I knew you were trouble

53 5 6
                                    

Są ludzie, którzy pojawiając się w naszym życiu, na zawsze je zmieniają, nawet jeśli wyrzucimy ich z głowy.

Myśląc, że jesteśmy wolni, idziemy dalej, ze strachu nie oglądając się za siebie, i czasem słyszymy tylko szept pojawiający się w środku nocy; zastanawiamy się, skąd pochodzi.

Stałam na drodze w wygodnym miejscu i w pewnym momencie on mnie zauważył.

Wyciągnął rękę, a ja naiwna chwyciłam ją. Potknęłam się, boleśnie upadając, lecz nie pomógł mi wstać. Zrobił krok do tyłu. Zacisnęłam zęby i szłam dalej, trzymając się jego ręki w nadziei, że mnie poprowadzi w momencie kiedy moje oczy były zamknięte.

Chciałam, by dostrzegł we mnie światło, nie wiedząc, że wszystko wokół niego płonęło zbyt jasno, żeby mógł je zauważyć.

Jedyne, co pamiętam, to poczucie utraty równowagi, jakie przyszło wraz z tym. Ogarnęła mnie radość poruszania się do przodu, lecz gdy otworzyłam oczy, okazało się, że obracam się w kółko wraz z nim.

Może powinnam wiedzieć, że jego świat kręci się zbyt szybko. Myślę, że część mnie była tego świadoma w momencie, kiedy go ujrzałam. Nieważne, co powiedział albo co zrobił – poczucie tonięcia przyszło wraz z nim. A on udawał, że nie widzi, jak upadam.

Leżąc na twardej, zimnej ziemi, zdałam sobie sprawę, jak daleko byłeś, stojąc obok mnie, nawet jeśli wmawiałam sobie, że jest inaczej. Teraz to ja się wstydzę każdego wspomnienia powracającego w migawkach jak w kalejdoskopie.

Naturalnym skutkiem utraty równowagi jest upadek, a ja znajdowałam się przy samej ziemi, nieśmiało spoglądając wstecz na samą siebie, jakbym bardziej tęskniła za sobą niż za nim.

Bo najgorsze w tym wszystkim nie było to, że straciłam jego.

Lecz to, że straciłam siebie.

Historie o niczymWhere stories live. Discover now