Za wcześnie

986 64 22
                                    

Obudziło ją słońce i krzyki smoków wygrzewających się na dachu.

Wyciągnęła ramiona za głowę, przeciągając się niespiesznie, dokładnie tak, jak robiła to każdego innego dnia. Przetarła zaspane oczy; tak bardzo nie chciało jej się opuszczać ciepłego łóżka, które samo zdawało się namawiać ją, by została w nim jeszcze trochę, ale wiedziała, że nie może poddawać się tym wyobrażonym szeptom. Nieważne, jak bardzo pragnęła uniknąć spotkania, któremu obiecała przewodzić tego ranka, nie zamierzała pozwolić, by lenistwo wzięło górę nad poczuciem obowiązku. Astrid Hofferson nie zwykła się spóźniać.

To samo tyczyło się Astrid Halibut.

Odwróciła głowę, spodziewając się ujrzeć pogrążonego we śnie męża, spokojnie oddychającego przez rozchylone usta. Ku jej zaskoczeniu, okazało się, że mężczyzny w ogóle tam nie ma. Zmarszczyła czoło, niezadowolona. Czkawka nigdy nie wstawał przed nią.

Dopiero po chwili zdała sobie sprawę z delikatnego nacisku na jej własny brzuch. Uniosła brwi i uśmiechnęła się z politowaniem, gdy w myśli zaświtało jej kilka potencjalnych wytłumaczeń tego stanu. Tak subtelnie, jak tylko umiała, podniosła brzeg okrywającego ją koca i zajrzała pod niego. Oczywiście, jej przeczucia okazały się słuszne. Ułożony w najbardziej nienaturalnej pozycji, młody wódz Berk leżał u jej boku, z głową opartą na jej tułowiu dokładnie na wysokości pasa. W pierwszej chwili pomyślała, że śpi – nie raz już zdarzyło się, że po nocy spędzonej na przewracaniu się z boku na bok pod wpływem dręczących go koszmarów, Czkawka znajdował ukojenie w jej obecności, obejmując jej drobną sylwetkę i wtulając się w nią. Poza tym, sposób w jaki leżał obecnie uniemożliwiał jej zobaczenie jego twarzy, zamiast tego ukazując bujne kosmyki na jego potylicy; a i te trudno było dostrzec pod wciąż odgradzającym go od światła dziennego okryciem.

Zaraz potem Astrid zdała sobie jednak sprawę z własnej pomyłki. Gdy tylko uniosła koc, spokojny oddech jej męża ustał, jakby zamierając w oczekiwaniu. Niemal natychmiast dało się go słyszeć ponownie, a brzmiał identycznie, jak przed chwilą – ale jasnowłosa kobieta wiedziała już, że wszystko to było tylko próbą zachowania pozorów. Jej uśmiech rozszerzył się, a brwi podskoczyły jeszcze wyżej.

- Co ty u licha wyprawiasz?

Odpowiedziała jej cisza, zakłócana jedynie przez regularny oddech towarzyszącego jej wikinga. Przewróciła oczami i powoli wsunęła palce w jego włosy.

- Przykro mi, skarbie, ale naprawdę nie umiesz udawać – rzuciła żartobliwie, bawiąc się splątanymi kosmykami – Przestań się zgrywać i odpowiedz na moje pytanie.

Wymamrotał coś pod nosem, upewniając się, że Astrid nie będzie w stanie zrozumieć sensu jego słów. Dziewczyna prychnęła.

- Dobra, dosyć tego. Halibucie Straszliwy Czkawko, twoja żona domaga się twej uwagi i żąda, żebyś odwrócił do niej tę swoją przerośniętą głowę. Teraz.

Wódz jęknął boleśnie, ale zastosował się do polecenia. Opierając się na łokciach, obrócił twarz w jej stronę – i ponownie położył się na jej brzuchu.

- Czkawka, ja nie to miałam na myśli.

- Ćśśś – przerwał jej – Słucham.

- Co robisz? - Astrid podciągnęła koc w górę o kolejnych kilka cali, wpatrując się w mężczyznę z niedowierzaniem.

- Słucham. Nie gadaj, bo mnie rozpraszasz.

- Ja ciebie... - wyjąkała – Nie, ty chyba żartujesz. Czego ty tam możesz nasłuchiwać?

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Jun 22, 2017 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Za wcześnieWhere stories live. Discover now