1

314 28 11
                                    

To oczywiste że Leo był przerażony. Ze wzgórza obserwował zbliżającą się szybko wrogą armię. Potworów były tysiące, wszystkie uzbrojone po zęby, w zbrojach, hełmach, ze skrzydłami i pancerzami z łusek. A naprzeciw szarżujących monstrów stali oni. Trochę ponad trzydziestka mniej lub bardziej zwykłych ludzi, w kolorowych koszulkach i niezbyt kompletnych zbrojach. Peleus zawinął się ciaśniej wokół pnia sosny Thalii. Złote runo połyskiwało na pniu dając ochronę obozowi, jednak Leo był przekonany, że w ostatecznym rozrachunku na niewiele się to zda. A potem zobaczył ICH. Czwórkę jeźdźców na grzbietach potwornych rumaków pędzących prosto na niego. To był ich koniec, koniec obozu i wszyscy o tym wiedzieli. Ale w końcu byli herosami. Nie zamierzali się tak łatwo poddać.
- Na nich! – wykrzyknęła Rene. Jej blond włosy załopotały na wietrze gdy armie się starły, a ona jako pierwsza rzuciła się w wir walki.

***

- Niech to szlag! – zaklął głośno Leo wsłuchując się w terkot swojego spiżowego przyjaciela. – Kalipso, musimy wylądować. Festus ma uszkodzony dysk kontrolny i parę procesorów się przepaliło.
- To pewnie przez te głupie Anemoi. Te co goniły nas od Tany aż do Szwecji – odparła swoim melodyjnym głosem dziewczyna, odrzucając spięte w koński ogon, karmelowe włosy za siebie.
Leo przytaknął pochylony nad szyją Festusa usiłując odkręcić jedną ręką pokrywę jego karku. Faktycznie mogła być to sprawka porywistych, greckich duchów burz. Skrzydlaci mężczyźni ścigali ich i atakowali przez kilkanaście godzin, od kiedy tylko parze udało się wreszcie opuścić Ogygię. Co dziwne nie wylądowali od razu w tym samym miejscu w które ostatnio wyrzuciła chłopaka magiczna łódź kursująca od zaklętej wyspy do świata śmiertelników. Poprzednim razem przydryfował niemal pod Bolonię we Włoszech. Trzynaście godzin temu magia wyspy wyrzuciła ich jednak znacznie dalej, bo na północnym krańcu Norwegii.
- Gdzie jesteśmy? – spytała dziewczyna spoglądając w dół.
Od parunastu godzin lecieli nad oceanem, więc kiedy wreszcie ich oczom ukazał się ląd oboje odetchnęli z ulgą.
- Jeśli nawigacja działa poprawnie, a powinna – zaczął Leo i postukał kilkukrotnie w GPS przytwierdzony do spiżowego cielska smoka. – To lecimy nad Wielką Brytanią.
Festus zaczął nagle dziwnie warczeć.
- Stary, wszystko okej? – spytał zatroskany chłopak klepiąc przyjaciela po grzbiecie.
W odpowiedzi smok przechylił tylko głowę w bok a z jego ucha wylała się na ziemię w oddali czarna ropa. Lewy reflektor zamigotał szaleńczo po czym zgasł. Chłopak zaklął pod nosem po hiszpańsku, a Festus zatrząsł się spazmatycznie w odpowiedzi.
- Leo, co się dziej? – o oktawę wyższy ton Kalipso zdradzał jej podenerwowanie.
- Nie wiem, ale chyba zaraz się przekonamy.
I runęli w dół jak kamień gdy skrzydło Festusa nagle przestało pracować.
- Aaaaaaa! – Krzyczała w niebogłosy dziewczyna.
Objęła chłopaka mocno w pasie i zacisnęła ramiona pozbawiając go na chwilę tchu.
Super , zabity po raz drugi dwa dni po tym jak ożyłem. Ja to mam cholerne szczęście. Poprzednim razem zginąłem przynajmniej jako bohater, ocalając przy tym bogów i cały świat. A teraz roztrzaskam się o ziemię jak naleśnik!
Leo chciałby powiedzieć albo chociaż pomyśleć to wszystko. Jednak jedyne co trafiło do jego głowy to ostatnie zdanie. Chciał zacząć krzyczeć tak jak jego dziewczyna - wciąż nie potrafił zrozumieć jak ktoś taki jak ona, śliczna, pracowita i do tego prawie pięćsetletnia, ale młoda laska mogła się w nim zakochać - ale nie mógł sobie na to pozwolić.
