1. Ucieczka w labirynt rozkoszy

2.9K 201 81
                                    


Asael

Wciąż, budząc się w innym miejscu niż zasypiałem, przez parę minut nie potrafiłem ogarnąć swojego chaotycznego umysłu. Stałem przy drzwiach swojego – a jednocześnie nieswojego - mieszkania, ubrany w szykowny garnitur, jakbym miał zamiar iść na jakieś biznesowe spotkanie. Spojrzałem szybko na kalendarz i zegar wiszący na ścianie. Przeraziłem się widząc, że jest rok 2017.

Dwa lata? Przeklęte dwa lata Castiel żył, nie pozwalając mi wyjść na zewnątrz?

Poczułem gniew. W następnej chwili zorientowałem się, że jest dopiero dwudziesta godzina piątkowego wieczoru. Podejrzewałem, że ten przykładny synuś planował iść do pracy, ale ja nie miałem zamiaru pozwolić mu zrealizować swoich pragnień. Szybkim krokiem zmierzyłem w kierunku garderoby, mieszczącej się w sypialni i przeszukałem zawartość szafy. Same nudne, dopasowane rzeczy zacząłem wyciągać i rzucać niedbale na podłogę. Chciałem również je porwać, ale nie traciłem na to czasu. Choć odczuwałem, że ja tu rządzę, ten ciotowaty skurwysyn stanowczo za szybko wracał do roli rządcy naszego ciała. Mojego ciała. On był tylko gościem. To ja powinienem żyć na co dzień w tym ciele.

Planowałem zniszczyć mu psychikę. Jako dziecko próbowałem każdych sztuczek – kradzieży, włamania, a nawet i pobicia. Kiedy znikałem, to Castiel odbywał wyroki. Sam też uczęszczał na terapię i spał w ośrodku psychiatrycznym. Próbowali się mnie pozbyć, ale ja tak łatwo się nie daję. Jeśli któryś z nas powinien odejść, to on, nie ja.

Miałem ochotę się zabawić. Wypić alkohol, pobzykać jakąś suczkę i cieszyć się z życia, z którego w pełni nie korzystał Castiel. Dla niego seks i używki były ostatnią rzeczą, o jakiej marzył, ale dla mnie to było coś, dzięki czemu potrafiłem oddychać.

Nie idź tam.

A właśnie że pójdę – odparłem. Nie wiedziałem, czy to głos Castiela rozbrzmiewał w mojej głowie, czy raczej jakiś skrzydlaty potworek, który myśli, że jest mi winien ochronę, ale akurat to najmniej mnie obchodziło. Wiedziałem już, gdzie zawędruję.

Zaprzestałem przeszukiwanie szafy. Podszedłem znowu do frontowych drzwi i znalazłszy męską, skórzaną torbę, otworzyłem ją. Smród papierów doszedł do moich nozdrzy. Zatkałem nos i pobieżnie przeszukiwałem każdą kieszonkę, aż w końcu znalazłem telefon komórkowy.

Najnowszy Iphone. No jasne.

Odblokowałem klawiaturę i nacisnąłem przycisk z ikonką książki telefonicznej. Miał o dwa razy więcej kontaktów, niż ostatnim razem, a większość nazwisk nie kojarzyłem. Musiał więc naprawdę korzystać z życia. Chociaż – znając jego – to pewnie kolejne kontakty zawodowe. Współczułem chłopu. Praca to jedyne, co potrafił robić. Nie potrafił żyć.

Znalazłem numer Jareda. Bez zastanowienia nacisnąłem zieloną słuchawkę.

Jeden sygnał, drugi sygnał, trzeci sygnał...

- Castiel? - odezwał się Jared znudzonym głosem. W tle usłyszałem szelest kartek. Kolejny facet, dla którego robota za bardzo górowała nad rzeczywistością.

- Asael – przedstawiłem się. Do tej pory nie wiedziałem, jak to działa, ale zawsze w pierwszym odruchu musiałem przedstawiać siebie, aby oni nie mylili mnie z tą łajzą.

Nie musiałem go widzieć, aby wiedzieć, że zamarł na moje słowa.

Zaśmiałem się.

- Cześć, kuzynie. Co, nawet się nie przywitasz?

- Czego chcesz? - wycedził przez zęby.

- Zabawy – odparłem naturalnie i oparłem się o ścianę w nonszalanckim geście. - Załatw mi wejściówkę do tego swojego klubu.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Jun 07, 2017 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Ostatnia maskaWhere stories live. Discover now