- Zawsze to robiły - zawiesiła wzrok na szklance wody, która stała obok białego talerza, na którym jeszcze pięć minut temu leżały grillowane ziemniaki i nóżka duszonej kaczki. Starała się nie słyszeć muzyki orkiestry i nie zwracać uwagi na kaszmirowe zasłony, śnieżnobiałe obrusy i smukłą, purpurową świecę, która stała na środku okrągłego stolika i pachniała wrzosami. Zamrugała, po raz setny tego wieczoru zdając sobie sprawę, że wygląda nieodpowiednio i niewystarczająco na taki przepych. Mogła chociaż założyć biżuterię. Albo podkreślić oczy czy usta. Albo założyć elegantsze buty. Przecież mówił, żeby ubrała sukienkę, mogła się domyśleć, że ciepłe trapery będą złym wyborem. Ale na dworze było tak chłodno...

- Granger.

Podniosła wzrok, napotykając rozbawione spojrzenie. Już nie trzymał kieliszka. W zasadzie trzymał ją za nadgarstek. Nadgarstek, który miała wpleciony we włosy.

- Puść te kłaki - uśmiechnął się, a ona wyplątała palce z kosmyków i zawstydzona poprawiła skromną, czarną sukienkę. - Co cię tak denerwuje?

- Mogłeś mi powiedzieć, gdzie będziemy jedli - burknęła, patrząc ze złością na filigranową blondynkę siedzącą przy stoliku naprzeciw, o elegancko spiętych włosach i z srebrną kolią wiszącą na szyi. Śmiała się melodyjnie, stukając pomalowanym paznokciem o kieliszek. Przeniosła zezłoszczone spojrzenie na blondyna. - Mogłeś mi powiedzieć, żebym ubrała szpilki.

- Ty chodzisz w szpilkach? - wydawał się szczerze zdziwiony, co tylko dolało oliwy do ognia.

- Oczywiście, że tak! Wyobraź sobie, że jestem kobietą!

Roześmiał się cicho, co skwitowała oburzonym sykiem. Pokręcił głową, składając machinalnie serwetkę i odkładając ją na bok. Splótł kulturalnie palce i lekko się do niej nachylił.

- Wyobraź sobie, że akurat tego nie muszę sobie wyobrażać. Widzę.

Nie wiedziała, czy to przez jego szczere spojrzenie, czy przez to, co powiedział, poczuła, jak cała złość z niej schodzi, a na jej policzki wpływają duże rumieńce. Odchrząknęła, odwracając wzrok, co skwitował rozbawionym parsknięciem. Z braku perspektyw upiła łyk wody.

- Oczywiście nie wyglądasz tak wykwintnie, jak oni - machnął lekko ręką i wyszczerzył się do niej ironicznie, by natychmiast złagodzić swój uśmiech. - Daj spokój, Granger, wyglądasz bardzo ładnie. A za tobą siedzi szatynka, która morduje cię wzrokiem.

Zamrugała zaskoczona i już miała się odwrócić, gdy Malfoy chwycił ją za dłoń i niezauważalnie pokręcił głową. Odrzuciła więc pomysł obejrzenia mordującej jej wzrokiem szatynki i skupiła się na palcach blondyna.

- Nie wywołuj w niej zazdrości moim kosztem - powiedziała, gdy musnął nimi wierzch jej dłoni. Podniosła na niego wzrok, napotykając zdziwione szare spojrzenie. - No co?

- Myślisz, że robię to, by jakaś pinda była zazdrosna?

- A nie?

Gwałtownie odsunął krzesło i wstał, patrząc na nią zimno. Zamrugała, zauważając, że wszyscy zwrócili swoje oczy na nich, ale zanim zdążyła o cokolwiek zapytać chłopaka, ten rzucił na stół trzy banknoty i wyszedł, nawet na nią nie patrząc.

- Świetnie ci idzie, Hermiono - usłyszała i z powrotem znalazła się w biurze szefa. Westchnęła, zerkając na swoje krótko obcięte paznokcie. Jak miała wytłumaczyć Jackwinowi taką oczywistą oczywistość, jaką był fakt, że nie chciała dłużej pracować z... NIM.

Dramione: WięzieńWhere stories live. Discover now