Jednak ona wcale nie zgadzała się z ich zdaniem. Nic nie równało się z bólem w klatce piersiowej i dlatego wcale nie było w porządku. Ból psychiczny czasami jest bowiem gorszy od tego fizycznego. Dlatego w żadnym stopniu nie było w porządku...
Jak miała przejść do codzienności? Z tym całym bagażem zostawionym przez Jonatana i ze stratą Cole'a? Jak miała dalej sobie poradzić i na nowo zacząć żyć?
W tym momencie żałowała, że jeszcze żyje... Śmierć byłaby o wiele łatwiejsza. Nie bolałaby tak bardzo.
Nie była pewna, jak długo leżała w ten sposób, wegetując i wpatrując się w przestrzeń pustym wzrokiem. Dopiero, gdy usłyszała cichy szczęk drzwi, ocknęła się z otępienia.
– Mówiłam, że chcę zostać sama – wychrypiała, ledwo powstrzymując się od płaczu. – Nie chcę żadnych psychologów.
– Och... kochanie, tak bardzo nam przykro – usłyszała znajomy głos ojca.
A ona była zupełnie zdezorientowana. Chciała po prostu się odwrócić i mocno przytulić rodziców, ale nie potrafiła. Coś w środku ją blokowało, zupełnie jakby nie miała w sobie już jakichkolwiek uczuć...
Dlatego zamiast mocno ich przytulić, po prostu się rozpłakała, zaciskając dłoń na poduszce. Jakoś nie potrafiła być już dłużej silna. Ta cała sytuacja zdecydowanie ją przerosła.
– Phoebe, skarbie. Proszę, nie płacz – usłyszała głos matki, która pojawiła się tuż przed nią.
Kobieta wyglądała na kompletnie rozbitą, a jej oczy były całe czerwone od płaczu. Wyglądała, jakby nie spała od kilku dni, co oczywiście było prawdą.
A potem zrobiła coś, co zupełnie przeraziło dziewczynę. Przytuliła ją. A przynajmniej próbowała to zrobić, bo Phoebe natychmiast wyrwała się z jej uścisku. Odskoczyła do tyłu, prawie spadając z łóżka i o mały włos nie wyrywając sobie z ręki kroplówki.
Z gardła wyrwał się jej głośny pisk i ponownie się rozpłakała niczym mała dziewczynka. Zakryła dłonią usta, uciszając swój napad płaczu. W tym momencie była taka słaba. Krucha jak szkło...
– Przepraszam – wyszeptała. Skuliła się podciągając nogi pod brodę i owinęła ramiona wokół kolan. – Przepraszam – zaczęła się kołysać w przód i w tył, przerażona własną reakcją.
– Phoebe... my, my nie zrobimy ci krzywdy. Nie musisz przepraszać, córeczko – usłyszała przepełniony smutkiem głos ojca. Brzmiał, jakby zaraz miał się rozpłakać.
I to wszystko z mojej winy – pomyślała.
– Przepraszam... ja... ja nie chciałam – szepnęła bezsilnie, a potem uderzyła w nią straszna myśl. – Ja... ja nigdy go nie zachęcałam. Przysięgam – nerwowo potrząsnęła głową, czując dławiące uczucie w gardle. – Nigdy tego nie chciałam, mówiłam, że nie chcę – zapewniła gorliwie.
Nie wiedziała, z jakiego powodu nagle naszły ją wątpliwości, czy na pewno w to wierzą. Bała się, że myślą, że jakoś go do tego zachęciła. A tego by nie zniosła...
Nie myśleli tak, prawda?
– Boże... Phoebe, nawet tak nie myśl – wyszeptała kobieta.
A potem delikatnie położyła swoją rękę na plecach dziewczyny. Nie śpieszyła się. Zupełnie jakby ją oswajała, jakby oswajała jakieś zranione zwierzę. A potem, gdy nie otrzymała żadnego sprzeciwu, przyciągnęła całe jej ciało do silnego, matczynego uścisku.
YOU ARE READING
Pułapka wspomnień
Mystery / ThrillerMoment, w którym otwierasz oczy i nic nie pamiętasz jest naprawdę przerażający. To tak, jakby ktoś zabrał ci najcenniejszy dar, kawałek duszy. Jednak co jeśli to szansa dla ciebie? Szansa by odciąć się od tragicznej przeszłości. Cóż, nazywam się Pho...
40. Krucha jak szkło
Start from the beginning