Rozdział 1

32 2 0
                                    

Nazajutrz wstałam pełna energii i wigoru. Już jutro poznam nowych ludzi! Podniosłam się z mojego łóżka i poszłam do garderoby, aby wziąć ciepły sweterek, czarne rurki i bieliznę. Jeju, jak ja dawno nie ubierałam takich rzeczy! Zdecydowałam się je ubrać, bo po południu będę pędzić po przybory szkolne i książki. Następnie skierowałam swoje cztery litery do łazienki, aby umyć twarz i się pomalować. Na ogół nie nakładam nic, ale postawiłam na podkład, trochę korektora, powieki pomalowałam lekkim brązowym odcieniem, a na rzęsy nałożyłam tusz. Całość przypudrowałam.

- Laska, podbijesz świat - mówię do swojego odbicia w lustrze, do którego się uśmiecham i opuszczam pomieszczenie.

Gdy wyszłam z łazienki zauważyłam Adę, która przechadzała się po mieszkaniu z miotłą w ręce podśpiewując sobie. Na jej widok zrobiło mi się ciepło na serduszku.

- Dzień dobry! - Powiedziałam głośno do gosposi.

- Witaj słońce - uśmiecha się promieniście. - Masz  na dziś jakieś plany? - Pyta się patrząc na mój dzisiejszy strój.

- No raczej. Lecę dziś po przybory i chciałam się zapytać czy pójdziesz ze mną?

- Wiesz kochanie, mam dziś strasznie dużo rzeczy i... - patrzy na mnie, a ja robię minę skrzywdzonego szczeniaczka. Moja niezawodna broń od lat. - No dobra, pójdę - przewraca oczami.

- Dziękuję, dziękuję, dziękuję! - skaczę i przytulam ją.

- A teraz zmykaj do jadalni, masz tam tosty. Ja wracam do pracy, przyjdź po mnie gdy będziesz gotowa - poleciła mi.

- No to do zobaczenia później! - mówię i kieruję się do jadalni.

W jadalni, tak jak powiedziała Ada, leżała góra tostów i czekała aż ktoś je przygarnie. Nie widzę jakoś innych chętnych. Nie mogłam się doczekać, aż znajdą się w moim brzusiu. Usiadłam przy stole i już miałam je pałaszować, ale przerwał mi dźwięk skrzypiących drzwi. Myślałam, że Ada chce mi o czymś jeszcze przypomnieć, ale ku mojemu zdziwieniu był to mój tata. Ten facet już drugi raz mnie zaskakuje. Przecież, jeżeli nie jest w swojej pracy, to wszystkie czynności odbywa w swoim domowym biurze. 

- Dzień dobry tato. Coś się stało? - pytam z niemałym zaskoczeniem, a on siada przy stole i kradnie jednego z moich tostów. Nie no, tego to on kiedyś pożałuje. 

- Cześć Kate. Czemu się tak spinasz? Nie mogę już zjeść śniadania z własną córeczką?

Po tym zdaniu w mojej głowie rozbrzmiał alarm. Kochany tatuś pewnie czegoś potrzebuje. Ech, jak zawsze.

- To nie tak, że nie możesz. Po prostu rzadko razem jadamy, więc się zdziwiłam - odpowiadam szybko.

- Wiem, nie byłem tatą na medal. Cały swój czas poświęcam pracy, a ty w tym wielkim domu jesteś sama. Przepraszam kochanie. Po prostu... Praca to moja ucieczka od rzeczywistości. Nie mogę pogodzić się z tym, że twoja mama nie żyje - spuścił wzrok. - Zawsze bałem się z tobą przebywać, bo masz po niej oczy. W ogóle jesteś do niej bardzo podobna. Ale chciałbym to naprawić, zacząć od nowa i przeprosić. Czy dasz swojemu staruszkowi drugą szansę? - uśmiechnął się blado, a ja się dziwię, że oczy jeszcze nie wyszły mi z orbit. Co się stało z tamtym Christopherem Evans? Nie poznaję go. 

Nie myśląc nad tym szybko podniosłam się z krzesła i mocno go przytuliłam. On zdziwiony moim ruchem, na początku niepewnie go oddał, ale po chwili wtulił się we mnie czule. I czemu ja myślałam, że czegoś ode mnie chce? Mój tatuś jednak nie jest tak zły jak myślałam. 

- Dziękuję, tato - powiedziałam wtulona w jego tors.

- Nie, to ja ci dziękuję, że mi wybaczyłaś. Obiecuję, że teraz będę lepszym ojcem - odkleił się ode mnie i opuścił jadalnię.

Przez chwilę stałam i w szoku obserwowałam ścianę. Dopiero teraz dotarło do mnie co zrobił mój tata. On mnie przeprosił! Szczerze, nigdy bym się po nim tego nie spodziewała. Mam nadzieję, że niedługo wróci ten uśmiechnięty i radosny mężczyzna, którym był mój ojciec przed śmiercią mamy.

Gdy doszłam do siebie wróciłam, do moich tostów. Nie myliłam się, były super duper ultra mega hiper pyszne! Zjadłam je oczywiście za szybko, jak to ja. Nie wiem czemu. Może bałam się, że znowu ktoś je podkradnie. 

Postanowiłam, że już mogę zawołać Adę, która chętnie ze mną poszła do holu. Ubrałyśmy się ciepło, ponieważ jest środek grudnia. Trochę mnie przeraża to, że praktycznie w środku semestru dołączę do jakiejś klasy. Pewnie wszyscy już się tam dobrze znają. Mam nadzieję, że mnie nie odtrącą. 

Ubrałyśmy się, wzięłyśmy torebki i wyszłyśmy z domu. Miałam ochotę jechać z Adą sama, ale oczywiście musiał z nami jechać z nami Mark. Rosły, ogromny ochroniarz, który niezależnie od pory roku nosi okulary przeciwsłoneczne. Jest okropnie nudny. Odpowiada tylko na pytania związane z jego pracą, a gdy próbuje go zagadać on albo mnie ignoruje, albo zbywa. No co za okropieństwo. Jak można zlać tak zajebistą osobę jak ja? Dobra, pieprzyć go. 

Z domu skierowałyśmy się prosto do garażu. Stało tam kilka drogich aut, jednak ja zawsze podniecałam się czarnym Audi R8. To takie cudo! Kiedyś ukradnę je ojcu. Jest idealne w każdym calu. Chciałabym kiedyś poprowadzić to cudeńko, choć znając swoją niezdarność, już po pierwszej przejażdżce po dzielnicy, auto poszłoby do kasacji. A na rysy i wgniecenia nie wyrwę żadnych dobrych dup.

Wsiadłyśmy do tej zapierającej dech w piersi maszyny, ja z tyłu, a Ada z przodu na miejscu pasażera i czekałyśmy na ochroniarza, który miał prowadzić. Po pięciu minutach wyjechaliśmy.

                                                                                            ***

Wróciliśmy wieczorem uradowani z udanych zakupów. Pożegnałam się z Adą, bo jej godziny pracy niestety dobiegły końca i poszłam prosto do swojego pokoju. Starałam się być cicho, bo było już trochę późno, więc tata mógł się trochę wkurzyć, ale on zamiast w garniturze z papierami nakrzyczeć na mnie, leżał sobie spokojnie w dresach na kanapie w salonie. Na odgłos moich kroków popatrzył się na mnie, uśmiechnął się do mnie i wrócił do oglądania jakiegoś programy w telewizji.

- Nie nakrzyczysz na mnie? - pytam.

- Czemu miałbym to zrobić?

- Wróciłam późno.

- Przecież jest jeszcze wcześnie. Mówiłem, że nie będę się już spinać, pamiętasz? - o mój Boże, mój Boże, mój Boże. On wziął to na poważnie i już zaczął wcielać w życie! Myślałam, że przyjdzie mu to trudniej.

- Jestem pod wrażeniem tato.

- Czemu? 

- Rzeczywiście starasz się zmienić i wychodzi ci to wyśmienicie. Dziękuje.

- Nie masz za co dziękować. A teraz młoda damo marsz do łóżka. Masz się wyspać!

- Tak jest - zasalutowałam.

Weszłam po schodach, bo mój pokój jest na piętrze i udałam się prosto do niego. Zmyłam makijaż, wzięłam prysznic, umyłam zęby i ubrałam luźną koszulkę, i czarne figi. Ciekawi mnie czy w szkole mnie przyjmą z otwartymi rękami, czy każą wypierdalać. Wolałabym to pierwsze. Układam się do snu i zasypiam w otoczeniu poduszek.




Córka Miliarderaحيث تعيش القصص. اكتشف الآن