It's me

9 2 0
                                    

Kawiarnia, brunetka siedząca w rogu, popijająca Latte i zapisująca coś w notesie ~ to ja. Liwi. Niby na pozór ustatkowana dziewczyna. Ale to tylko pozory.

Tak więc jestem 19-letnią dziewczyną, która korzysta z życia. Lubię niebezpieczeństwo, lubię czuć strach i lubię ryzykować.

Po maturze miałam iść na studia dziennikarskie. Jednak odłożyłam je na przyszły rok. Chcę zwiedzać świat i odkrywać nowe miejsca.

Mam już parę takich miejsc. Ale ciagle pragnę więcej.

Nie mam chłopaka. Jestem singielkom, ale mam fantastycznych przyjaciół. Luise i Mary. Kocham ich ponad wszystko. Przyjaźnimy się od dzieciństwa. Wiele przeszliśmy razem i nie żałuje niczego co zrobiliśmy razem.

Wracając do kawiarni. Pomimo mojego rozdartego charakteru w pewnych sytuacjach jestem stabilna. Uwielbiam przychodzić do tej kawiarni, kupować Latte i deser lodowy, siadać ciagle w tym samym fotelu i planować następne wyjazdy.

A spontaniczność? Spokojnie jest to jedna z moich cech. Spontaniczne wyjazdy są zdecydowanie najlepsze. Uwielbiam bez głębszego zastanowienia spakować walizkę i dopiero na lotnisku wybierać swój cel podróży.

Jestem miłośniczką koni. To cudowne zwierzęta. Od malutkiej Liwi po dorosłą Liwi ciagle jeżdżę konno. Kiedy byłam małą dziewczynką mój pokój był wyklejony obrazkami z końmi. Kiedyś nawet przyniosłam do domu ściętą grzywę mojego ulubieńca ~ Cyrusa. Do dziś jestem jego opiekunką.

Cyrus jest czystej krwi arabskiej. Najpiękniejsza rasa. Kocham tego zwierzaka.

•••

~ Malediwy!!

~ Liwi czy Ty słyszysz co mówisz? - zapytała Mary

~ Doskonale, proponuje Wam wyjazd na Malediwy. Albo jedziecie ze mną albo jadę sama.

Moi przyjaciele spojrzeli na mnie jak na wariatkę. Jakoś szczególnie mnie to nie zaskoczyło. Często obdarowywaliśmy się takim spojrzeniem.

•••

~ Córeczko masz wszystko?

~ Tak mamo, spokojnie.

Moja mama jak zawsze przejęta moim wyjazdem. Ale uwielbiam to. Kocham jak okazuje mi troskę i miłość pomimo, że nie jestem normalnym dzieckiem.

Oczywiście jak zawsze spóźnilibyśmy się na samolot. Dzisiaj z winy Mary. I w sumie tak jak zawsze. Bo przecież "przezorny zawsze ubezpieczony"
Zdążyliśmy w ostatnich minutach.

Widoki są niesamowite, zapierające dech w piersiach.

Uwielbiam to uczucie.

Smak wolności.

•••

~ Liwi budź się!!! Lądujemy!!!

~ Aaa!!! Jesteśmy!!!

Szczęście i radość w moim sercu.. nie do opisania.

~ Jak tu ciepło!

~ Ciepło? Gorąco idiotko! - obije z Luisem zaczęliśmy się śmiać z naszej przyjaciółki.

~ Tak więc moje suki kochane zapraszam na plaże!!

Ciągnąc za sobą walizki wybiegliśmy z lotniska. Złapaliśmy taxi i pojechaliśmy w kierunku najbliższej plaży.

Life is AdventureWhere stories live. Discover now