SeKai (bez tytułu)

458 35 7
                                    

Siedziałem na pniu drzewa, wpatrując się w strzelające języki ogniska. To był naprawdę piękny wieczór i wszyscy się dobrze bawili. A ja dziś cały dzień miałem jakieś dziwne, ale jednocześnie przyjemne przeczucia. Od rana byłem jakby podekscytowany, nie mogąc doczekać się tej imprezy. A miało to być ognisko jak każde inne, dlatego trochę nie rozumiałem siebie. Ten stan podkręcał jeszcze Jongin, który praktycznie cały czas mi towarzyszył, jedynie opuszczając gdy kończyło się piwo. Znaliśmy się jakiś czas, dobrze się ze sobą dogadywaliśmy, szybko się do siebie przywiązaliśmy. Jednak ja czułem się przy nim nie tylko jak przyjaciel, ale też jako facet. I dziś czułem, że jego spojrzenie na mnie jest podobne. Każdy przypadkowy dotyk wywoływał we mnie falę burzącą krew, a jego oczy zawsze w tym momencie odnajdywały moje i wręcz uśmiechały się do mnie. Za każdym razem miałem ochotę powiedzieć jaki jest wspaniały i jak bardzo go uwielbiam. Czułem się przy nim swobodnie, jednocześnie wiedząc, że moje takie zachowanie jest zarezerwowane tylko dla niego. Nieważne, że niektóre słowa nie zostały wypowiedziane, ale obaj o tym wiedzieliśmy. Jedno spojrzenie było cenniejsze o zdań i przysięg. Dziś mogliśmy czytać z siebie jak z otwartych ksiąg, a przewracanie stron było jak motyle, które łaskoczą wnętrza. Z każdą kolejną były coraz bardziej kosztowne nasze emocje i stan, bo na końcu czekało coś co je uwolni i rozlecą się we wszystkich kierunkach pieszcząc nasze ciała.
Zapach Kima i zimno piwa, które przyłożył do mojego ramienia wyrwały mnie z zamyślenia. Spojrzałem na niego przez ramię, uśmiechając się lekko.
- O czym tak myślałeś? To było coś przyjemnego, prawda? - odwzajemnił spojrzenie, a kącik jego ust powędrował ku górze.
- Ciepło... - mruknąłem, biorąc łyk drugiego dzisiaj piwa.
- Tak można uśmiechać się tylko na myśl kogoś wyjątkowego.
- Myślę, że jesteś dobrym obserwatorem, Jongin. - wyprostowałem się, przeczesując włosy palcami. Serce zaczynało mi szwankować. Jego rytm nie był odpowiedni.
- Patrzyłeś na mnie... - bardziej stwierdził niż zapytał, wpatrując się we mnie.
- Myślałem, że byłeś zajęty rozmową. - uśmiechnąłem się, nie spuszczając z niego wzroku.
- Zawsze mam na ciebie oko. - napił się, poprawiając jakiś niesforny kosmyk moich włosów.
- Pilnujesz mnie?
- A powinienem? - spojrzał mi tak głęboko w oczy, że obcy by się zawstydził, a ja próbowałem nie odwrócić wzroku i jednocześnie zbliżyłem się do jego twarzy.
- Nie wydaje mi się. - uśmiechnąłem się, po czym po chwili wróciłem do poprzedniej pozycji. Jongin napił się i uśmiechnął. Jego dłoń nagle wylądowała na moim udzie, na co spojrzałem na niego nieco rozbieganym wzrokiem.
- Daj to. - powiedział spokojnie, na co oddałem mu piwo. - I chodź. - złapał mnie za rękę, idąc w stronę samochodów, gdzie nie było już ludzi. Uśmiechałem się lekko, o nic nie pytając. Ufałem mu. W końcu zatrzymał się obok swojego auta, na co oparłem się o nie, czekając aż coś powie.
- Cały wieczór myślałem o tym, żeby być z tobą sam na sam. - odwrócił się do mnie i spojrzał mi w oczy, na co się uśmiechnąłem, zrywając biały kwiatek z drzewa, które było tuż nade mną. To był moment przedostatniej kartki naszych ksiąg. Ten moment, w którym nie warto przerywać lektury, jedynie ją dokończyć, by móc zacząć kolejną część.
