One Shot

1.1K 125 24
                                    

Louis dopiero po tragicznych wydarzeniach w jego życiu zrozumiał kto tak naprawdę sprawiał, że był szczęśliwy.

UWAGA! One shot nawiązuje do śmierci Jay. Nie akceptujesz, nie czytaj. Pomysł oczywiście mi się przyśnił!

*****

Stanąłem przed masywnymi drewnianymi drzwiami. Powoli wyciągnąłem z kieszeni ciążący mi komplet kluczy i wsadziłem ten pasujący do zamka. Zanim jednak go przekręciłem, ponownie zadałem sobie pytanie: Co ja tu robię? Nie było mnie tu od lat. Zebrałem się w sobie i wszedłem do środka. Całe mieszkanie pochłaniała cisza. Nie ma się co dziwić, przecież nikt tu nie mieszka od długiego czasu. Sam nie wiem co mnie tu przywiało. Chyba po prostu potrzebowałem ochłonąć a może liczyłem, że kogoś tu spotkam? Nie to na pewno nie. Odłożyłem klucze na szafkę i udałem się w głąb mieszkania. Nic się nie zmieniło odkąd byłem tu ostatni raz. Te same meble przykryte specjalną folią ochronną, te same obrazy na ścianach i te same zdjęcia na kominku. Wiedziałem, że jak tylko na nie zerknę rozpadnę się. Tak też się stało. Kiedy wziąłem do ręki pierwsze z nich, które przedstawiało moją mamę osunąłem się po ścianę powstrzymując ręką szloch. Tak długo jak byłem w domu z wszystkim starałem się być silny, ale teraz mogłem puścić moją żelazną postawę. Zapłakane Lotts i Fizz, bliźniaczki nadal niemogące uwierzyć w całą tę sytuacje, Ernest i Doris ciągle pytający o mamę i Dan, który również jak ja stara się trzymać, ale kiedy tylko zamyka za sobą drzwi swojej sypialni zapewne płacze jak dziecko. Ja też wiedziałem, że nie mogę pokazać dziewczynkom słabości. Musiałem udowodnić im, że mają we mnie oparcie. Odkąd dowiedzieliśmy się o chorobie mamy i wiedzieliśmy, że nie mamy już szans na znalezienie dawcy staraliśmy się być przygotowani na najgorsze. Jednak błagam, nie oszukujmy się jak można przygotować się na śmierć najbliższej ci osoby? Na nic się zdały moje pieniądze, na nic moja sława czy znajomości. Byłem bezradny. Jedyne co mogłem to zapewnić jej najlepszą opiekę medyczną. I mimo, że każdy z nas wiedział co nastąpi, ostatnie dni były dla nas tragiczne. Najgorsza była świadomość tego, że mama zdawała sobie również sprawę ze swojego stanu i za wszelką cenę chciała nas do tego przygotować. Odbyła z każdym z nas rozmowę o naszej przyszłości, o tym jak mamy się zachowywać po jej śmierci i czego od nas oczekuję. Mnóstwo razy powtarzała, że nie chce widzieć oznak żałoby, czarnych ubrań i szlochania. Mówiła, że mamy się cieszyć życiem tak jak ona zdążyła się nim nacieszyć.

Spojrzałem po raz kolejny na trzymaną ramkę. Na zdjęciu byłem ja i mama. Zdjęcie było chyba zrobione po którymś z odcinków X Factora. Miałem wtedy tą śmieszną fryzurę na grzybka, którą mama tak uwielbiała ( już wiem dlaczego Lou na ostatni mój występ zaczesała mi właśnie tak grzywkę). Kobieta na zdjęciu uśmiechała się od ucha do ucha. Miała taki piękny uśmiech. Całe szczęście dziewczynki mają takie same, więc nigdy nie będzie mi tego brakować.

Jak tylko spojrzę na zdjęcie przypomina mi się rozmowa z mamą. Kiedy wiedziała, że jej dni są już policzone śmiała się, że co do mnie ma jak najwięcej próśb i że chyba powinna mi je zapisać gdzieś na kartce na lodówkę żebym nie zapomniał. Przecież nie mógłbym. Obiecałem sobie, że każda jej wola zostanie spełniona a wcale nie było tego tak wiele. Przypomniała mi o tym, że powinienem wspierać rodzeństwo i dbać o nie. Określiła mi jasno i twardo, że mimo moich średnich stosunków z Bri, powinienem zakopać topór wojenny, bo najważniejszy w tym wszystkim jest przecież Freedie i jego dobro, że mam starać się spędzać z nim jak najwięcej czasu, bo przecież ja sam wiem najlepiej jak boli brak ojca. Oczywiście miała rację. Jak zawszę zresztą- dodałem sobie w myślach i przewróciłem oczami. Kolejną rzeczą był występ z Stevem w X Factorze. Powiedziała, że nie zależnie czy będzie to w dzień jej śmierci czy klika dni po mam wystąpić, jakby wiedziała, że nie doczeka tego dnia. I mimo mojej totalnej niechęci co do tego zrobiłem to. Dałem występ z moją pierwszą własną piosenką. Bez zespołu. Mama była ogromnie dumna, kiedy oznajmiłem jej, że wydam singiel. Wszyscy zawsze powtarzali, że to ja mam najmniejsze szanse na wydanie czegoś indywidualnie, że jak tylko zabraknie zespołu Louis Tomlinson przestanie istnieć. A ja obiecałem sobie, że zrobię wszystko żeby pokazać światu jak bardzo się myli. Tak oto właśnie kilka dni po premierze Just Hold On jest numerem jeden w tak wielkiej ilości krajów, że nie jestem w stanie ich wymienić i wiem, że mama pęka z dumy. Nigdy nie pomyślałbym, że tak wiele osób będzie mnie w tym wspierało. Nie wiedziałem, że pojawią się chłopaki, że Niall specjalnie przyleci z Ameryki na tę okazję. Nawet Zayn, z którym mam ograniczony kontakt zadzwonił i powiedział mi jak jest ze mnie dumny. Obiecałem sobie wtedy, że spotkam się z nim i porozmawiamy tak jak powinniśmy zrobić to już dawno. Co prawda nie było tego na „liście Jay", ale wiem, że po prostu to przeoczyła. Wiedziałem, że najgorsza będzie impreza po występie. Jednak Steve miał zakontraktowaną ją już dawno a ja chyba potrzebowałem odreagować. Mimo, że przesadziłem z alkoholem a moje zdjęcia obiegły cały Internet nie czułem wyrzutów sumienia. Miałem taką potrzebę i to moja własna decyzja jak przechodzę żałobę. Wierni fani mojej muzyki i tak pozostaną ze mną a właśnie tacy fani są najcenniejsi. Ci, który zrozumieją wszystko i nadal będą cię kochać za muzykę a nie za to kim jesteś. Szkoda, że zrozumiałem to dopiero tak późno. I oczywiście musiała mi to uświadomić mama. Ostatnią jej prośbą było to, abym był wreszcie szczęśliwy a kiedy jej odpowiedziałem, że przecież jestem, powiedziała wkurzona: „Przestań pierzyć Boo" i już wtedy zrozumiałem o co może jej chodzić. To prawda było ok, ale czy byłem szczęśliwy. Jasne, że nie, moja mama właśnie umierała. Jednak nie o to jej chodziło. Kazała mi sobie uzmysłowić, kto tak naprawdę sprawiał, że byłem szczęśliwy, dzięki komu na mojej twarzy pojawiał się prawdziwy uśmiech i kiedy ostatnio taki się pojawił? Wiedziałem, że znała odpowiedź na te pytania, tak samo jak i ja.

What happened to us?Where stories live. Discover now