-Jestem - odezwał się Charlie, zabierając telefon z mojej dłoni.

-Musisz namierzyć ten telefon, byle szybko. Nie mam pojęcia gdzie - chłopak zrobił przerwę, jakby się zastanawiał - gdzie jesteśmy.

-Hank, idź szybko po moją torbę.

Chłopak bez żadnego komentarza ruszył na górę. Chwilę później wrócił z czarną torbą Nike, którą położył na niewielkim stoliku, który stał pomiędzy sofami. Charlie położył obok telefon, który wciąż był połączony z chłopakami.

-Adam, wszystko w porządku? - zapytał Christopher.

-Niech Pan się nie martwi.

Kiedy usłyszałam te słowo poczułam jak część mojego strachu znika. Więc żyli.

Charlie wyciągnął wszystko z torby i w kilka chwil podłączył jakieś kabelki do laptopa i mojego telefonu. Przypomniało mi się pierwsze spotkanie z nim, kiedy zrobił to samo, żeby namierzyć mojego prześladowce. Od tego czasu wiele się zmieniło.

-Wiem gdzie jesteście - powiedział po krótkim czasie Charlie - mamy jechać? Są tam jacyś ludzie Dragon'a?

-Chyba nie ma.. ja..my jesteśmy tutaj sami. Weźcie kilku ludzi, bądźcie szybko.

Chłopak przerwał połączenie, a w pomieszczeniu zapanowało zamieszanie. Salon znów był pełny ludzi, Alec i Christopher rozmawiali przez telefon. Po kilku chwilach odezwał się Alec uciszając wszelkie rozmowy.

-Hank i John jedziecie z Federico i Xavier'em. Będą za jakieś 10 minut. Damien, Luke idą ze mną i Christopher'em. Charlie zostanie tutaj, a z nim Gus i Harry, którzy za chwilę będą. Z resztą widzimy się na miejscu. Christopher twoi wiedzą gdzie mają być?

-Tak. Myślę, że będzie nas wielu i nawet jak pojawi się jakiś patrol Dragon'a to poradzimy sobie.

-W takim razie jedziemy.

Wstałam z swojego miejsca, lecz to spotkało się z groźnym spojrzeniem Alec'a. Podszedł do mnie, a ja wiedziałam, że zostanę tutaj mimo wszystko.

-Chcę jechać - powiedziałam w stronę mężczyzny.

-Jesteś moją córką, Gayle. Masz zostać w domu, bo tam możesz tylko przeszkadzać. Nie dałbym rady się skupić, myśląc, że jesteś obok i coś może Ci się stać. Kocham Cię, bo jesteś moim światem, ale zostaniesz w domu, nawet jeśli to równa się z tym, że będziesz siedzieć związana. Posłuchaj mnie, dobrze? - spojrzałam w jego oczy, które wręcz błagały, żebym go posłuchała.

-Zostanę.

Wtuliłam się w silne ramiona ojca, prosząc, żeby nic nikomu się nie stało. Myśl o utracie najbliższej mi osoby była koszmarem.

-Wrócę z Twoim narzeczonym, córeczko - wyszeptał wprost do mojego ucha.

Mężczyzna puścił mnie i ruszył do wyjścia wraz z innymi. Kiedy w pomieszczeniu zostało kilka osób po raz kolejny poczułam ogromny strach, który sparaliżował całe moje ciało, a także umysł.

Bałam się, byłam cholernie wystraszona.

Jakiś czas później.

Drzwi otworzyły się z wielkim hukiem. Charlie i Gus natychmiast stali z bronią gotową do strzału. Kiedy w wejściu ukazał się Christopher od razu opuścili pistolety. Za mężczyzną pojawili się kolejni, a pośród nich Adam, który był trzymany po bokach przez Luka, a także innego, wysokiego mężczyznę, którego nie znałam. Zauważyłam grymas na twarzy chłopaka, a kiedy został ułożony na kanapie widziałam czemu. Z jego boku oraz barku sączyła się krew. Stałam w zupełnym szoku, opierając swój ciężar na ścianie. Przy Adamie pojawiła się Jose, która od razu przystąpiła do oczyszczania rany.

Mój wzrok przeleciał po wszystkich obecnych. Szukałam tylko jednej osoby, lecz żaden z obecnych nie był nią. Nigdzie nie było Richard'a. Ruszyłam w stronę wyjścia, lecz moje ciało uderzyło w coś. Alec odsunął się i spojrzał na mnie. Jego spojrzenie było inne.

-Gayle? - odwróciłam się i dostrzegłam obok siebie Adam'a, który ledwo co stał o własnych siłach.

W salonie zapanowała cisza. Obejrzałam się wokół siebie. Christopher siedział obok Jose, a jego twarz ukryta była w dłoniach. Luke, Damien, Hank i John byli całkowicie nieobecni, tak jak większość osób.

-Adam? Co się stało? - zapytałam drżącym głosem.

-Ja.. ja nie zdążyłem.. on był za daleko.. próbowałem, ale nie zdążyłem.. byłem zbyt daleko, zbyt wolno, a to.. to wydarzyło się tak szybko.. ja.. - chłopak wręcz dławił się własnymi łzami.

To niemożliwe. Nie, nie, nie..

-Richard..

Błagam, nie..

-On spadł z.. z klifu. Ja.. Nie zdążyłem.. dobiec do niego.. Gayle.. On.. Richard nie.. nie żyje..

Ból.
Cierpienie.
Złość.
Wszystkie najgorsze emocje targały moim ciałem.

-Nie.. to.. to niemożliwe! - krzyczałam.

Upadłam na podłogę, zanosiłam się od płaczu, czułam ból, brak sił. Poczułam silne ramiona, które oplotły moje ciało, lecz odrzuciłam je. Chciałam, pragnęłam umrzeć. Zginąć wraz z ukochanym i nie czuć tego bólu.

Płakałam nie wiem ile. Płacz trwał do utraty sił, a potem straciłam przytomność oraz chęć życia.

Życie bez niego, to nie jest życie. To droga, która prowadzi donikąd.

Został tylko epilog. Ktoś chętny na kolejną część?

Wika.

Nie zakochasz się?[Completed]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz