1

68 6 4
                                    

Podtrzymuję Amy w pasie i wchodzę z nią do łazienki. Kątem oka spoglądam w lustro. Gdy widzę swoje odbicie, czuję wstręt i obrzydzenie. Amy mnie pociąga. Gdy ją widzę, serce zaczyna mi bić tryliard razy szybciej i mocniej. Stop. Amy jest, jak siostra. Młodsza siostra, którą trzeba chronić przed chłopakami. Chłopakami takimi, jak ja. Takimi, którzy jej pragną. Którzy chcą ją mieć. Amy nie zdaje sobie z tego sprawy, ale dziesiątki, a nawet setki par męskich oczu, dziennie, zawiesza wzrok na jej ciele. Na jej rozwianych ciemnych włosach. Na jej szczerym, szerokim uśmiechu. Pamiętam, gdy będąc dziećmi, właśnie z takimi uśmiechami - no, może trochę bardziej niewinnymi - składaliśmy sobie przysięgę, że już zawsze będziemy przyjaciółmi. Nigdy z Amy nie złamaliśmy danej sobie obietnicy, więc i teraz muszę dotrzymać słowa. Chociaż bym miał umrzeć z tęsknoty, nie zawiodę zaufania Amy. Zastanawiam się, czy teraz powinienem bardziej martwić się o siebie, czy o nią. Przecież, jak matka Amy dowie się, że jej nie upilnowałem to mnie zabije. I będzie miała w pełni do tego prawo. To moja wina. Powinienem był lepiej się nią zaopiekować, gdy wyjechali jej rodzice. Z drugiej strony, jednak dobrze, że ich nie ma. Przynajmniej nie muszą oglądać swojej jedynej córki w takim stanie. Państwo Bale mają do mnie pełne zaufanie. Od zawsze traktują mnie, jak pełnoprawnego członka rodziny. Jak syna. Uwzględniają mnie w planach. Zapraszają na obiadki. Spędzamy razem święta. I, co dla mnie najważniejsze, wiedzą, że, przy mnie, Amy nic się nie stanie. Wiedzą, że jest w moich rękach bezpieczna. Także, gdy jedno nocuje u drugiego, to możemy spać w jednym łóżku, ponieważ i rodzice Amy i moi dobrze wiedzą, że nawet jakbym chciał, to bym tego nie zrobił, a zwłaszcza jakby ona nie chciała, ale wiedzą także, że mamy na tyle przyzwoitości, żeby zrobić to w normalnym miejscu i gdy ich nie będzie w domu, a najlepiej w mieście. Głos z tyłu głowy podpowiada mi, że nawet jakby byli za granicą, to byśmy tego nie zrobili. Jesteśmy dla siebie, jak rodzeństwo. Znamy się, jak łyse konie. Zawsze rozumiemy się bez słów. Właśnie z tych powodów poważnie zastanawiam się nad tym, ile czasu jeszcze uda mi się ukryć przed Amy, co do niej czuję. Przecież to MOJA Amy. Moja MALUTKA, BEZBRONNA Amy. Muszę wziąć się w garść i zacząć myśleć o NIEJ, a nie tylko o sobie.

***********************************
Hej!
Zapraszam do dalszego czytania. Czekam na opinie i gwiazdki. Miłej lektury.

Buziaki,
Asia.

(Tylko) przyjacieleOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz