Taehyung x Jungkook, Miłość na wieki

618 20 3
                                    

Jestem Jeon Jungkook. Nie, Jeon Jungguk tak jak nazwali mnie rodzice. Ale czy dalej mogę ich nimi nazywać? Przecież, chcieli zamknąć mnie w wariatkowie. Przez NICH musiałem uciec z domu. Przez NICH mieszkam w rozpadającej się, leśnej chatce na obrzeżach miasta. Czemu? Ponieważ go nie widzą, a ja tak. Codziennie pokazywał mi się o tej samej godzinie. Gdy pierwszy raz go zobaczyłem, myślałem, że mam zwidy. Jednak czasem czułem jego obecność, nawet jeśli go nie widziałem. Zawsze ze mną był, nie ważne gdzie przebywałem. Powoli sytuacja zaczynała mnie przerażać, więc powiedziałem o tym rodzicom. I to był błąd. Dlatego właśnie teraz siedzę na materacu w tym obskurnym starym domku. Mam gdzieś rodziców, którzy się mnie wyrzekli.

Skierowałem swoje kroki do łazienki. Przy każdym ruchu, zagrzybiała podłoga skrzypiała. Otworzyłem drzwi, wchodząc do ciemnego pomieszczenia, gdzie światło pada jedynie z małego okna. Stanąłem przed umywalką patrząc w lustro. Nieuczesane, ciemne, brązowe włosy, wory pod oczami, które dawno straciły blask.

-Spadłeś na samo dno. -szepnąłem do siebie.

Mimo, że chcę stąd uciec, nie mam gdzie. Ten dom jak i ten duch... to wszystko jego wina. Gdyby nigdy się nie pojawił w moim życiu, to nadal... Tak, to nadal trwałbym w przekonaniu, że rodzice mnie kochają. Ale tak nie jest. Po tym jak uciekłem z domu dostałem wiadomość:

„Dobrze, że uciekłeś. Nigdy Cię nie kochaliśmy. Byłeś tylko ciężarem.

Rodzice".

Ci to potrafią pocieszać, co? W sumie, to zawdzięczam coś temu duchowi. Może dlatego nadal z nim rozmawiam. Bo jestem jedynym, który go widzi i chcę spłacić swój dług? Sam nie dałbym rady siedzieć cicho. Ze świrowałbym.

Nabrałem zimnej wody w dłonie i przemyłem nią twarz ,mocząc końcówki włosów.

-Jungkook. - usłyszałem niski głos.

Nie odpowiedziałem. Nie mam humoru na rozmowy przez te wszystkie wspomnienia, które napłynęły do głowy gwałtownie.

-Jungkook, porozmawiaj ze mną.

Obróciłem się do niego. Gdyby nie jego prawie przezroczyste ciało, to byłby przystojny. Jednak po śmierci, włosy straciły kolor, oczy zrobiły się szare i bez życia. Jak ja jest wrakiem, który chodzi bez celu po tym świecie.

-Ech...czego chcesz?-westchnąłem.

Wygląda inaczej. Jest przybity? Tak, to dobre słowo.

-Stało się coś?-spytałem zmartwiony.

-Dowiedziałem się, że jeśli się zakocham, odejdę. -powiedział na co spojrzałem w jego kierunku. Takiemu to dobrze. Zakocha się i znika, a ja zostanę w tedy sam... Nawet bez Taehyunga.

-Czyli do mojej śmierci, na pewno będziesz chodził po tym świecie. - mruknąłem pod nosem sarkastycznie.

Przeszedłem obok niego kierując się w stronę materaca.

Fakt, że Taehyung może odejść, zabolał mnie.

Chodź tylko ja go widzę, więc wątpię żeby nagle znalazł sobie towarzyszkę życia, która będzie patrzyła na jego uśmiech. Mogła słyszeć jego niski, cudowny głos. Po prostu być z nim.

Uderzyłem pięścią w ścianę, tylko czemu?

Ułożyłem się wygodnie na materacu, przykrywając brudną kołdrą.

-Porozmawiaj ze mną. Nie idź spać. Ja nie wiem co zrobić... -nade mną pojawił się Taehyung. Mocniej zacisnąłem oczy, jednak słysząc jego proszący głos otworzyłem je i spojrzałem na niego.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Jan 23, 2017 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Yaoi - One shot lub/i dwórozdziałówkiWhere stories live. Discover now