Make me feel beautiful

805 74 33
                                    

NOTES:

Przybyłam! Pomysł wpadł mi do głowy cholernie niespodziewanie, ale poczułam się w obowiązku względem samej siebie, by coś naskrobać. Postarałam się najlepiej, jak umiałam, a przynajmniej tak myślę, bo jak pisałam w Because of you mistrzem fluffa nie jestem i chyba nigdy nie będę. Mam nadzieję, że się spodoba.

______________________________________________________



"Gdybym mógł zażyczyć sobie czegokolwiek, to najbardziej pragnąłbym, byś został u mojego boku.

Yuuri"


Kwiecień od zawsze był moim ukochanym miesiącem. Rozrastająca się zieleń i świergot ptaków rzadko przeplatały się z coraz głośniejszym gwarem na ulicach i kiedy przychodził właściwy moment, ekspozycje kolorów tryskały szaleńczo, odbierając mi dech z piersi. Czuła świeżość, tafla jeziora tańcząca na przekór delikatnym porywom wiatru i zapach. Delikatny zapach kwitnących kwiatów wiśni.

Kwiecień był wyjątkowy. Smakował rabarbarem i popychał mnie do przodu. Od kiedy pamiętam był dla mnie symbolem czegoś nowego, ale również kolejnym przystankiem na mojej długiej drodze. Przynajmniej do czasu.

Po przeprowadzce do Sankt Petersburga wszystko chciało się zmienić. Usilnie udowadniało mi, że nie poradzę sobie ze wszystkim i że w pewnym momencie zostanę kompletnie zmiażdżony przez natłok tych małych komplikacji. Nieznany język, nieznana kultura, nieznane ulice i ludzie, których mijałem codziennie w drodze na praktyki. Głupota mieszała się z naiwnością i sprawiała, że powoli przestawałem wierzyć w swój własny cel, nawet jeśli ojciec, który sprawował nade mną pieczę, dokładał wszelkich starań, by tak się nie stało. Po śmierci mamy nic nie było łatwe. Obaj musieliśmy jakoś dać sobie radę i iść z podniesionymi głowami, jak gdyby nigdy nic się nie wydarzyło. Tego oczekiwali wszyscy. Wujkowie i ciotki powtarzali, że życie płynie dalej i nie wolno zatrzymywać się w przeszłości, ale oddzielenie wspaniałych wspomnień od okrutnej prawdy było naprawdę ciężkim zadaniem.

Kiedy byłem małym dzieckiem, rodzice prowadzili zajazd w niewielkim miasteczku na Kyushu. Wszyscy się znali, wiedzieli, co się dzieje i każdy był dla siebie życzliwy. Żaden najmniejszy zakamarek nie stanowił dla mnie enigmy i razem z moją starszą siostrą Mari urządzaliśmy sobie eskapady mające na celu odkryć nieodkryte. Właściwie teraz, kiedy o tym myślę, dla starszyzny musiało brzmieć to naprawdę zabawnie, bo w miejscu, które szczelnie zamykało swój krąg i pozwalało mi urządzić się według własnej wygody, ciężko było dopuścić się karygodnego niedopatrzenia. Ścieżki wydeptane tysiące razy. Dziury zbadane od stóp do głów i doskonale znane konary drzew.

Nawet świergot ptaków wydawał się być mi bliski i niemalże rozumiałem, o czym do mnie mówią.

Dopóki żyła mama Yutopia była pełna gości. Każdy w mieście chociaż raz w miesiącu nas odwiedzał i może nie chodziło o wynajmowanie pokojów gościnnych. Hasetsu słynęło z gorących źródeł, ale, nie chwaląc się oczywiście, nawet one nie były dostatecznym powodem, dla którego ruch nie ustawał. Najlepszy na świecie katsudon był popisowym daniem, które serwowaliśmy i zwykłem zawsze podjadać maleńkie kęsy posiłku, zanim ktokolwiek się zorientuje. Nic dziwnego, że Mari biegała za mną i śmiała się, że moje ciągle okrągłe policzki nie chcą znikać, ale nikomu to nie przeszkadzało. Byliśmy szczęśliwi i tylko to się wtedy liczyło, bo los, który nie oszczędzał naszego małego raju, po prostu zwalił się wszystkim na głowy.

Mówią, że choroba wybiera na oślep. Że atakuje w najmniej oczekiwanym momencie i niszczy każde podłoże codziennego życia. Mama przestała jeść, w pewnym momencie przestała wychodzić z pokoju, później przyszpiliła się do łóżka i tylko z uśmiechem odpowiadała, że za niedługo pójdziemy puszczać latawce, ale wiedziałem doskonale, że ten czas nie nadejdzie.

Make me feel beautiful- ONESHOT (Yuri!!! on ice)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz