- A więc zgoda?

- Zgoda - powiedzieli łobuzersko.

Jeszcze chwilkę rozmawialiśmy o tematach niezwiązanych z wykonywaną przez nas profesją. Szczerze mówiąc rozmawiało mi się bardzo miło. Przez to wszystko straciłam rachubę czasu.
Po skończonej rozmowie rzuciłam im szybki uśmiech wstałam i poszłam do kuchni napić się, po czym ruszyłam w stronę "swojego" pokoju. Starałam się
czymś zająć, więc z mojej torebki wyciągnęłam małego laptopa i zaczęłam szukać jakiś spraw, którymi mogłabym się zająć. Po krótkim czasie wpadłam na interesujący nagłówek:
ZNALEZIONO ZAMORDOWANĄ KOBIETĘ W POBLISKIM PARKU. KOLEJNY NIESPODZIEWANY ATAK ZWIERZĘCIA. POLICJA WYZNACZYŁA NAGRODĘ!
Dzięki załączonym zdjęciom można było zobaczyć rany odniesione przez ofiarę. Kobieta najprawdopodobniej nie miała krwi i serca.
Gdy zaczęłam szukać dalszych informacji okazało się, że takie wydarzenia miały już miejsce w tym mieście.
Po krótkiej analizie doszłam do faktu, że za tym wszystkim może stać mieszaniec najprawdopodobniej abuminacja (połączenie wilkołaka i wampira) sądząc po odniesionych ranach przez ofiarę. Nie czekając dłużej poszłam do długowłosego wyjaśnić sprawę i zapytać o ewentualną pomoc w rozwiązaniu sprawy (w końcu teraz chyba jesteśmy wspólnikami). Ten powiedział, że jest zajęty i wskazał na Deana leżącego na kanapie przed telewizorem. Powiedziałam, że Kate obudzi się około dwunastej i poprosiłam Sama, aby ten wszystko jej wyjaśnił. Nie chętnie podeszłam do zielonookiego pytając o możliwość pomocy.Ten od razu zerwał się i kazał mi ruszyć do auta czego kompletnie nie spodziewałam. Wzięłam kilka potrzebnych i niepotrzebnych rzeczy jak przystało na kobietę, przebrałam się, nałożyłam szybką tapetę. Po wyjściu z bunkra oślepiło mnie słońce był dzisiaj bardzo ciepły i bezchmurny dzień idealny na łowy. Trochę gorszy na wielo godzinną podróż autem. Usiadłam z przodu na miejscu pasażera. Nie musiałam długo czekać już po chwili obok mnie zasiadł blondyn. Jechaliśmy rozmawiając o najróżniejszych sprawach zaczynając od przepisu na naleśniki, a kończąc na tym jak stałam się mieszańcem. Takie pytanie mnie krępowało. Padało zawsze kiedy ktoś znał moją tajemnice. Otóż byłam taka od urodzenia (chyba), pasuje?! - Chciałam wykrzyczeć mu to w twarz, ale w odpowiednim momencie ugryzłam się w język. Rozumiem, że pytał z czystej ciekawości jednak stawało się to męczące.
- Jestem taka od urodzenia moim ojcem najprawdopodobniej był anioł, a matką czarownica, a Kate demon i wampir.
- Najprawdopodobniej..?
- Tak nigdy ich nie poznałam.
Wychowywałam się w rodzinie łowców wraz z Kate. Bardzo się ze sobą zżyłyśmy i stałyśmy się prawie nierozłączne. Jak to mówią rodzina to nie więzy krwi -wyruszyłam ramionami.
- Przykro mi z powodu rodziny.
- To nie twoja wina - lekko się uśmiechnęłam.
- Twoja też nie - spojrzał na mnie ze współczuciem.
- Ty też nie miałeś łatwo - podsumowałam.
Po około 2 godzinach jazdy byliśmy na miejscu.
Zajęliśmy pokój dwuosobowy w jednym z pobliskich hoteli wiedząc, że ta sprawa wymaga poświęcenia więcej czasu.
Rzuciliśmy torby w kąt, po przebraniu się i wzięciu fałszywych odznak FBI ruszyliśmy do kostnicy obejrzeć ciało. Z wejściem do środka nie było większych problemów. Lekarz powiedział, że serce zostało wyrwane w bardzo brutalny sposób i że musimy się pośpieszyć, ponieważ rodzina ofiary pragnie jak najszybciej spalić zwłoki co wydało się dość podejrzane.
- Ofiara miała jakieś dokumenty? -Zaczęłam
- A tak... Podał mi folie, w której był dowód osobisty z wpisanym imieniem i nazwiskiem Tamara Hall adres zamieszkania oraz komórka.
Chwilę po siedemnastej byliśmy pod domem męża Tamary. Bez słowa podeszliśmy do drzwi i delikatnie zapukałam. Otworzył nam mężczyzna po czterdziestce. Nie wyglądał na smutnego ani chociaż trochę zaniepokojonego.
- Witam agentka Carmen Elv - wydukałam formułę pokonując odznakę. A to mój partner agent Coach Roth - wskazałam na Deana.
Chcielibyśmy zadać kilka pytań.
- Oczywiście proszę wejść.
Proszę usiąść - powiedział wskazując na sofę.
- Podać coś? - zapytał.
- Dziękujemy, jesteśmy tutaj w sprawie pańskiej żony.
- A tak, domyślałem się. Okropna sprawa. Mówił mierząc mnie wzrokiem, co nie uszło uwadze łowcy.
- Jak wyglądały pańskie relacje?-wtrącił
- Nie dogadywaliśmy się, pracowaliśmy do późna. Nie rozumiem pytania.
- Musimy rozpatrzyć różne możliwości - odpowiedziałam spoglądając pytająco w stronę Deana.
- Rozumiem - przytakoł.
- Kto widział pańską żonę jako ostatnią? - spytałam.
- Jej kochanek Daniels Morthon -odpowiedział wściekły
- Przykro nam -powiedzieliśmy wspólnie.
- Dobrze, dziękujemy mogłabym poprosić o pański numer telefonu? - Powiedziałam podając mu mój srebrny długopis, który powinien go zdemaskować.
Mężczyzna bez żadnego problemu napisał informacje i włożył mi karteczkę do przedniej kieszeni spodni. Na co odskoczyłam i wyszłam z mieszkania.
- To nie on - powiedziałam wchodząc do auta.
- To stary oblech - powiedział zniesmaczony Dean.
- Może lubię starszych - odpowiedziałam ironicznie. A co jesteś zazdrosny? - spojrzałam na niego zalotnie.
W tej chwili dostałam SMS'a od siostry.
18:21
Kate - Sky jak mogłaś mnie zostawić z wielkoludem?!
Uśmiechnęłam się kiedy wysłała mi zdjęcie Sama, który zasnął przed telewizorem z pomalowaną twarzą markerem. I ręką w wiadrze wody.
Odpisałam
18:23
Sky - Czekam na filmik jak się obudzi. Hahaha xD
18:25
Kate - Jasne!

Hunters reality | Supernatural Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz