"Nie pozwól im zabrać światła zza Twoich oczu"

146 36 20
                                    

9 kwietnia 1943 roku. Druga Wojna Światowa. Już od prawie czterech lat służę w wojsku, do którego mnie przyjęli. Wraz z moim przyjacielem Ray'em udało nam się przeżyć do tego momentu. Mój brat Mikey nie miał tyle szczęścia, ponieważ zginął pod Westerplatte wraz z naszą matką podczas ucieczki. Długo się zbierałem po tym, ale chęć zemsty pochłonęła moje smutki.

Dzisiaj powinny być moje 24 urodziny, ale byłem zbyt zajęty bronieniem państwa i honoru, żeby myśleć o takich pierdołach. Dodatkowo nie miałbym z kim tego świętować. Wśród całej kompani miałem już przypiętą łatkę "okrutnika" i "bezdusznego potwora". Cóż, może właśnie na to zasłużyłem. A i może nie. Ja tylko wypełniałem obowiązki nadane mi z góry. Mimo to miałem uznanie wśród ludzi. Wiedzieli, żeby ze mną nie igrać.

Powoli zbliżamy się do granic państwa, cóż - byłego państwa. Teraz to sterta gruzów i trupów. Czasami się zastanawiam, czy jest jeszcze jakiś sens w tym wszystkim. Jedyne, co mnie trzyma przy walce, jest ostatnia prośba Michaela, żebym się nie poddawał.

To dzięki niemu nadal tutaj byłem, to on przyjął ten pocisk, który powinien przeszyć moje ciało na wylot. To ja powinienem chronić jego, a nie on mnie. Widać nie było mi dane być dobrym bratem.

Zapada noc, lecz nie mogłem być chociaż odrobinę spokojniejszy. Wszystko nas mogło czekać w tym momencie.

- "Way, dzisiaj Ty bierzesz wartę nocną, Toro będzie ci asystował" - usłyszałem wołanie podpułkownika. Niezbyt uśmiechał mi się brak snu drugi dzień z rzędu, ale nawet jeśli bym zaczął narzekać, to bym skończył jak te stosy kości.
- "Aye, sir" - odparłem szybko.

Nie minęło nawet parę minut, a Ray już maszerował ze mną wokół obozu, w którym się zatrzymaliśmy. Między nami panowała cisza, ale nie była ona niekomfortowa. To jest mój jedyny odpoczynek od ciągłego hałasu artylerii i zawalających się budynków.

Znałem się z Rayem długo przed wojną​. Mieszkaliśmy niedaleko siebie, a że byliśmy w jednym wieku, to chodziliśmy razem do szkoły. On zawsze był tym "przykładnym" dzieckiem. Niejednokrotnie mnie do niego porównywali. On miał obojga rodziców i młodszą siostrę. Dobrze się uczył, nauczyciele go wywyższali i lepiej traktowali. Ja za to miałem młodszego brata i matkę. Na skutek wielu ran i urazów mój ojciec zginął parę lat po Pierwszej Wojnie. Mikey i ja byliśmy dopiero dziećmi, a już zostaliśmy w połowie sierotami. Matce było ciężko. Starała się jak mogła, żeby zrobić z nas ludzi. Ale samotnej kobiecie, która stała się wdową w wieku 32 lat było ciężko. Jeśli chodzi o edukację...no powiedzmy, że nie byłem asem w nauce. Troszkę zawalałem szkołę. Chociaż troszkę, to może mało powiedziane.

Mimo wszystko Ray to dobry człowiek. Nawet jeśli ludzie go wywyższali, on czuł się jak każdy inny. Nie stawiał jednych ponad drugich. Pomagał mi niezliczoną ilość razy. Był w stanie udzielić mi pierwszej pomocy, kiedy wyskoczyłem z drugiego piętra i prawie złamałem nogę. Do dzisiaj traktuję go jak mojego brata.

Noc przebiegła spokojnie. Ray nie był zbyt rozmowny, ale pewnie to przez zmęczenie, które zaczynało dotykać i jego. Nie dziwię mu się, w końcu od prawie 4 lat jesteśmy w tym gównie. Pewnie tęskni za swoją rodziną. On po wojnie będzie miał do kogo wrócić. Czasami mu tego zazdroszczę. Że ma miejsce, do którego może wrócić, swój dom, swoją rodzinę. Ja go nie mam. Jedynym miejscem, które będę nazywać "domem" w najbliższej przyszłości jest cmentarz, bo raczej nie dożyję końca tej nędznej wojny.

Od samego rana wyruszyliśmy bardziej na północny-zachód. Poruszaliśmy się powoli. Sprawdzaliśmy miasteczko po miasteczku. Wsie po wsiach. Wszystko wyniszczone. Martwe. Często się zastanawiam dlaczego to wszystko się dzieje. Przejmowanie władzy nad światem? Też mi coś. Po co to komu? Czy nie możemy żyć w świecie, gdzie ludzie się nawzajem szanują? Gdzie wszystkie religie, wierzenia, orientacje, czy idee, które różnią się od twoich własnych, mogą być zaakceptowane? Mimo, że zadaję sobie te pytania, to i tak wiem, że nikt mi nie odpowie. Bo po co?

The Light Behind Your EyesWhere stories live. Discover now