- I co? – na chwilę przystanęła obok niej Agnieszka.

- No i nadal nic. – rozłożyła ręce Joanna, przygaszenie patrząc na koleżankę – Dupa blada, pani kochana! Pustka w głowie! Jałowość umysłu! Nicość!

- Na pewno coś wymyślisz. – poklepała ją po ramieniu Agnieszka – Będzie dobrze, głowa do góry! Zobaczysz, że jakiś genialny pomysł sam przyjdzie ci do głowy i to wtedy, kiedy najmniej będziesz się tego spodziewała. – starała sie dodać Joannie otuchy – Lecę, muszę wydębić autoryzację od szefa! – uniosła cieżką teczkę z dokumentami, po czym przewróciła oczami i popędziła do gabinetu Jędrzeja. Joanna ukryła twarz w dłoniach, czując się już całkowicie wypompowana z dziennej racji enrgii, choć była dopiero pora lunchu, a przed nią jeszcze długie godziny pracy. Wtem jej telefon komórkowy zaczął szaleńczo wibrować na biurku. „Kto i czego chce ode mnie?" – pomyślała marudnie. Trzy SMS-y przyszły do niej niemalże jednocześnie, w związku z czym komórka wibrowała na blacie biurka dość długo. Nie miała teraz czasu na odpisywanie do nikogo, toteż niechętnie zaczęła otwierać wiadomości.

Zielony: „Niewiadomska, Ty podła kobieto! Dobijam się do Ciebie już trzeci dzień, a Ty nawet nie raczysz odpisać, że żyjesz! Foch! Masz ostatnią szansę odkupić swoje winy ;). Komnata dziś o 18:00!". Poczuła się okropnie, zdając sobie sprawę, że istotnie ignorowała wiadmości kolegi przez ostatnie kilka dni. Była bardzo zabiegana. Praca rzeczywiście niemalże całkowicie ją pochłonęła. Niemniej jednak wiedziała, że bezspornie musi się zrehabilitować, więc bez zastanowienia odpisała Zielonemu, że bardzo go przeprasza za milczenie i że stawi się w Komnacie o wyznaczonej przez niego godzinie.

Alicja: „Halo! Ty żyjesz w ogóle? Czy już Cię wykończyli w tej robocie? Zielony skrzykuje całą bandę na dziś wieczór do Komnaty. Musisz być! Jest piątek, więc niech Ci nie przyjdzie do głowy się wykręcać! W ogóle to się odezwij, dziadu mały! Martwię się!!!". No, tak... Alicję też zaniedbała. Obiecała tydzień temu, że urządzą sobie pogaduchy tylko we dwie, jak za starych, dobrych czasów. Obejrzą jakiś durny film, podczas którego będą, jedna przez drugą, dorzucać coraz to śmieszniejsze komentarze i uśmieją się przy tym zdrowo. Nie mogła więc kazać najlepszej przjaciółce czekać na odpowiedź ani chwili dłużej. Potwierdziła, że oczywiście będzie na spotkaniu, na które juz nie może się doczekać. Przez chwilę pomyślała nawet chytrze, że inicjatywa skrzyknięcia całej paczki jest dla niej ratunkiem! Przyjaciele spadają jej wprost z nieba! Wszyscy są przecież niesamowicie błyskotliwi i przedsiębiorczy i na pewno podsuną jej rewelacyjny pomysł na imprezę charytatywną.

Bix: „Malutka, bo się pogniewam na Ciebie! Co się z Tobą dzieje? Mam nadzieję, że wszystko jest ok i nie izolujesz się znowu... Wszyscy będą dziś wieczorem w Komnacie. Liczę na Twoje wyborne towarzystwo! Tęsknię za Tobą, wariatko!". Kochany Bix. O nim też zapomniała ostatnimi czasy. Dość tego! Dość tłumaczenia się przed samą sobą, że praca... Że nie ma czasu dla samej siebie... Że cierpi na bezustanny brak dwudziestu czterech godzin... Przecież to są jej przyjaciele! Fantastyczna gromadka fascynujących, ciepłych i oddanych jej ludzi! Jakim więc prawem ona traktuje ich w taki sposób? O, nie! Nie pozwoli na to, by praca odsunęła ją od nich! Nie dopuści do tego, by ani coś, ani ktoś oddalił ją od przyjaciół. Odpisała więc pospiesznie do Bixa, że też za nim tęskni i wyczekuje ich wieczornego spotkania. Uśmiechnęła się do samej siebie na myśl jaką jest szczęściarą, mając wokół siebie ludzi, którym na niej zależy. Ludzi, którym może zaufać, smiać się z nimi, płakać, konie kraść! Ale przede wszystkim oczekiwać absolutnie bezinteresownej pomocy. W tejże chwili, podczas rozmyślań o swych wspaniałych przyjaciołach, tak jak przewidziała Agnieszka, wpadł jej do głowy znakomity pomysł na grudniową imprezę.

- Mam! – wykrzyknęła radośnie, widząc właśnie wychodzącą od Jędrzeja, Agnieszkę – Wonska, idziemy na lunch?! – stanęła tuż przed nią z żywiołową iskrą w oku.

Gra warta świeczkiWo Geschichten leben. Entdecke jetzt