6. Trucizna.

170 9 0
                                    

Widzę... Wsumie to nic nie widzę. Coś mnie porządnie trzasło w głowę. Może ja nie żyje? O kurcze. Jest tylko jeden sposób żeby się dowiedzieć. Muszę spróbować się obudzić. Jeśli tego nie zrobię, to nie wiem...

Mam przebłyski to oznacza, że żyję. Ufffff... Okej chyba ktoś mnie niesie. Sama nie wiem. Zaczynam trochę jęczeć z bólu. Ten ktoś lub coś mocno mi przywaliło.

- Spokojnie - Mówi znajomy głos, kojarzę go

Ten chłopak kładzie mnie na łóżku, a ja zdążyłam zobaczyć tylko godzinę 21:30 znów urwał mi się film... Budzę się, lekko otwieram oczy i zerkam na zegarek 21: 37 niedługo spałam to dobrze. Złapałam się za głowę... Chwilunia jak ja znalazłam się w moim mieszkaniu? A dobra pewnie Ten chłopak mnie zniósł. Tylko z kąt on wie gdzie mieszkam!?

- Ałaaaa... - Mówię łamiącym się głosem

- Bardzo Cię boli? - Pyta ten głos, ten znajomy głos...

- Nie. Ból pewnie zaraz przejdzie - Odpowiadam dostrzegając rozmazaną sylwetkę chłopaka siedzącego przy moim łóżku

- Nie widzisz? - Pyta troskliwie głos. Jego głos...

- Nie, to chwilowe - odpowiadam na kolejne pytanie - Czym dostałam w głowę? Co? - Pytam trochę z wyrzutem

- Drzwiami, a potem spadłaś po schodach - Odpowiada spokojnie

- Ty mi przywaliłeś?

- Co? Nie, to nie ja. - Broni się

- To kto? - Pytam spokojnie

- To... - Waha się przez chwilę. Bierze oddech i mówi - To Katrina Cię uderzyła. Ale nie specjalnie...

- Wsumie mogłam się tego spodziewać

- Co masz na myśli?

- Wiesz twoja ruda mał... - Przerywa mi

- Nie mów tak o niej - Mówi poważnie

- Tak więc twoja potulna jak baranek dziewczyna była u mnie w szpitalu i obsmarowała mnie u szefa. Dobrze, że jej nie uwierzył. Poczym dzisiaj rano powiedziała, że może to zrobić jeszcze raz tylko gorzej. No twrady charakterek ma ta twoja nowa kobitka - Mówię - O co poszło? - Pytam nagle odchodząc od tematu

- Co? - Pyta zdezorientowany

- Waszą kłótnie było słychać na parterze. Donośny głosik ma ta twoja laseczka... - Odpowiadam bezczelnie

- Taaaa... Nie wiem czy chcesz słuchać o moich problemach związanych - Mówi troszkę bardziej rozbawiony

- No mów, mów - Zachęcam go

- Więc wsumie to poszło o Ciebie - Zastopował na chwilę i na mnie spojrzał - Przeprowadziliśmy się tutaj bo nie chciała mieszkać w zwykłym mieszkaniu tylko apartamencie. Tak jak my kiedyś i koniecznie tutaj. No i jak Cię zoboczyła to się wkurzyła i się
no i się zaczęło, że ja Cię kocham jeszcze i to bardziej niż ją. No to się wkurzyła maksymalnie i wszła waląc Cię drzwiami w głowę. - Mówi

- Wiesz co Ci powiem

- Nie

- Twarda jest. Jestem ciekawa jak ją przeprosisz. A tak wogóle to wezwała pomoc jak mnie trzasła tymi drzwiami?

- Nie jak wychodziła to poszedłem za nią. Ona się tylko na ciebie spojrzała i poszła

- No proszę, proszę co plotowanie o mnie. Nie ładnie, nie ładnie - Wyskakuje paszczurowate stworzenie
- Wiesz, że się włamałaś. - Pytam z wyrzutem - Mogę w każdej chwili zadzwonić po policję dlatego radzę Ci opuścić moje mieszkanie w ciągu 3 sekund - Mówiąc to chwytam za telefon

- Nic mi nie zrobisz - Mówi

- Katrina wyjdź - odzywa się nagle Agustin - Przesadzasz - Mówi zdenerwowany Agustin

- Nie kochasz mnie! - Wydarła się i wyszłą. A on wyszedł razem z nią.

Fajnie wylazłam z jakiejś imprezy poczym blisko spotkałam się z drzwiami mieszkania mojego wroga i wsumie to jak ja mam go nazwać. To trudne. Przychodzi tutaj i jej broni, a raz przynosi mnie do mieszkania i jest troskliwy to naprawdę dziwne. Miłość... Przewracam się na drugi bok i idę spać.

Kiedy się obudziłam, a konkretniej obudził mnie mój najlepszy przyjaciel budzik. Poszłam zrobić sobie śniadanie bo za 2 godziny zaczynam pracę. Wziąłem prysznic, przebrałam się, umyłam zęby. Biorę klucze od domu i od auta ponieważ leje i zanim dojdę do szpitala będę wyglądać jak przemoczony sweter. Schodząc do garażu minęłam moją sąsiadke, która typowo rozmawiała z drugą sąsiadką. Usłyszałam fragment ich rozmowy:

- No mówię Ci wybiegli na ulicę i dalej się kłócili. On coś powiedział, że może ją kocha i, że zachowujesz się jak małe dziecko. a ona na zaczęła go wyzywać.

- Niesłychanie

Co czy on powiedział MOŻE JĄ KOCHAM wsumie nawet nie wiem kto to był. Nie wtrącam się jadę do pracy bo zaraz się spuźnie i dostane opiernicz od wszystkich

W szpitalu

- Co? - mowię

- Naprawdę, przywieźli kolejnego pacjęta, a raczej nieboszczyka. Jak tak dalej pójdzie to będziemy skończeni. Ta trucizna za dobrze się maskuje. Dziennikarze węszą, dyrektor szpitala odchodzi od zmysłów... -Mówi zdenerwowany Pedro

- Nie wierzę, a przez ile możemy ich trzymać przy życiu?- Pytam

- Narazie do 5 dni. Dalej nie dają rady... - Mówi zmartwiony- Okej przepraszam, ale muszę iść- mówi i wychodzi z mojego gabinetu

To smutne, ale w naszym szitalu zmarło już ponad 573 osoby. A winnych nawet 2 razy tyle. Wtem do mojego gabinetu wyparowała Pani Makowska.

- Słucham?- Pytam znudzona co jak co, ale ona jest wyjątkowo wkurzająca...

- Wie Pani ja muszę Pani coś powiedzieć. No bo ja podawałam mojemu synu sterydy- wykrzykuje kobieta

- Słucham, Pani sobie chyba ze mnie teraz żartuje. Czy Pani wie co Pani zrobiła?- Wykrzykuje- Pni mogła zabić swojego syna- Mówię oburzona jej zachwaniem i wybiegam z gabinetu, dobrze że na bloku operacyjnym mieli leki, które musieli mu podać... Niektórzy są, aż szkoda gadać...

W rym momencie na izbę przyjęć wjechała...

Cześć, ten rozdział miał się pojawić wczoraj z okazji moich urodzin, ale mój stary telefon się zepsuł i nowy dostałam dopiero wieczorem, Przepraszam, Przepraszam...
Jak myślicie kto wjechał na izbę przyjęć???











-

AguslinaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz