Inicjacja

5 2 0
                                    



Wilk spojrzał na mnie. Odwróciłam wzrok

- Sajin... -szepnęłam. Miałam nadzieję, że dostanę jakąś duchową poradę.

Nie miałam pojęcia jak zwrócić się do wilka więc stałam i nic nie mówiłam. Usłyszałam przybliżające się machanie skrzydłami, a za chwile na ramieniu basiora pojawił się spory kruk. Stanęłam w osłupieniu patrząc jak wilk mamrocze coś pod nosem w dziwnym języku. Był niewiele większy ode mnie. Płatki śniegu osadzały się na moim puchatym futrze zajmując coraz większą powierzchnię. Robiło się wyjątkowo zimno, a nieznajomy przestał zwracać na mnie uwagę. Odwrócił się i odszedł powoli wraz z ptakiem na ramieniu. Ulżyło mi, bo choć czułam się od niego silniejsza, jednak obawiałam się. Zgubne było moje szczęście – po chwili wilk był z powrotem i zbliżał się, zbliżał, zbliżał... a moje serce zaczęło trzepotać w piersi coraz mocniej.

- Jestem Eternal... -odezwał się wilk, ale dalej nie słuchałam tylko analizowałam jego postać i imię. Wszystko stało się tak odmienne niż dotychczas, że nie mogłam rozróżnić słów a jedynie nutę jego głosu. Jakby mówił innym językiem. Dotychczas rozmawiałam tylko z Sajinem i nie przyszła mi przez myśl taka czy podobna sytuacja. Słowo klucz –jaskinia, to zrozumiałam i wystarczyło by sformułować odpowiedź –szukał schronienia na dzisiejszą noc.

- Więc... - powiedziałam pierwsze słowo. Najważniejsze, i wezbrała we mnie niespodziewana odwaga. Na moich wargach zaigrał lekki uśmieszek i ukolorowałam się na głęboki odcień czerwieni i różu, a Eternal rozchylił powieki nieco szerzej i odsunął się.

- Nie znam zbyt dobrze okolicy, -kontynuowałam -ale zawsze możesz schronić się przed żywiołem zimy tutaj, jeżeli nie przeszkadza ci moja obecność.

- Skądże – popatrzył kątem oka na towarzysza –jeżeli nie mamy innego wyjścia... -ptak zakrakał głośno –przenocujemy tutaj.

- Zapraszam w moje skromne progi.

Odwróciłam się i zatopiłam w cieniu niewielkiej jaskini, w której przebywałam od kilku dni. Basior niepewnie podążył za mną badając otoczenie i znów mamrocząc coś do kruka.

- Wybacz, że pytam, ale nie zdradziłaś jeszcze swojego imienia...

- Libris . A to Saijn –gronostaj uśmiechnął się.

Zaintrygowana Eternalem i wydarzeniami dzisiejszego popołudnia, nie mogłam znaleźć sobie miejsca. Nie wiedziałam jak zacząć rozmowę więc wokół panowała cisza.

-Libriiis, fajny ten wilczek, co? –szepnął Sajin przerywając ciszę -Taki przystojny. Widziałem jak na niego patrzysz. Hm? No nie wstydź się, mi możesz wszystko powiedzieć.

- Ale ja nie... Co ty w ogóle do mnie mówisz? –sprzeczałam się sama z sobą, ale nie chciałam nic pokazywać, w dodatku, że Eternal był przecież obok. Nigdy nie myślałam o innych wilkach i nie próbowałam wykreować jakiegokolwiek, a tym bardziej basiora. Jego widok był dla mnie zaskoczeniem i pobudził we mnie rodzaj roztrzęsienia i niedowierzania. Nie miałam pojęcia co on czuje wobec mnie, ale ja czułam coś czego nie mogłam opisać. Sama nie wiem co to było, kompletnie go nie znałam, tak samo jak tego uczucia. Może to była nienawiść, a może ciekawość. To stwarzało jeszcze większa barierę nieśmiałości do niego.

-Wilkuuu –palnął nagle gronostaj –a kim ty w ogóle jesteś? Skąd się tu wziąłeś? Czy oby nie jesteś szpiegiem? Bo wiesz, bezpieczeństwo Libris jest najważniejsze. Obawiam się również... tego... no kruka tego. Tak się na mnie patrzy jakby... chciał mnie zjeść –Eternal słuchał zaskoczony -Oczywiście nie jest to możliwe, jestem od niego sporo silniejszy. Jak tak patrząc na niego to niczego sobie ptak, ale nie dorówna mi w walce. Dobrze to teraz opowiadaj. Skąd jesteś? Bo wiesz, Lib to pochodzi ze świata ludzi –Sajin wprowadził swój niecny plan w życie. Wiedziałam już co chce zrobić...

- Jesteś ze świata ludzi, Libris? Nie podejrzewałem, że to możliwe...

- Tak... choć nie znam swojej przeszłości. Nie wiem co stało się z moja rodziną i czy w ogóle ją miałam. A jeżeli tak to już pewnie nie żyją... Moje najdalsze wspomnienia sięgają jak ludzie zabrali mnie z lasu, gdy... -westchnęłam. Nie chciałam o tym mówić. Nie chciałam sobie znów tego przypomnieć. Wilk najwidoczniej to zrozumiał i zmienił temat:

- Widziałem jak twoja sierść zmienia kolor. W ogóle wszystko co dziś zobaczyłem lekko mnie zaskoczyło. Jaki masz żywioł?

- Życie. I mów do mnie po prostu Lib. A ty jaki masz żywioł?

- Ogień. Jak chcesz mów na mnie Lucyfer.

- ...Lucek?

Rozmowa rozkręcała się powoli. Po jakimś czasie zaczęliśmy się śmiać, potem nie mogliśmy się opanować. Tworzyła się miedzy nami pewnego rodzaju więź. Sajin od czasu do czasu puszczał do mnie oko udowadniając jaki to on jest mądry. Szczerze dziękowałam mu za to w duchu. Znużona późną porą zaczęły mi się kleić oczy. Padłam na zimny kamień dysząc po ataku śmiechu. Przekręciłam się na bok w stronę Eternal'a i popatrzyłam na jego rozbawione, szczęśliwe lica. Położył się majestatycznie naprzeciwko mnie, a jego kruk zwrócił się cicho do niego. Jego długa grzywka przysłaniała mu oczy. „Zahipnotyzowana" wpatrywałam się w jeden punkt na ścianie jaskini. Zimno kamienia przeszło na moje ciało i zaczęłam lekko drżeć. Mimo gęstej sierści nie mogłam utrzymać ciepła i znów niczym kameleon dostosowałam się do otoczenia przybierając ciemnoszary i granatowo-błękitny kolor.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Feb 19, 2017 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Od strony lasuWhere stories live. Discover now