- Czułem to... - złapałem go za nadgarstek, czym zmusiłem go, żeby do mnie podszedł. Był blisko, co sprawiło, że chciałem ostatniego akapitu, o którym często myślałem.  Przesunąłem lekko płatkami po jego policzku, przechodząc na usta. - ...od kilku miesięcy. - uśmiechnąłem się lekko, wiedząc, że chłopak zrozumie o co mi chodzi. Odtrącił moją rękę z kwiatkiem i ujął moją twarz w dłonie, wpijając się w usta. Od razu zacząłem odwzajemniać pocałunek, przyciagając go jeszcze bliżej siebie za biodra. Mruknąłem cicho, na co spojrzał mi roziskrzonym wzrokiem w oczy. To były sekundy, kiedy oboje wiedzieliśmy, że tego chcemy. Właśnie zostaliśmy współpisarzami. Jongin otworzył tylne drzwi, na co od razu wszedłem do środka ciągnąc go za sobą. Chłopak zawisnął nade mną, od razu ściągając górną część swojego ubrania, na co zacząłem robić to samo. To był ten moment, na który tak bardzo czekałem. Nic się nie liczyło oprócz faktu, że jestem z nim. Znów poczułem smak jego ust i języka, na co wsunąłem palce w jego miękkie włosy. Nigdy dotąd nikt nie całował mnie tak jak on. Szybko odnalazłem jego pasek od spodni, zaczynając wszystko nieporadnie rozpinać i ściągać. Kim od razu zabrał się za moje, na co westchnąłem czując jego dłonie przez materiał. Kompletnie oddałem się wymianie naszych ulatujących motyli, przez co nie zarejestrowałem momentu, w którym staliśmy się kompletnie nadzy. Bez tajemnic i bez skrywanych do tej pory uczuć. Wszystko wyszło, uleciało, zmieszało się, tworząc coś nowego i podniecającego. Coś co nas do siebie mocno przyciągało.
- Masz, żebyś się nie pobrudził... - mruknął z przyspieszonym już oddechem, patrząc mi głęboko w oczy i podając prezerwatywę.
Szybko to uczyniłem, patrząc na zgrabne ruchy dłoni Jongina, którą skądś wygrzebał żel.
- Jesteś zawsze przygotowany? - uśmiechnąłem się, przyciągając go do siebie.
- Zawsze... - szepnął tuż przy moich ustach, w tym samym momencie czując chłodny żel przy swoim wejściu. Wpiłem się znow w jego wargi, mrucząc cichutko i rozsuwając bardziej nogi. Obaj mieliśmy już wcześniej partnerów, więc byliśmy świadomi wszystkiego. Jongin zabrał się za przygotowanie mnie i robił to z wyjątkowym wyczuciem, przy okazji pieszcząc moje wrażliwe punkty. Coś, co było obowiązkiem przed, stało się przyjemnością i idealną przystawką przed daniem głównym.
- Już... - mruknąłem mu w usta, nie mogąc się już doczekać jego w sobie.
- Jaki niecierpliwy... - szepnął mi do ucha, szybko zamieniając palce na swoją męskość, na co jęknąłem, obejmując jego biodra jedną nogą.
- Teraz pokaż, co potrafisz. - spojrzałem mu wyzywająco w oczy, zagryzając wargę. Odzew dostałem natychmiastowo, gdy tylko zaczął się we mnie poruszać. Moje pojękiwania i sapnięcia wypełniły samochód, a Jongin wpił się w moją szyję i ramię, zostawiając tam kilka malinek.
- Kocham cię. - usłyszałem tuż przy swoim uchu, które od razu zaczął pieścić. Uśmiechnąłem się, pojękując. Tak bardzo chciałem to usłyszeć w końcu z jego ust i stało się.
- Ja ciebie też... - miałknąłem, czując się w ramionach chłopaka wręcz cudownie. Z każdym kolejnym ruchem zaznawałem coraz bardziej niebiańskiej rozkoszy. Wtulając się w jego szyję, zostawiałem mu na plecach kolejne dowody tego, jak cholernie mi z nim dobrze. Tylko kilka szybszych ruchów tych cudownych bioder sprawiło, że doszliśmy praktycznie w tym samym momencie, doznając cudownej błogości. Odetchnąłem, i z jeszcze przyspieszonym oddechem uśmiechnąłem się do Jongina.
- I jak? - zapytałem się, poprawiając jego rozburzone włosy.
- Opłacało się czekać. - pocałował mnie i zaczął się ogarniać, na co zrobiłem to samo. Po kilku minutach jak nowonarodzeni zaczerpnęliśmy świeżego powietrza. Przyciągnął mnie do siebie ramieniem i poszliśmy z powrotem na ognisko.
- Już zawsze będziesz mój... - Jongin mruknął mi do ucha, na co uśmiechnąłem się tylko, gładząc go wolną ręką po brzuchu.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Witajcie!

Długo mnie tu nie było, mam nadzieję, że o mnie nie zapomnieliście...
Bardzo chciałam w końcu coś dla Was wstawić. Nie ukrywam, że chyba przez ostatni czas trochę zaniedbałam swoje pisanie i muszę się od nowa w to zagłębić. Trzymajcie kciuki i bądzcie wyrozumiali dla Waszej Alex 💕💕

SeKai (bez tytułu)Donde viven las historias. Descúbrelo ahora