Wyszłam do sklepu kupić produkty na śniadanie, bo lodówka świeci pustkami.
Księżniczka :*
Księżniczka. Zabrakło moja...
Spokojniejszy o mój skarb zagotowałem wodę w czajniku i zrobiłem sobie mocną kawę na rozbudzenie. Z kolorowym kubkiem w dłoni usiadłem przy oknie i rozkoszowałem się napojem. Nagle usłyszałem swój dzwonek telefonu. Ugh... już dawno miałem zmienić tę melodię. Wziąłem do ręki iPhone'a i spojrzałem na ekran. Numer prywatny.
-Proszę. - powiedziałem i odchrząknąłem aby pozbyć się mojej chrypki. Seksownej chrypki.
-Dzień dobry. Z tej strony doktor Carl Smith. Czy dodzwoniłem się do pana Harry'ego Styles'a? - co? Lekarz? Oby Blair nic nie było. Głupi jesteś Harry, ona za chwilę wejdzie przez drzwi i zaczniesz przygotowywać z nią śniadanie. Prawda?
-Tak to ja. A o co chodzi?
-Kilka minut temu na oddział przywieziono Blair Greenie. Mówiła cały czas o panu więc to do pana właśnie dzwonię. - zamarłem.
-Co jej się stało?
-W karetce straciła przytomność, a obecnie jej stan jest bardzo ciężki. Mógłby pan przyjechać do szpitala? - dobry Boże.
-Naturalnie, jaki szpital? Gdzie?
-St Thomas' Hospital w Londynie. - w Londynie?! Czyżby było aż tak źle, że przewieźli ją tam przez pół kraju?
-Będę jak najszybciej. - powiedziałem i nie żegnając się zakończyłem połączenie i jak poparzony przygotowywałem się do podróży, która nie będzie należała do spokojnych.
*****
-Szukam Blair Greenie. - powiedziałem zdyszany w stronę starszej recepcjonistki. Kobieta uniosła na mnie wzrok znad kolorowego pisma. - Mogła by się pani pośpieszyć. - dodałem głośniej.
-Już, już chłoptasiu. - dodała nieprzyjemnie mlaskając. - Jak na razie piętro 2 sala 134.
-Jak to jak na razie? - zapytałem nie będąc przygotowanym na kolejne złe informacje.
-Nie wiele jej brakuje, żeby zabrali ją do kostnicy. - dodała najspokojniej w świecie wracając do czytania. Jak to do kostnicy? Boże. Szybko popędziłem w stronę wind. Na złość obie były w drodze na inne piętra. Nie chcąc czekać przeskakując co dwa schodki wbiegałem po schodach. Nie wierzę, że jest aż tak źle z moim Słoneczkiem. Wbiegłem na odpowiednie piętro gdzie znajdował się tylko jeden, wielki oddział. Szybko znalazłem sale z numeracją 120. Zauważając, w którą stronę numery rosną rzuciłem się biegiem w głąb korytarza. Dzięki temu szybko natrafiłem na metalową tabliczkę z numerem 134. Podbiegłem do okna obok drzwi, a moje serce stanęło. Drobne ciało Blair blade, pokryte kolorowymi siniakami, owinięte w bandaże prawie zanikało wśród białej pościeli. Informacje przeżyłem, ale ten widok. Łzy wypłynęły z oczu.
-Pan Styles? - usłyszałem za sobą. Odwróciłem się w stronę głosu i ujrzałem około 45- letniego szatyna w białym kitlu.
-Tak, to ja. - powiedziałem zachrypniętym od płaczu głosem.
-Doktor Carl Smith. Mogę z panem porozmawiać? - kiwnąłem głową, gdyż nie było mnie stać na coś innego. Mężczyzna wskazał dłonią na brązowe drzwi kilka metrów dalej. Weszliśmy do gabinetu utrzymanego w brązie i beżu, przez co nie było tu już tak "szpitalnie".
-Kim jest pan dla pani Greenie? - cudownie! Nie mogę powiedzieć, że jestem przyjacielem, bo nie udzielą mi informacji.
-Jestem jej narzeczonym. - palnąłem. Ale przy dobrych wiatrach być może tak się stanie.