Sięgnął do zaklętego pasa z narzędziami z bunkra domku numer dziewięć. Mógł wyciągnąć z niego wszystkie podstawowe przyrządy do naprawy, nawet wielki młot czy piłkę do metalu. W ostateczności raz wyciągnął z niego nawet miętówki. Teraz wyciągnął z niego śrubokręt, śrubki, parę trybików i spiralek, i zajął się naprędce naprawą jak największej ilości spalonych obwodów. Nie było to zresztą proste z niemal unieruchomionymi przez Kalipso ramionami.
- Proszę, proszę, błagam, na wszystkich Bogów, błagam, działaj - powtarzał pod nosem montując elementy na swoim miejscu.
Na szczęście najwyraźniej Bogowie byli po ich stronie.
- Jest! - wykrzyknął chłopak podnosząc triumfalnie ręce w górę.
- Uważaj! - krzyknęła Kalipso.
Festus rozłożył skrzydła i usiłował wylądować, jednak z trochę zbyt dużym impetem. Most nad którym pikował smok chyba nie był zbyt wytrzymały. Chłopak przez ułamek sekundy przyglądał się konstrukcji.
Już wiedział co na ten temat powiedziałaby jego przyjaciółka Annabeth, mistrzyni architektury. Jej głos zadźwięczał mu od razu w głowie.
- Most jest zbyt słaby, konstrukcja niestabilna, nie wytrzyma ciężaru metalowego smoka spadającego z taką prędkością - mówiła blondynka w jego wyobraźni.
No tak. Annabeth z głowy miała rację. Spiżowy smok spadł prosto na środek mostu. A właściwie nie na środek, tylko w środek. Lecieli w dół i trzasnęli z łoskotem o most. Załamał się a oni zlecieli z wielkim hukiem na ziemię.
- Leo, uważaj! - wykrzyknęła dziewczyna wbijając mu paznokcie w ramię, ciągnąc go w bok.
W ostatniej chwili. W miejscu gdzie jeszcze chwilę znajdowała się jego głowa spadł z łoskotem spory kawał betonu miażdżąc kark Festusowi.
- Na Hadesa! Cholera jasna! - chłopak zaczął kląć siarczyście. - Festusie! Wszystko okej? Szlag! Szlag by to trafił!
Kalipso uśmiechnęła się. Taki właśnie był Leo. Nerwowy, dbający bardziej o maszyny niż o ludzi. Dziewczyna spojrzała w górę na wyrwę w moście.
Przez dziurę spoglądała na nich dziewczyna. Wyglądała na dosyć zaskoczoną. A może wystraszoną?
- Hej, wszystko w porządku?! - krzyknęła.
Leo bez słowa podniósł wzrok. Dziewczyna uśmiechnęła się promiennie. Kalipso przeczesała włosy palcami.
- Zaraz tam zejdę!
I zniknęła. Oboje wpatrywali się w miejsce gdzie chwilę wcześniej wisiała jej twarz. Już po chwili była na dole.
- Zadzwonić po karetkę? Nic wam się nie stało? Nieźle grzmotnęliście o ten most. Cholera, bałam się że już po was! I co to za monstrum? Jakiś dziwny helikopter? Chociaż bardziej przypomina smoka jak z książek. - paplała jak najęta.
Leo i Kalipso wymienili spojrzenia.
- Ty... ty widzisz smoka? - zadała w końcu nurtujące ich pytanie dziewczyna.
- A wy nie? To by było dziwne skoro na nim przylecieliście.
Tym czasem chłopak ze skupieniem przyglądał się gadatliwej dziewczynie. Miała długie, platynowe włosy i skórę tak jasną, jakby nigdy nie wychodziła na słońce. Puchaty, wełniany sweter w rąby który miała na sobie zdobiła wielka, brązowa plama. Kiedy dziewczyna zobaczyła czemu przygląda się chłopak na jej policzkach wykwitły czerwone rumieńce.
- Ta plama to wasza wina. Niezłego stracha mi napędziliście spadając nagle z nieba. Aż się kawą oblałam. Najpierw myślałam że może jakieś halucynacje mam, ale ani wy ani ta dziura w Spa Bridge nie wygląda na haluny.
Jakby na potwierdzenie tej teorii podeszła do pary i uszczypnęła w ramię Kalipso.
