Rozdział 10

3.1K 173 15
                                    

-Klaro...
Spód jego kaptura dało się zobaczyć uśmiech.
-Nie bój się...
Wyciągnął rękę w moim kierunku.
-Chce ci tylko coś pokazać. Złap mnie za rękę.
-Zostaw mnie! Daj mi żyć!
-Ty już nie masz życia! Rozejrzyj się! Wszyscy kłamią!
Obudziłam się. Słyszałam jak Emma się kąpie. Chcę do domu... Na szczęście jutro z rana lecimy do Londynu.
-O wstałaś już?
-Tak, tak.
-To zbieraj się i idziemy na śniadanie!
Poszłam do toalety i się przygotowałam.

-Dziewczyny!
Zobaczyłam Elle.
-Co się dzieje?
Zapytała Emma i zmarszczyła brwi.
-Szybko! Szef ma coś do ogłoszenia!
Złapała nas za ręce i pociągnęła.
Weszłyśmy do sali bankietowej.
-Przyszły nasze spóźnialskie!
Usiadłyśmy w rogu pomieszczenia.
-Za godzinę wychodzimy zwiedzać miasto. Wrócimy około 15:00, a o 17:00 mamy przyjęcie!
-Gdzie jest ta impreza!?
Spytała Mary.
-NIESPODZIANKA!

Calutki dzień spędziłam na zwiedzaniu wcale mi nie znanego miasta. Do pokoju wróciłam około 16 i zaczęłam się przygotowywać. Nałożyłam czerwoną sukienkę, góra była koronkowa, a dół był z tiulu i się rozszerzała do kolan. Nałożyłam czerwone 10 centymetrowe czarne, zamszowe szpilki a włosy  spiełam w koka. Zrobiłam również lekki makijaż.
-Ami chodźmy!
-Już, moment!
Zrobiłam ostatnie poprawki i wyszłam. Emma wyglądała ślicznie miała loki i białą, obcisłą sukienkę do kolan. Wyszłyśmy przed hotel.
-Nie spóźniłyście się.
Mruknął Dave. Czekaliśmy aż wszyscy przyjdą.
-A więc, teraz wcześniej zapowiedziana niespodzianka!
Pod hotel podjechały limuzyny.
-Jedziemy do rezydencji Pana Starka! Będziemy mieć bal ze sławnymi i uwielbianymi Avengersami!
Wszyscy zaczęli wiwatować, lecz mi zrobiło się niedobrze. Ta grupa mnie napewno szuka... Nie zauważą mnie, gdyby wiedzieli że to ja już dawno by mnie znaleźli...

Podróż trwała około godzinę. Podjechalismy pod drzwi białego ogromnego domu, tak... To jest coś w stylu Starka...  Człowiek który był chyba lokajem otworzył nam drzwi. Wysiadłyśmy, a kolejny mężczyzna podawał nam szampana.
-Czuję się jak gwiazda.
Szepnęła Emma.
Zaczęłyśmy iść w stronę wielkich, otwartych drzwi. Gdy przeszłyśmy przez próg, ujrzałyśmy wielką, przepiękną salę balową. Pod ścianą stały stoły zastawione najróżniejszym jedzeniem i alkoholem . Na końcu widać było marmurowe schody, a za nimi drzwi. Wokół pomieszczenia rozciągał się balkon. Moja towarzyszka pisnęła z zachwytu.
-Fakt, robi wrażenie.
Powiedziałam. Zauważyłam że na przyjęciu nie jesteśmy tylko my. Pewnie to spotkanie różnych firm które pracują albo pracowały dla Starka. Nagle drzwi za schodami się otworzyły. A my zobaczyliśmy Starka, kapitana, Scarlett, Hawkeye, Wdowe i Thora. Wszystkich tych,którzy mnie zdradzili. Ale to ja byłam naiwna i głupia. Znałam ich zaledwie kilkadziesiąt godzin, a tak szybko im zaufałam. Mimo wszystko jest mi niesamowicie przykro z tego powodu.
-Szanowni panowie i panie! Witam wszystkich na tym skromnym przyjęciu. Zapraszam do zabawy!
Powiedział krótko Stark i ruszył w stronę stołów z jedzeniem. Wziął kieliszek szampana, wypił go i zaczął szeptać z chłopakiem stojącym obok. Obaj się na mnie spojrzeli. Nie podoba mi się to...
-Emi muszę do toalety. Chodź ze mną.
-Już lecę! A później idziemy na parkiet!
Pociagnełam ją za rękę oraz wepchnęłam do WC i  zamknęłam drzwi. Łazienka była urządzona na "bogato". Pomieszczenie było mniej więcej 3x3m na podłodze były szare kafelki, a ściany pokryte farbą koloru ecru. Na środku stała duża umywalka ze złotym kranem i lustrem z pozłacaną ramą. Pod ścianą stała muszla klozetowa z drewniana deską . Naprzeciwko zlewu była postawiona szafka z jasnobrązowych desek. Podeszłam do zlewu i się o niego oparłam. Zaczęłam głośno oddychać. Uspokój się, jeśli będziesz zdenerwowana to możesz się zdemaskować.
-O co chodzi?
Zapomniałam że że mną jest Emma...
-Nic, tylko zrobiło mi się trochę słabo.
-Nie kłam. Widzę że coś jest nie tak!
Usłyszałyśmy pukanie do drzwi.
-Czy wszystko jest w porządku?
Zamarłam. Usłyszałam głos Starka. Szybko zakryłam usta mojej przyjaciółce i szepnęłam:
-Powiedz że nic się nie stało. Oblałaś się lekko winem.
Pokiwała głową.
-Yy... Nic się nie stało,tylko oblałam się winem.
Usłyszałam jak odchodzi. Wypuściłam powietrze z płuc. Nawet nie wiedziałam że je wstrzymywałam. Muszę się stąd zmywać najszybciej jak to jest możliwe.
-Co tu się dzieje?!
Zaczęła krzyczeć szeptem.
-Nie powiedziałam ci całej prawdy o sobie... Wytłumaczę Ci później, teraz muszę się stąd wydostać.
-Nie! Masz teraz mi powiedzieć co tu jest grane!
Nagle drzwi poleciały do przodu. Na szczęście w samą porę pociągnęłam Emme na ziemię. Szybko się podniosłam, zobaczyłam puszkę i kapitana bez kostiumów .
-Klaro uspokój się. Nie zrobimy Ci krzywdy.
Zaczął kapitan i podszedł krok bliżej z wyciągniętą ręką w moim kierunku.
-Kto to Klara?
Odezwała się Emma podnosząc z ziemi.
-Pf... To jest ta kobieta która stoi obok ciebie, właściwie teraz jest "America".
Wysyczał Stark.
-Czego od niej chcecie?! Zostawcie nas!
Zaczęła moja przyjaciółka.
-Słuchaj nie mieszaj się w sprawy rodzinne.- Tony mrugnął okiem do Emi.
-Rodzinne?! Ty jesteś jego żoną?
-Emma, nie! On nie mówi prawdy! Nie wierz mu!
Zaczęłam krzyczeć.
-Oj, nie ładnie kłamać.-powiedział Blaszak i ruszył w moją stronę. Uderzyłam go w grdyke tak mocno że poleciał na kapitana. Obaj na mnie ruszyli. Odepchnęłam Emi za siebie. Kapitan wymierzył we mnie cios. Nagle czas spowolnił. Coraz bardziej podoba mi się ta moc. Zablokowałam jego rękę i uderzyłam kolanem w jego krocze. Czas wrócił do normalnego tempa. Steve zwijał się na podłodze z bólu. Wygrana jest słodka. Wtem do środka został wrzucony owalny przedmiot rozmiaru pięści. Granat. Szybko się skuliłam I zasłoniłam głowę rękoma. Pomieszczenie zaczął ogarniać duszący dym. Szepnęłam do Emmy:
-Odnajdę cię. Obiecuję.
Wszystko zalała ciemność.

Niepowtarzalna || FF AVENGERS|| W POPRAWIE||Nơi câu chuyện tồn tại. Hãy khám phá bây giờ