-Dobrze. A więc pana narzeczona została poturbowana przez samochód jadący z dużą prędkością. Na miejscu zebraliśmy od niej kilka podstawowych informacji, dzięki czemu skontaktowaliśmy się z panem. Cóż mogę powiedzieć o jej stanie. Jest ciężki. Jednak zdecydowanie lepszy jak wtedy, gdy do pana dzwoniłem. Pani Blair ma złamane żebra, skręcony lewy nadgarstek. Zaszyliśmy już wiele ran otwartych. Mało brakowało, a doszłoby do złamania kręgosłupa, więc pod tym względem pana narzeczona miała wielkie szczęście.
-Jak ona się teraz czuje? - zapytałem nie dowierzając w słowa mężczyzny. Zabiję tego gnoja, który doprowadził do tego wypadku.
-Aktualnie pani Greenie jest w śpiączce. Nie wiemy kiedy się obudzi. Może to stać się za godzinę, dwa dni, tydzień, miesiąc, a nawet rok. - powiedział, a mnie przeszły dreszcze. Rok bez mojego Skarba...
-Czy ja....mógłbym do niej wejść? - zapytałem unosząc zapłakane oczy.
-Tak. - powiedział spokojnie. - Panie Styles, wiem kim pan jest. Dlatego proszę o zachowanie dyskrecji. Nie chcę zbiorowisk pod szpitalem. Tutaj ludzie potrzebują spokoju.
-Tak, rozumiem i obiecuję, że nic takiego się nie wydarzy. Czy ja mógłbym już? - zapytałem wskazując na drzwi. Mężczyzna kiwnął głową, a ja jak wystrzelony z procy pojawiłem się pod salą 134. Wziąłem głęboki oddech i pociągnąłem za klamkę. Wszedłem do przesadnie białego pomieszczenia, pogrążonego w lekkich ciemnościach. Podszedłem do łóżka, gdzie leżała Blair, blada jak te ściany podłączona do tysiąca aparatur. Ile bym dał żeby być na jej miejscu. Oddałbym za nią życie. I znowu pojawiły się łzy. Tym razem nie były to pojedyncze krople, a cała słona rzeka. Podsunąłem do łóżka krzesełko i usiadłem, tak że moją twarz oświetlało światło jednej z lamp.
-Cześć Blair. - powiedziałem i złapałem ją za dłoń. - Coś ty nawyprawiała? Hm? Martwiłem się o ciebie. - mówiłem łkając. - Dlaczego wyszłaś, mogliśmy razem iść na te zakupy, wiesz? To wszytko przeze mnie. Cały ten wypadek. A ja obiecałem ci, że będę się o ciebie troszczył, zapewnię ci bezpieczeństwo. - mówiłem dławiąc się łzami. - Jesteś dla mnie bardzo ważna. - dotknąłem drugą dłonią kosmyków włosów opadających na ramiona. - Delikatna, piękna, inteligenta, utalentowana. Jesteś dla mnie kimś wyjątkowym. - powiedziałem łącząc nasze palce i zacząłem śpiewać cicho piosenkę. Była skierowana do niej. Nikogo innego.
How would you feel? / Jakbyś się czuła
If I told you I loved you? / Gdybym powiedział Ci, że Cię kocham?
It's just something that I want to do / To jest coś, co chcę zrobić
I'll be taking me time / Będę zajmował swój czas
Spending my life / Spędzając moje życie
Falling deeper in love with you / Zakochując się w Tobie coraz głębiej
So tell me that you love me too / Powiedz mi, że też mnie kochasz
Przyłożyłem nasze splecione dłonie do ust i pocałowałem wierz drobnej, posiniaczonej dłoni Blair, a następnie wtuliłem się w jej dłoń, a moje łzy ją pokryły.
********
Biedna Blair. Biedny Harry.
W tym rozdziale wykorzystany został tekst piosenki Ed'a Sheeran'a ❤ ,, How would you feel?"
![](https://img.wattpad.com/cover/113895024-288-k386567.jpg)
YOU ARE READING
Sketch Tower Bridge //H.S. [ZAWIESZONE]
Fanfiction- Już cię tu nie ma! - krzyknął policjant, a dziewczyna płakała coraz mocniej. Aby jeszcze bardziej nie zdenerwować policjantów, próbując zignorować ból w nodze udała się w stronę drogi głównej ze łzami spływającymi po policzkach. A chłopak siedział...