- Ał! Co ty najlepszego wyprawiasz!
- Eee, sprawdzam czy jesteś prawdziwa. Chociaż może powinnam uszczypnąć siebie. Albo tego dziwnego smoka...
Kalipso odwróciła się do Leona ze zniesmaczoną miną. On jednak nadal wpatrywał się w gadatliwą koleżankę z zaskoczeniem.
- Ona widzi Festusa. Co tu jest grane? - mruczał do siebie pod nosem.
- Może to kolejny potwór w przebraniu - odparła z westchnięciem Kalipso.
- Nie wydaje mi się... chociaż... nie, chyba raczej nie.
Dziewczyna tylko wywróciła oczami.
- Dobra - parsknęła. - Tak czy inaczej trzeba się teraz zastanowić nad tym co zrobić z twym smokiem, i oczywiście gdzie przenocować.
Blondynka cmoknęła z zadowoleniem.
- Tym mogę się zająć. Moi rodzice prowadzą sieć pensjonatów w okolicy. Mogę was przenocować kilka dni.
- To całkiem dobry pomysł.
- Leo! - Kalipso nie wyglądała na zachwyconą tym pomysłem.
- No co? I tak nie mamy co ze sobą zrobić. Festus potrzebuje gruntownego odrestaurowania, a my odpoczynku. Naprawa zajmie mi parę dni - zaczął się tłumaczyć po czym zniżył głos. - Poza tym, jeśli to potwór albo jakaś kolejna szalona bogini to chyba lepiej mieć ją na oku, chociaż ta opcja jakoś mi do niej nie pasuje.
Dziewczyna zarzuciła kucykiem przez ramię i prychnęła ale nic więcej nie powiedziała. Leo poklepał ją niezgrabnie po ramieniu po czym zwrócił się do stojącej obok i uśmiechającej się ciągle blondynki. Przez chwilę przemknęło mu przez myśl że może dziewczyna słyszała całą ich rozmowę. Przełknął głośno ślinę.
- No dobra. To dokąd idziemy?
- To niedaleko. Ale obawiam się, że wasz metalowy przyjaciel nie zmieści się w żadnym pokoju a co dopiero w drzwiach.
- Na to zaraz się coś poradzi - odparł Leo drapiąc się po głowie.
Podszedł do nogi spiżowego smoka i poklepał go po niej.
- Trzymaj się stary.
Po czym wcisnął jakiś niemal niewidoczny guzik i metalowe monstrum złożyło się w trymiga w małą walizeczkę na kółkach.
- O kurna - wybąkała blondynka gapiąc się na srebrzysty przedmiot. Szybko jednak potrząsnęła głową. - Okej, nieważne. Jeśli jesteście gotowi to w zasadzie możemy iść... cholera! Zapomniałam zabrać plecaka z kawiarni!
Klepnęła się w czoło z niezłym impetem. Chłopak uśmiechnął się a Kalipso wyszczerzyła się drwiąco.
- Sorry za to. Zaraz wrócę, tylko skoczę na górę. A wy idź cię tą drogą przed siebie - wskazała na prosty szlak biegnący od plaży za nimi aż do zalesionego parku naprzeciwko. - Zaraz was dogonię. Tylko lepiej się sprężajcie, bo demolka mostu to niezły materiał dla prasy, i oczywiście policji.
Już miała odbiec kiedy chłopak złapał ją za ramię.
- Czekaj no, może chociaż powiesz nam gdzie jesteśmy, co?
- Scarbrough . W Anglii.
- W Anglii? Co ty nie powiesz - fuknęła sarkastycznie Kalipso.
Leo spiorunował ją wzrokiem.
- Dzięki. I nie przejmuj się nią - wskazał na swoją dziewczynę. - jest zmęczona po podróży.
- Na grzbiecie smoka - mruknęła Laura.
- Co?
- Nic, nic, nieważne.
- A tak w ogóle to jestem Leo. Leo Valdez. A to jest Kalipso.
- Laura Miles - odparła Laura i z uśmiechem odbiegła w kierunku schodów prowadzących na górę.
Jedno było dla Leona pewne. Niezależnie czy dziewczyna była potworem, herosem czy śmiertelnikiem widzącym przez Mgłę, przez następne parę dni na pewno nie będą się nudzić.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Jul 20, 2017 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Życie Po Śmierci || Leo Valdez Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz