Rozdział 2 "Czytanie rozwija wyobraźnie?" część I

143 11 0
                                    

Autor: Anna M. Waldorf

Rozdział 2
"Czytanie rozwija wyobraźnie?"
część I

      Sobotni poranek był najprzyjemniejszą i ulubioną częścią tygodnia Lily. Zero nauki, czas wolny i dobry humor. Z takim nastawieniem dzień zaczynała siedemnastoletnia dziewczyna. Promienie słońca padające na jej twarz i rude włosy tworzące aureole dookoła jej głowy, sprawiały, że miała to 'coś'. Dziewczyna nigdy nie uważała się za kogoś ładnego, chociażby w najmniejszym stopniu, wbrew sprzeciwom swoich przyjaciółek, no i... komplementom Jamesa. Ciekawe, czy jeszcze kiedyś powie jej coś podobnego i czy poprosi o randkę. Nieważne. Teraz ma dziewczynę, która jest naprawdę miła, zabawna, ogólnie "warta uwagi".
Lily zaraz po obudzeniu rozejrzała się po pokoju. Wszystkie dziewczyny nadal smacznie spały. W końcu nic dziwnego, miały dziś wolne. Tylko Evans miała ten zaszczyt budzenie się o... 6.30?! Rudowłosa wiedząc, że już nie zaśnie podreptała do łazienki, starając się nie obudzić współlokatorek. Po chwili z łazienki zaczęły dochodzić odgłosy lejącej się wody i cichego podśpiewywania.
     Pół godziny później do pokoju wróciła umyta i uśmiechnięta Lily. Wiedziała, że do śniadania zostało jej jeszcze trochę czasu, więc postanowiła poczytać książkę wcześniej pożyczoną od Dorcas. Był to jakieś tanie romansidło. Lily nigdy nie lubiła tego typu książek. Zawsze wolała coś bardziej 'inteligentnego'. Była zakochana w różnego rodzaju kryminałach. Ale jak już pożyczyła tą książkę, to nie wypada oddać bez przeczytania. Dziewczyna ułożyła się wygodnie na posłaniu, przykryła kocem i zagłębiła w lekturze. Książka nie była specjalnie nudna, ale dziewczyna czuła, że oczy same jej się zamykają. Pomyślała, że jest jeszcze szansa na pół godzinki drzemki, więc odłożyła książkę na bok i zamknęła oczy. Zasnęła praktycznie od razu.
     Obudziło ją nawoływanie przyjaciółki.
- Lilianne! Lilianne, dlaczego leżysz na trawie? - Słowa wydobywały się z ust Dorcas, tyle że panna Meadowes miała na sobie długą i piękną morelową suknię i włosy upięte w eleganckiego koka. W ręku trzymała zdobioną parasolkę, która chroniła ją przed słońcem. Coś tutaj ewidentnie nie pasowało.
- Dorcas? Dlaczego jesteś tak dziwnie ubrana? Co się stało?
- Jaka Dorcas, Lilianne? Przecież mam na imię Elizabeth. Poza tym to nie wiem co nie podoba ci się w moim ubiorze. Niewiele różni się od twojego.
- Jak to niewiele się... - Nie dokończyła, bo zauważyła, że ich stroje są prawie identyczne.
- Panienko Lilianne! Niech panienka przyjdzie. Sukienka gotowa! - Głos wydobywał się z wnętrza pięknego, średniowiecznego dworku.
Jaka sukienka? Lily nie miała pojęcia o co chodzi, ani gdzie się znajduje.
- Już idziemy Mary! - Odkrzyknęła Dorcas/Elizabeth.
"Dlaczego Dor to nie Dor i dlaczego mówi na mnie Lilianne?" Takie myśli zaprzątały teraz główkę rudowłosej osóbki. Nim zdążyła sobie to wszystko poukładać w jedną spójną całość, została pociągnięta do domu przez swoją towarzyszkę.
Po chwili znajdowała się w pokoju, o którym marzy nie jedna dziewczyna. Wszystkie ściany pokrywała kremowa tapeta, a całą podłoga wyłożona była panelami o tym samym kolorze. Pokój wyglądał jak komnata księżniczki. Łóżko, toaletka i duża szafa były wykonane z białego drewna. Gdzieniegdzie poustawiane były wazony z krwistoczerwonymi różami, bądź białymi jak śnieg liliami.
- Niech panienka usiądzie. Mamy mało czasu. - Odezwała się Mary.
Była to na oko siedemnastoletnia dziewczyna. Miała długie blond włosy, upięte w misterny kok.
- Dokładnie Lilianne. Mamy tylko dwie godziny na zrobienie z ciebie bóstwa. - Powiedziała Elizabeth i posadziła Lily przy toaletce. Teraz dziewczyna miała wreszcie szanse na przemyślenia.
- Elizabeth, mam do ciebie pytanie. - Zaczęła Evans niepewnym głosem*.
- Tak kochana? Coś się stało? Masz wątpliwości? Spokojnie też przez to przechodziłam, kiedy wychodziłam za Robba. - Trajkotała jak najęta.
- O czym ty mówisz Do... Elizabeth? Jaki wątpliwości? W związku z czym?
- Lilianne, czy ty masz gorączkę? - Zaniepokoiła się czarnowłosa i dotknęła czoła dziewczyny. - Mary, przynieś szklankę zimnej wody. - Tym razem zwróciła się do (prawdopodobnie) służącej, przerywając tym układanie fryzury Lily.
- Nie mam żadnej gorączki. Możemy chwilę porozmawiać? - Ponowiła próbę wyjaśnienia całej sytuacji rudowłosa.
- No dobrze kochanie. O czym chcesz mówić?
- Po prostu odpowiedz mi na kilka pytań. Wiesz, dzisiaj nie za dobrze się czuję. Głowa mnie boli. - Dziewczyna postanowiła zacząć udawać, że wie kim jest i o co w tym wszystkim chodzi. - No dobrze... Zacznijmy od tego, że nie wiem gdzie jestem.
- Oj, kochana. Chyba mocno się uderzyłaś, kiedy upadałaś na trawę. Prosiłam przecież Stefana, aby cięgle cie pilnował. Chłopaczyna nie widzi świata poza Mary.
- Elizabeth! Spokojnie. - Powiedziała Lily, przerywając tym kolejny wywód przyjaciółki.
- Tak, tak. Przepraszam. Po prostu niecodziennie moja przyjaciółka wychodzi za mąż. Rozumiesz, tyle emocji.
Teraz wszystkie kawałki układanki zaczęły łączyć się w jedną całość. Sukienka, przedślubne "wątpliwości".
- Dobrze. Powiedzmy, że nadążam. - Chwila ciszy. - Mam do ciebie kilka pytań. Po pierwsze - gdzie jestem? Po drugie - za kogo wychodzę?
- Lilianne... Jesteśmy w twoim domu, w twoim pokoju. A ślub bierzesz ze swoim narzeczonym - Severusem.
Imię chłopaka wymówiła jakby ze wstrętem. Czyżby za nim nie przepadała. No, w końcu nic dziwnego. Rudowłosą już samo imię przyprawiało o mdłości. Wiadomo kojarzyło jej się z Severusem Snapem. Jej byłym przyjacielem, który zniszczył ich przyjaźń w piątej klasie Hogwartu, nazywając ją 'szlamą'.
- Naprawdę, nadal nie pojmuje dlaczego go wybrałaś. Przecież tak dobrze układało ci się z Jamesem. Naprawdę mogliście uciec. Kryłabym was.
Za dużo informacji, za dużo. Evans nie mogła pojąć, jakim cudem mogła być z Jamesem i... uciec? Dlaczego?
- Dlaczego miałabym uciekać? Dlaczego nie jestem już z Jamesem? - Wypowiedziała swoje myśli na głos.
- Czy ty masz zaniki pamięci? James nie jest tak bogaty jak ty. Twój ojciec go nie akceptował. Spotykaliście się w tajemnicy. W domu moim i Robba. - Mówiła powoli, jakby tłumaczyła coś małemu dziecku.
- No dobrze, ale dlaczego nie uciekłam, skoro tak go kochałam?
- Twój ojciec zagroziła, że jeśli nie przestaniecie się spotykać, zabiję Jamesa i całą jego rodzinę. A jeśli byś z nim uciekła, nie miałabyś gdzie wracać, a twój ojciec nie miałby już córki. Potem okazało się, że twoi rodzice wybrali ci już męża i nie masz nic do gadania. Wiem, że ty i James darzyliście się prawdziwą miłością. Widziałam to w waszych  oczach. Takie coś nie zdarza się często.
Lily nie potrafiła już słuchać przyjaciółki. Obraz zaczął się rozmazywać, wszystko zaczęło wirować. Zemdlała.
C.D.N.

* nie jestem pewna czy pisze się "niepewnym tonem", czy "niepewnym głosem".

Młodość z odrobiną szaleństwa  •  Huncwoci [Zawieszone]Where stories live. Discover now