. To znowu ja. Proszę oddzwoń do mnie kiedy znajdziesz wolną chwilę. Naprawdę muszę z tobą pogadać Rebekah.

Usłyszałam jak dzwi wejściowe się otwierają. Freya przyszła pilnować Hope ponieważ Davina nakazała dziś Hayley robić za jej ochroniarza w czasie Fête de Cadeau, a ja zgodziłam się iść z nią żeby oderwać się od moich myśli. Co będzie łatwe zważając na fakt że od rana w całym mieście grają jazz na parę.

Zeszłam na dół do salonu gdzie obie kobiety gapiły się w okno. Blondynka trzymała malutką. Podeszłam do nich.

- Co się dzieje? - spytałam

- Spójrz na ulicę. - powiedziała Freya wskazując na balkon

- Ja go nie znam, Freya też nie czyli to wszystko musi być dla ciebie. - dodała Hayley

Przewróciłam oczami. Otworzyłam drzwi na balkon, usłyszałam grającą gitarę i kogoś śpiewającego moją ulubioną piosenkę.

"Earth angel, earth angel. Will you be mine? My darling dear, love you all the time. I'm just a fool, a fool in love, with you."

Spojrzałam na dół. Chłopakiem z gitarą okazał się być Robbie. Ciemny blondyn uśmiechał się od ucha do ucha kiedy śpiewał.

- Co ty robisz? - zawołałam rozbawiona

Robbie spojrzał na mnie i mocnej się uśmiechnął. Chłopak przestał grać i odłożył gitarę do futerału.

- Nie mogłem znaleźć głośników. Wtedy przypomniało mi się że umiem grać na gitarze. - odpowiedział

- Nie o to mi chodzi.

- Wydawałaś mi się smutna więc postanowiłem poprawić ci humor. - oznajmił tym razem nieco poważniej

W tym momencie chciałam zejść na dół, powiedzieć mu całą prawdę i mieć nadzieję że on mi przebaczy. Tyle że on na to nie zasługuje. On nie zasługuje by przeze mnie cierpieć. To ja spiepszyłam sprawę. Ja. Nie Robbie.

- Zejdź na dół. Pójdziemy gdzieś i pogadamy. - krzyknął odrywając mnie od myśli

Odwróciłam się i weszłam z powrotem do mieszkania. Kobiety przyglądały mi się z podejrzanym uśmiechem. Hayley ma nadnaturalny słuch. Musiały podsłuchiwać.

- Ja.. - zaczęłam

- Idź. Sama poradzę sobie z Daviną. - oznajmiła Hayley

- Jesteś pewna?

- Tak! Biegnij za nim on się rozmyśli.

- Baw się dobrze! - powiedziała blondynka za nim opuściłam mieszkanie.

Zbiegłam na dół. Nie użyłam wampirzej szybkości bo byłaby to podejrzane. Kiedy zobaczyłam Robbiego w tle innych ludzi, chłopak pomachał do mnie a jego pies próbował się wyrwać by przybiec do mnie.

- Hej!!! - uśmiechnęłam się i przykucnęłam przy Zeusie by go pogłaskać

- Jak to możliwe że pies dostaje więcej uwagi niż ja? - zarzartował chłopak

Wstałam i podeszłam do niego bliżej.

- Czyżbyś był zazdrosny? - zapytałam przygryzając dolną wargę

- O Zeusa?....

Przewróciłam oczami. Z Robbim nie ma nadnaturalnych problemów i zagrożeń. Koniec z tym, koniec z Jamesem. Wspiełam się na palcach i go pocałowałam by zamknąć mu buzię.

- Naprawdę bardzo, bardzo cię lubię. - szepnęłam

______

Udaliśmy się do pobliskiej restauracji na obiad. Pracownicy najpierw mieli problem z wpuszczeniem nas z psem ale kiedy Robbie nie zwracał uwagi zahipnotyzowałam właściciela by nas wpuścił i dał obiad na koszt firmy w miarach "przeprosin". Gdy skończyliśmy udaliśmy się na spacer.

- Dziękuję. Dzisiejszy dzień był czymś czego potrzebowałam od długiego czasu. - przyznałam

Chłopak zatrzymał się i złapał mnie za rękę.

- Mogę się zapytać co się dzieje?

- Ja... ostatnie kilka miesięcy były dla mnie trudne. Straciłam wiele osób ale wtedy poznałam ciebie.... - zaczęłam kiedy nagle oboje usłyszeliśmy dziwne dźwięki dobiegające z za rogu.

Chłopak podał me smycz z Zeusem i rozkazał bym została w miejscu, następnie ruszył w stronę dźwięku, a Zeus zaczął głośno szczekać.

- O cholera! - krzyknął

Bez myśli podeszłam do niego jednak zatrzymałam się kiedy zobaczyłam młodego mężczyznę z rozcziętął twarzą w stylu jokera. Szybkim ruchiem przywiązałam zmycz psa do latarni i pojawiłam się koło Robbiego który próbował pomóc mężczyźnie.

- Nie podchodź. - wystawił rękę przy czym zablokował mi drogę

Usłyszałam że serce mężczyzny nadal bije ale słabnie.

- On umiera. - oznajmiłam cicho ale wystarczająco by Robbie usłyszał

- Wiem dzwoń na policję. - prawie co krzyknął

Miałam pomysł: jeśli jakoś odwrócę uwagę Robbiego to będę mogła podać rannemu trochę mojej krwii by przeżył bez ujawniania mojej prawdziwej natury.

- Może ty zadzwoń a ja spróbuję mu jakoś pomóc.

- Po prostu zadzwoń! I poproś o detektywa Willa Kinney! - krzyknął

Nie miałam innego wyboru niż mieć nadzieję że karetka zjawi się na czas i mężczyzna przeżyje.

_____________

Odcinek: 3x05

⚜ The Originals | Bloodline [3] ⚜ PLWhere stories live. Discover now