40. Krucha jak szkło

3.5K 358 138
                                    

Posłuchajcie piosenki w czasie rozdziału ;) Miłego czytania :*

        Mówią, że koniec może być naszym początkiem. Że coś się kończy, by coś innego mogło się zacząć. Ale czy którekolwiek z tych stwierdzeń może być w ogóle prawdą? Czy możemy żyć, gdy jakiś etap naszego życia skończy się bezpowrotnie? Ważny etap naszego życia. Czy to ma rację bytu?

        Phoebe nie potrafiła odpowiedzieć sobie na te pytania... Może dlatego, że zbyt mocno ją to bolało. Samo myślenie sprawiało jej przeogromny ból. Jakby wlewała sobie do głowy żrący kwas, który powoli wyżerałby wszystko. A potem z wielką siłą uderzała młotkiem w pozostałości. Cóż, to było całkiem dobre porównanie.

        Chciała zasnąć i nie myśleć, ale nie umiała...

        W życiu każdego człowieka pojawia się taki moment, który sprawia, że już nie chcemy walczyć, ale jakoś to przezwyciężamy. Sęk w tym, że w jej życiu pojawiło się chyba już zbyt wiele takich momentów i nie była pewna, czy da się to jakoś przezwyciężyć.

        – Jak się pani czuje? – jak przez mgłę usłyszała delikatny, kobiecy głos. Zerknęła w stronę kobiety po czterdziestce, z okularami na nosie. Patrzyła na nią z wyczekiwaniem, ale i współczuciem. Phoebe zastanawiała się, jak żałośnie musi wyglądać w tym momencie. – Może powinnam jednak wezwać panią psycholog? Dobrze by było, gdybyś z nią porozmawiała – powiedziała delikatnie i położyła dłoń na ramieniu dziewczyny.

        A Phoebe zareagowała zupełnie odruchowo. Zatrzęsła się z przerażenia i odsunęła w najdalszy kąt łóżka. Automatycznie w jej oczach zalśniły łzy, których nie umiała powstrzymać. Czuła jak jej serce automatycznie przyśpieszyło pracę. Czuła się jak w pułapce. Jakby znowu była uwięziona w jego uścisku...

        Czy właśnie tak miało teraz wyglądać jej życie? Czy każdego miała traktować jak tego potwora?

        – Jest w porządku. Nie chcę z nikim rozmawiać – odszepnęła drżącym głosem. – Jest w porządku i chcę zostać sama – powtórzyła, zaprzeczając samej sobie.

        Odwróciła się tyłem do kobiety i skuliła się na szpitalnym łóżku, wbijając wzrok w okno. Miała nadzieję, że kobieta ją zrozumie i po prostu odpuści.

        Od całego zajścia minęły zaledwie trzy godziny, ale dla dziewczyny były jak cała wieczność. A najgorsze, że wszystko dokładnie pamiętała. Nawet na sekundę nie straciła świadomości, a tak bardzo tego chciała.

        Zamiast tego pamiętała każdy najmniejszy fragment. Wyjście z samolotu, a potem niespodziewane pojawienie się Cole'a i policji. Jego lekkomyślne zachowanie i wyznanie miłości. A potem strzał, który zniszczył wszystko.

        W głowie mogła tylko w kółko odtwarzać moment, gdy bezwładny Cole osuwa się na ziemię wprost w kałużę własnej krwi. I o dziwnym szczęściu w jego oczach... Ten widok wycisnął piętno w jej umyśle już na zawsze.

        Tak bardzo się myliła myśląc, że już nic nie może jej zranić po tym całym koszmarze. Mogło. Doszczętnie złamała ją właśnie jego strata...

        – Nawet nie pozwolili mi cię zobaczyć. Od razu mnie zabrali – wyszeptała, ściskając dłoń w pięść. Wyobraziła sobie jak go mocno przytula. Bez żadnego strachu, a on patrzy z czułością w jej oczy. Dlaczego to miało się już nigdy nie zdarzyć? – Dlaczego mnie tak bardzo karzesz, Boże? Co zrobiłam nie tak? – wyszlochała, patrząc w sufit. – On nie był niczemu winien.

        Według lekarzy była odwodniona, wycieńczona i skrajnie wychudzona. Na całym jej ciele znajdywały się bolesne siniaki i rany, a w jej organizmie znajdowały się jeszcze śladowe ilości narkotyków. Wyglądała jak jakaś postać z horroru. Jednak według lekarzy nic nie zagrażało jej zdrowiu.

Pułapka wspomnieńUnde poveștirile trăiesc. Descoperă acum