Rozdział 1

163 11 2
                                    

Nazywam się Gabriell Ward. A w zasadzie Gabriell Tuan. Moi rodzice zginęli dwa dni temu w wypadku samochodowym. Całkiem niedawno, prawda? Przyjaciółka mojej mamy, Dorine Tuan, obiecała jej parę minut przed śmiercią, że zaopiekuje się mną. Wcześniej mieszkałam w małym miasteczku ponad dwieście kilometrów od Nowego Yorku, w którym teraz mieszkam. Dokładniej to zamieszkuje mały domek na obrzeżach miasta. Oprócz Dorine opiekuje się mną również jej mąż - Raymond. Mam także "rodzeństwo": Joey, Tammy, Grace i wciąż mi nieznany Mark, którego pokój zamieszkuję do czasu jego powrotu, a przynajmniej mam taką nadzieję.

Jestem wysoką siedemnastolatką o białych jak śnieg włosach i fiołkowych oczach. Nie lubię sportu, jednakże dbam o swój wygląd. Codziennie biegam oraz robię serię ćwiczeń, przy tym odżywiając się zdrowo. Interesuję się tańcem, śpiew idzie mi też całkiem dobrze. Bardzo lubię pisać teksty piosenek, do których potem układam muzykę oraz własną choreografię. Uwielbiam jeździć na deskorolkach, co może potwierdzić moja kolekcja.

Na ogół jestem bardzo miła, choć może na to nie wyglądam, lecz za wszelką cenę próbuję utrudnić życie Tuanom. Czemu? Najwyraźniej zapomniałam wspomnieć, iż za wypadek, w którym zginęli moi rodzice, jest odpowiedzialny Raymond Tuan! Przysięgam, że jeżeli będę tylko miała okazję to go zabiję...

Spojrzałam na zegar...

14:32

I co ja będę robić?

Dopiero, co skończył się obiad, a ja mam tyle czasu do kolacji ToT W zasadzie to nie mam żadnych przyjaciół tutaj, więc wypad ze znajomymi odpada. Samotne łażenie po mieście też, bo jeszcze wyjdę na desperatkę.

- Dzieci! - usłyszałam krzyk Dorine z dworu. - Chodźcie szybko! Mark wrócił!

~Fuck - pomyślałam tylko. Szybko zarzuciłam coś na siebie, bo od rana chodzę tylko w pidżamie. A było to:

Założyłam jeszcze tylko białe conversy i wyszłam

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

Założyłam jeszcze tylko białe conversy i wyszłam.

Pierwsze co zobaczyłam to trójka mojego "rodzeństwa" przytulającego [czyt. duszącego] jakiegoś chłopaka. Był nawet przystojny. Czarna czapka zasłaniała większość jego włosów, tylko biała grzywka opadała bezwładnie na jego brązowe oczy. Bardzo widoczne kości policzkowe odwracały widok od zgarbionego nosa. Jasna twarz zgrabnie kontrastowała z ciemnymi ubraniami. Jedyne, co mi w nim nie pasowało to ten sztuczny uśmiech. Jakby był niezadowolony, że wrócił do domu.. A może to dlatego, że wszyscy go dusili? Kto wie...

- Gabi, podejdź tutaj! - zwróciła się do mnie Dorine.

Zgrabnie wykonałam polecenie pani Tuan i już chwilę później blondyn mierzył mnie wzrokiem. I, co mnie najbardziej zdziwiło, uśmiechnął się. Ale nie tak jak wcześniej. Szczerze się uśmiechnął!

- Markie - zaczęła podekscytowana opiekunka - to jest twoja nowa siostra, Gabriell. Jej rodzice zginęli w wypadku dwa dni temu i obiecałam, że się nią zajmę. Gabi, to jest Mark. Niestety będziecie musieli spać w jednym pokoju, bo..

- Co!? - krzyknęłam patrząc zszokowana na osobę, która wypowiedziała te straszne słowa.

- Przykro mi, ale nie mamy innych pokoi, a lepsze to niż spanie w kuchni, prawda? - odpowiedziała mi starając się zachować optymizm. Mark, jakby nie zdając sobie sprawy z zaistniałej sytuacji, ciągle mi się przyglądał z tym głupawym uśmieszkiem.

- Nie wytrzymam chyba w tym domu... - powiedziałam już ciszej głosem zdesperowanej matki i odwróciłam się z zamiarem powrotu do domu.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

No i jak? Mam nadzieję, że Wam się podoba! Następny rozdział pojawi się pod koniec następnego tygodnia. Narka!

~Vivian :3

My new life || Mark TuanWhere stories live. Discover now