[4] przeszłość mnie nawiedza.

111 15 2
                                    

— Co ty wygadujesz? — prychnęłam i rozluźniłam mięśnie. Otworzyłam szerzej oczy, patrząc na Deana. — To ma być jakiś żart?

— Czy wyglądam, jakbym sobie żartował? — spytał poważnym tonem, a ja przyglądałam mu się badawczym wzrokiem. Wyglądał na osobę mówiącą prawdę, lecz samo zdanie nie miało sensu. Popieprzone, no nie?

— Przestań już — zażądałam stanowczo, ale coś jednak było nie tak. — Wydaje mi się, że mam wszystkie wspomnienia i nie widzę problemu.

— Bo tak to właśnie działa — oznajmił bezradnie ze złością. — Też w to nie wierzyłem, ale widziałem dziwniejsze rzeczy na tym świecie, więc jedno wyklucza drugie.

— Wszystko co mówisz, nie ma sensu. — Dean zacisnął mocno szczęki i zebrał się w sobie. Chyba go wtedy wkurzyłam, bo tak nie wyglądała szczęśliwa osoba. Złość wręcz od niego buchała.

— Jeśli mnie nie posłuchasz, możesz strasznie źle skończyć — powiedział tak głośno, że się przestraszyłam, przyciskając plecy bardziej do nierównej powierzchni drzwi. Proszę bardzo, dostał czego chciał. — Przekonałem cię?

— Może zmieniłeś mój tok myślenia, ale wciąż ci nie wierzę — odpowiedziałam chłodno, kiedy ktoś zapukał do drzwi. Odsunęłam się od nich, a do środka wszedł Eric. Denerwujący uśmiech zszedł z jego twarzy, a jego miejsce zajęła powaga. Co oni tacy wszyscy dorośli nagle? — A ty co chcesz?

— Pogadać z Deanem — odrzekł, perfidnie kładąc się na moim łóżku. Posłałam mu groźnie spojrzenie, a on nic. Leżał sobie, jakby to był jego pokój. Już się nawet tym nie przejmowałam. Po takim praniu mózgu nic mnie nie obchodziło.

— O czym niby? — zagadnął Winchester. Trzymałam już klamkę od drzwi, lecz poczekałam tą chwilę na odpowiedź.

— O rodzicach... Isabelle. — Przerwa przed moim imieniem była długa, zbyt długa. Wątpliwość czy obrzydzenie? To mogło być wszystko, a z niego był taki dupek, że można było się spodziewać wszystkiego.

Mozolnie zeszłam na dół do kuchni i zasiadłam obok Sama przy stole. Castiel przebywał w salonie. Młodszy Winchester był zajęty szukaniem czegoś na laptopie, lecz momentalnie go zamknął i zerknął na mnie z lekkim uśmiechem, którego nie mogłam odwzajemnić. Nie miałam siły ani ochoty.

— Dean cię nastraszył? — spytał z odrobiną troski, a ja westchnęłam cicho. — Za dużo ci nagadał?

— Wszystko w porządku, ale nie masz się czym martwić. Rzecz w tym, że właśnie powiedział mi może ze dwa lub trzy zdania, z których nic nie wyciągnęłam. Czy on zawsze gada bez sensu? — zaczynałam się wygadywać, bo kurde nie mogłam już wytrzymać. Komuś się musiałam wyprodukować i zrzucić lekki balast.

— Wiem, że nie rozumiesz, ale zaufaj nam — poradził miło, co sprawiło, że na mojej twarzy pojawił się uśmiech.

— Trochę trudno to będzie wykonać, jeśli nie wiem czym się zajmujecie. Nie wiem, czy w ogóle chcę wiedzieć. — Zapatrzyłam się w deszczową pogodę za oknem, a Sam widocznie nadal się na mnie patrzył. Niepewnie przeniosłam na niego wzrok, a chłopak ewidentnie do czegoś zmierzał. — Powinnam wiedzieć?

— Widzisz, sprawa jest taka, że bez nas nie dasz sobie rady — tłumaczył mi, gdy przypominałam sobie słowa Deana. Wspomnienia, mówił o wspomnieniach. Ryzyko i niebezpieczeństwo. Tylko jak duże? — A nie chciałabyś chodzić z nami wszędzie, nic nie wiedząc.

— Skoro to takie ważne, to dawaj. Przyjmę to na klatę — powiedziałam odważnie, a w odpowiedzi dostałam lekko kpiące spojrzenie Winchestera. Nadal nie traciłam werwy, bo obstawiałam już najgorsze rzeczy, które mógł robić ze swoim bratem. Na przykład, że byli seryjnymi mordercami, co kompletnie nie miało wtedy sensu. — Serio. Nie boję się jakichś strasznych historii, oglądałam horrory w wieku pięciu lat.

the devil you know ● supernaturalOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz