rozdział 1

3K 151 123
                                    

Dochodziła godzina 8:30, drzwi twojego pokoju zaskrzypiały i weszła przez nie szczupła brunetka na oko lat 17, to była Laura, twoja pokojówka ale tak naprawdę traktowałaś ją jak siostrę lecz gdy gdzieś się wybierałyście zacowywałyście się jak trzeba.

Dziewczyna podeszła do śpiącej ciebie i pochyliła się- czas wstawać ściąga królewno - lekko uchyliłaś powieki przed obawą nagłego oślepienia przez światło słoneczne i zobaczyłaś jej kamerowe oczy oraz uroczy uśmiech który zachęcał cię jeszcze bardziej do wstawia z łóżka które na dodatek krzyczało : NIE! ZOSTAŃ, POŚPIJ JESZCZE TROCHĘ!

Wyprostowałaś się i usiadłaś na brzegu łoża ilustrując dziewczynę wzrokiem, miała włosy spiete w kok, czarną zwykłą sukienkę do kolan, tego samego koloru buty oraz śnieżnobiały fartuszek, typowy strój pokojów nic wielkiego.
- nie chcę wstawać jest jeszcze wcześnie- jęczałaś, La podeszła do stojącej w rogu pokoju szafy dwudniowej i odważyła ją na oścież a następnie zaczęła ją przeszukiwać w celu znalezienia mi odpowiedniego odzienia.
- w ci chcesz się dzisiaj ubrać? - spytała beznamiętnie zmęczona moim narodzeniem i spojżała za okno, było dość zimno, wiał oczywisty wiatr a niebo zasłonę było czarnymi chmurami ale czego się spodziewać po końcu września.
- jest chłodno a ty pewnie pójdziesz na dwór obrazu po śniadaniu więc proponuję to:
Objęła śliczną [ kolor sukni ] suknię sięgającą do ziemi z kojarzą z tyłu spadającą swobodnie a swymi końca dotyczącą prawie ziemi.
-Nooo...- chwilę się zastanawiałaś ale w końcu podjełaś decyzję- dobrze.

[ imię ]

Pokojówka pomogła mi założyć biur i włożyć tego samego koloru buty za kostkę na lekkim obcasie.
Następnie usiadłam na krześle przed lustrem a ona wzięła szczękę i zaczęła część moje długie do pasa włosy, bardzo to lubiłam- jak byłam mała mama oraz Elizabeth mogły siedzieć godzinami i je gładzić szczotką ale robiły to najwyżej pół godziny bo zaczynałem się nudzić ale jednej osobie pozwalałam robić to nawet cały dzień a był to ciemnowłosy chłopak z którym urwała kontakt.

Zeszłyśmy na dół po drodze spotykając Soye- moją sprzątaczkę.
- dzień dobry Soya- kobieta po trzydziestce odwróciła się i uśmiechneła ciepło.
- witam panienkę [ imię ].
Powiedziała i wruciła do wypełniania obowiązków.

Na stole stała wielka góra leśników z czekoladą promując się w ceramikę oraz dziadek gorącej herbaty pomarańczowej mojej własnej roboty. To właśnie powstaje w moim laboratorium- herbata ale nie tylko
- ostatnio udało mi się ulepszyć płyn dezynfekujący rany uposażeń trzeciego stopnia- pochwaliłam się mojej "siostrze" a ona przystąpiła mnie i pochwaliła następnie zasiadłam do śniadania.

                      *  *  *  *  *  *  *
 
Rozległo się pukanie do mojego gabinetu.-proszę- pozwoliwszy, do pracowni wpadła twoja pokojówka całą zadyszana, trzymała jakiś świątek w ręku który najwidoczniej był powodem całego zamieszania.
- co to? - wzkazałaś na przedmiot który okazał się być listem, dziewczyna położyła go na biurku i upadła na fotel.
- to list...- zpojżałam na nią jak na idiote
- tyle to ja wiem- odparłam z ironią w głosie a ta przewróciła oczami i pokazała na linijkę gdzie widniało nazwisko nadawcy.
- to list od Ciel'a- dokończyła a ją wzdrygnełam się na to imię, mój stary przyjaciel odzywa się po siedmiu latach
- ciekawe po co do mnie napisał? - wybrałam oschle i odważyła kopertę a następnie zaczęłam czytać.- 09.09.1889- wypowiedziała datę na głos- został wysłany dwa dni temu- to były ostatnie słowa i przeszłam do treści wiadomości.

Londyn 9 września 1889

Witaj [ twoje imię ]
Jak ci się wiedzę, czy interes rozkwita?
U mnie jest wspaniałe ale dopiero od niedawna, niestety
miałem zbyt duży natłok zajęć
żeby się z tobą spotkać
Wieżę że nasz kontakt zostanie odnowiony
i zaczniemy rozmawiać

Pomijając fakt że długo się nie widzieliśmy
muszę poprosić cię o pomoc.
Więc czy mogłabyś przyjechać do mojej rezydencji?
Najlepiej na kilka dni,
czy odpowiada ci 14.09.?

Nie powiem, byłam w niemałym szoku,  po tyłu latach pisze do mnie bo ma jakiś problem? To nie może poprosić Elizabeth, przeciesz jest jego nażeczoną?!
Dopiero teraz zorjętowałam się że nademną stoi La kończąc czytać list.
- będę musiała cię spakować...- westchnął a ją nakręciła przecząco głową
- nie jadę- wybrałam i schowała list do biurka a pokojówka wyglądała na zdenerwowaną, szybko wyciągnęła album że zdjęciami i szukała jakiejś fotki.
- co robisz?- spytałam znudzona a ona tylko zgromiła mnie wzrokiem i wyciągnęła fotografie na której widniała dwójka dzieci- jeden chłopiec a druga dziewczynka, oboje stali i przysłali się do siebie śmiejąc się z zaistniałej sytuacji
Dobrze pamiętam to zdjęcie, napisaliśmy się z naburmuszonej miny Lizzy która wolała być na moim miejscu i wysłać się w Ciel'a, nigdy nic do niego nie czułam ale wszyscy traktowali to inaczej precz chłopca on nawet po tym jak dowiedział się że jest wręczony z własną kuzynką nie przestawał mnie przytulić a nawet czasem dawać całą w czoło lub policzek a wtedy bląd- włosa była czerwona jak dogodny pomidorek. Przypominając sobie to uśmiechnełaś się i wtedy Laura krzyknęła zwycięsko.
- nie powiedziałam że się zgadzam- wymamrotałam a ona uklękła i zaczęła mnie błagać- Laura zgodzę się na wszystko tylko proszę wstań z tej podłogi- poprosiłam ją łagodnym tonem.
- ah jak wspaniałe! Nie mogę się doczekać.
- nic nie mówiłam że jedziesz ze mną- odwróciła się tyłem do niej a ona posmutniała- oj drodze się z tobą! - krzyknęła wesoło a ona zaczęła mnie łaskotać.
Jednak po chwili usłyszałyśmy dziwię stukania kopyt o kostkę barokową i wyjżałyśmy za ono
- Marka! - widząc wchodzącą 5- letnią dziewczynkę zerwała się z miejsca żeby jak najszybciej się z nią spotkać.
Wzięłam ją z ulicy kiedy miała 3 lata, a ją 12. Wszyscy dziwili się dlaczego nakręciła młoda dziewczyna jak ja zajmuje się dzieckiem ale mnie to nie przeszkadało. Zawsze mówiłam do mnie "mama" ją na początku nie wiedziałam jak się zachować ale potem się przyzwyczaiłem i nawet zaczęłam się do niej zwracać "córeczko" i oto zostałam matką nikt się już nie czepia a nawet mnie chwalą za to że jestem tak dobroduszna.

Odważyła drzwi drzwi mojej rezydencji i wtem żuciła się na mnie bląd włosa dziewczynka o jasnorużowej sukience w tego samego koloru tabletkach i z płaszczykiem na ramionach.
- Mama!- krzyknęła radośnie a ja podniosłem Marike i nakręciła się wokół własnej osi.
-część córeczko! - zatrzymałam się i uklękłam tak by być na jej wysokości- jak było we włoszech?- tak wysłałam ją do Włoch bo tam miałam rodzinę a chwilowo miałam natłoku obowiązków w związku że zmianą sprzętu w firmie i nie miałam dla niej czasu a budziła się i to bardzo.
- cudownie!-wykrzyknęła radośnie ale chwilę posmutniała- tylko że czegoś brakowało
-czego skarbie?- spytałam łagodnie lecz trochę zdziawiona.
Zanim uzyskałam odpowiedzi ona żuciła mi się na szyję i mocno przystąpiła.
-Ciebię mamusiu...- wyszeptała a ja podniosłam ją i zaczęłam nieść do jej pokoju.
- ją też tęskniłam ale mam dla ciebię prezent.
Dziewczynka podniosła głowę i spojżał na mnie z zaciekawieniem na tważy
- jaki?
- zaraz się dowesz kwiatuszku.
Marka zakładała w ręce a ją odważyła drzwi do jej komnaty.
- zamknij oczy- rozkazał a ona posłusznie krzyknęła powieki.
Przed nami stał piękny brązowy koń na biegunach, prowadziłam ją na nim i popchnęła go lekko by ten się kołysał.- możesz otwożyć- poleciła i ledwo skończyłam a jużytkowników było można słyszeć pisk radości.
-dziękuję mamo!- po tych słowach zaczęła ująć się w przed i w tył.- teraz mogę być taka jak ty!-no i właśnie z tego powodu kupiłam jej tą zabawkę, męczyła mnie że chce jeździć konno tak jak ja więc spełniła jej mażenie, w pewnym sęsie.

                     *  *  *  *  *  *

Nadszedł dzień wyjazdu, nie bardzo się cieszyłam, z jednej strony bardzo chciałam zobaczyć Ciel'a ale z drugiej nie chciałam zostawiać dziecka same na 4 dni. Choć była pod opieką niani to cały czas się o nią martwiłam. No ale cóż po tym wyjeździe nigdzie się nie wybieram bo niedługo mała kończy 6 lat i wyjeżdża do szkoły z internatem to straszne! Ale tak trzeba, przyjedzie na wakacje.

Ostatni raz pożegnała się z córką i wsiadła do powodu a potem ruszyliśmy. W połowie drogi się rozpadło ale ją miałam nos w książce którą dostałam od kuzynka z włoch- była ona po włosku ale wszystko dobrze zrozumiałam bo kiedy moi rodzice żyli uczyłam się tego języka i posługę się nim tak samo dobrze jak angielskim.

Ciel x readerWhere stories live. Discover now