Rozdział 2

2 1 0
                                    

Wpadła do klasy w ostatniej chwili. Gdy przebiegała przez bramę jej liceum usłyszała dzwonek. Na jej szczęście nauczycielka, ta gruba flądra, szybko nie chodzi po schodach. Stanęła na samym końcu. Nie chodziło o to, że nikt jej nie lubił. Nie. Carmen była dość lubiana. Rówieśnicy często próbowali z nią rozmawiali. Tylko ona próbowała się od nich izolować. Pewnego dnia zdała sobie sprawę, że po prostu się boi. Że ktoś znów wyrządzi jej krzywdę lub zauważy ta, która już się stała. Nauczycielka wpuściła ich do klasy. Gdy oni wyciągali swoje rzeczy, kobieta zdarzyła zapisać już temat. Matematyka. Carmen tak bardzo jej nienawidziła. Wszystko było schematyczne. Miało swoi wzór. Brak wyjątków. To takie głupie. Otworzyła zeszyt i niestarannie zaczęła kreślić litery. Wtedy drzwi od klasy otworzyły się. Stał w nich on. Te same oczy, te same włosy, ten sam uśmiech.
-Przepraszam za spóźnienie. - głupio się Szczerzył, drapiąc w tył głowy. - Nie mogłem trafić do klasy.
Gruba flądra zlustrowała go od stóp do głów. Nagle jakby ją oświeciło.
-Ah, tak! Już pamiętam. Proszę znajdź sobie jakieś miejsce i zapisz wszystko co jest na tablicy. - powiedziała niezwykle potulnie.
Carmen w pierwszej chwili nie mogła nic wymówić. Teraz gdy przechodził koło jej ławki i sam ją zauważył, zerwała się z krzesła i wymierzyła ku niemu palec wskazujący.
-To ty gościu od motoru! - krzyknęła.
-Ja mam imię! -burzył się brunet.
-To jakie? - spytała już spokojniej.
-Tylko dla wtajemniczonych. - zaśmiał się pstrykając ją w nos.
Przeszedł obok niej i usiadł dwie ławki dalej. Carmen zrezygnowana opadła na krzesło i i oparła się niemal, leżąc. W połowie lekcji Poczuła, że coś uderza ja w głowę. Rozejrzała się po klasie, aż jej wzrok powędrował to zwiniętego papierka na jej stole. Rozwinęła go szybko i przeczytała. 'Marshall'. Jedyne słowo jakie się tam znajdowało. Było napisane starannie, prawie jak te wiktoriańskie pisma. Na dole nieudolnie narysowany kotek, który pokazywał język. Spojrzała w jego kierunku. Pochylił się na swoim zeszytem i coś bazgrał. Niedługo potem rozległ się dzwonek. Oczywiście przy ławce nowego ucznia zebrało się spore widowisko. Carmen miała właśnie wybyć z klasy jak najmniej zauważona, gdy ktoś ją przytrzymał, kładąc pewnie rękę na jej głowie.
-Gdzie to się idzie? - zapytał ją dobrze wiadomo kto.
-Na przerwę. - fuknęła.
-A imię?
-Hę?
-Wiesz już, że mam mało inteligentnego brata, nieskalibrowany motocykl i na imię Marshall. Myślę, że mogłabyś chociaż swoim imieniem zaszczycić.
Miała coś powiedzieć, ale po chwili zorientowała się, że cała klasa jeszcze nie wyszła i z wielkim zaciekawieniem wszystkiego słuchała. Lekko podirytowana chwyciła go za rękaw I wyciągnęła z sali. Wmieszali się szybko w tłum i ruszyli dalej.
-Gdzie ty tak pędzisz?
-Za długo sobie pracowałam na reputację samotnika, żebyś ty wszystko psuł.
-Psuł? Ja bym w tym przypadku powiedział, że pomagam.
-Ale w każdej zasadzie jest wyjątek.
Dotarli do mało zaludnionego miejsca w szkole, gdzie Carmen Lubiła przychodzić. Był to przedsionek wejścia na trybuny. Za bardzo nikt tam nie chodził, bo nikomu się nie chciało.
-Czemu uciekasz? - spytał po chwili.
-Niby przed czym?
-Przed ludźmi.
-Nie uciekam. Unikam ich. - poprawiła go.
-To jest uciekanie.
-Przestań! - tupnęła nogą.
-Kotek pokazał pazurki. - zaśmiał się.
Chwyciła się za włosy i wykonała obrót dookoła własnej osi.
-Oszaleję. Mogłam cie zostawić z tymi cholernymi krzakami. By ci nikt inny nie pomógł i umarłbyś z głodu.
-Lekko dramatyzujesz. W końcu może wydostał bym się z bezlitosnych pazurów, krwiożerczego krzaka. - uznał, zastanawiając się.
Po stali jeszcze chwilę, patrząc z zafascynowaniem na podłogę.
-Carmen. - burknęła.
-Co? - nie zorientował się.
-Jestem Carmen.
-Carmen? Dziwne imię. - uniósł brew.
-Patrz na swoje. Ale faktycznie. Nie lubię go. - wzruszyła ramionami. - Dała mi je matka. Tata podobno nazywał mnie Carie. O niebo lepsze.
Oboje wzdrygnęli się na dzwonek niemal podskakując.
-To Carie... Prowadź. Ta szkoła jest luj duża.
Zerknąła na niego. Nikt jej tak nie nazywał mimo jej uwag. On słyszał i słuchał.

Perfect flawजहाँ कहानियाँ रहती हैं। अभी खोजें