Rozdział.6.

16.6K 897 182
                                    


Wpuszczam ich do środka, lecz w pewnym momencie chwieje się i gdyby nie Miranda pewnie bym już leżała na ziemi. Nic nie mówiąc prowadzi mnie do salonu i sadza na kanapie. Lekarz Odkleja delikatnie opatrunek z mojego czoła i wciąga głośno powietrze kiedy dostrzega ranę.

- Trzeba to szyć. Rana jest dość głęboka.- tłumaczy

- Dobrze.- mówię cichutko

Miranda łapie mnie za rękę i pociera ją w geście otuchy. Dostałam znieczulenie i doktor bierze się do roboty. Czuję jak igła wbija się w moją skórę by po chwili przeciągnąć pod nią nici. Zaciskam zęby i czekam aż skończy. Po 15 minutach lekarz nakłada czysty opatrunek i patrzy na mnie znacząco.

- O co chodzi?- pytam nie rozumiejąc jego spojrzenia 

- Posłuchaj powinniśmy zrobić tomografię głowy. Możesz mieć uszkodzoną czaszkę.- tłumaczy

- Może pójdziesz z nami?- pyta Miranda- Mamy u nas w domu podziemny szpital.

- Nie ma takiej potrzeby.- wstaję gwałtownie

- Charlotte...

- Powiedziałam nie.- podnoszę głos- Przepraszam.- mówię po chwili- Dziękuję ale chyba powinniście już iść.

Odprowadzam ich do drzwi.

- Dziękuję za pomoc.

- Proszę bardzo.- odpowiada lekarz- Te leki powinny złagodzić ból.- podaje mi pudełko i wychodzi z domu

- Charlotte proszę nie gniewaj się na Luka to dobry chłopak i na pewno nie chciał cię skrzywdzić.

Kobieta przytula mnie delikatnie i również opuszcza mój dom. Zamykam za nią drzwi i oddycham głęboko. Idę do kuchni i nalewam sobie wody do szklanki. Biorę od razu dwie tabletki i zamykam oczy. Miałam nadzieje, że chociaż tutaj będę miała spokój. A tym czasem jest na odwrót. Słyszę jak mój  telefon zaczyna grać. Podchodzę do stołu i patrzę na wyświetlacz "Mama". Biorę głęboki oddech i wciskam zielną słuchawkę. Przykładam urządzenie do ucha.

- Cześć mamusi.

- Cześć córeczko. Dlaczego wczoraj nie zadzwoniłaś?

- Byłam zmęczona i tak jakoś wyszło.- odpowiadam zmieszana

- Tak wyszło? Dziecko my z ojcem pawie zawału dostaliśmy.- mówi oskarżycielsko

- Przepraszam...naprawdę byłam zmęczona.

- No dobrze. Ale następnym razem chociaż napisz SMS, żebyśmy tutaj od zmysłów nie odchodzili.

- Przyrzekam.

- No dobra koniec z tymi głupotami. Mów jak ci się tam mieszka.

I co ja mam jej powiedzieć? "A wiesz cudownie. Mam pojebanego sąsiada. Prawie dzisiaj zginęłam na drodze." Ona chyba by oszalała.

- Bardzo fajnie. Mam bardzo miłych sąsiadów.

- Zaaklimatyzowałaś się już?

- Tak.

- Charlotte czy czegoś mi nie mówisz?

Cholera. Ona zawsze wie kiedy coś przed nią ukrywam.

- Nie, po prostu jestem zmęczona. Dopiero wróciłam z biegu.- kłamię

- No dobrze załóżmy, że ci wierzę.- wzdycha- Ja muszę już kończyć bo jedziemy z tatą pomóc dla Chrisa w remoncie mieszkania. Trzymaj się.

- Pozdrów go ode mnie.

- Dobrze. Kochamy cię.

- Ja was też bardzo kocham.

Słyszę pikanie w telefonie co oznacza, że moja rodzicielka się już rozłączyła. Jest dopiero godzina 17:36 a ja jestem już zmęczona. Ślimaczym krokiem ruszam do mojej sypialni. Kiedy tylko moje ciało dotyka satyny mruczę zadowolona i zasypiam w okamgnieniu. Budzi mnie hałas na dole. Podrywam się szybko do góry zaalarmowana głośnym dźwiękiem. Słyszę kroki na schodach. Mimowolnie z moich ust wydobywa się pisk. Schodzę z łóżka i podbiegam do garderoby z zamiarem schowania się tam. Jednak nim zdążę zrobić chodzi jeden krok przez próg, drzwi od sypialni wylatują z zawiasów i lądują na łóżku. W duchu dziękuję Bogu, że jednak z niego zeszłam. Patrzę niepewnie w stronę gdzie powinny znajdować się drzwi. W futrynie stoi Luke.

- Laleczko.- mówi łagodnie

- Nie podchodź do mnie!- krzyczę- Jak tutaj wszedłeś?!

- Wyważyłem drzwi.- odpowiada jakby to była najzwyklejsza rzeczna na świecie

- Wynoś się z mojego domu!- wrzeszczę

- Nie tym tonem skarbie.- jego głos przybiera barwę ostrzegawczą

- Jestem u siebie w domu i będę mówić jak mi się podoba.

Wszystkie mięśnie chłopaka napięły się gwałtownie a ona sam ruszył się z miejsca i zaczął iść w moim kierunku.

- Nie!

Chciałam uciec w głąb garderoby lecz jego silne ręce mi to uniemożliwiły. Zaczęłam się rzucać aby tylko się uwolnić.

- Nie wierzgaj się kochanie.

- Zostaw mnie!

Nagle Luke obraca mnie twarzą do siebie i przyszpila mnie do ściany. Nagi mi unieruchamia swoimi pewnie bojąc się o swoje genitalia. Ręce zaś umieszcza nad moją głową.

- Uspokój się.- prosi

- Nie ma mowy. Masz się wynieść z mojego domu i więcej się tu nie pokazywać.- syczę w jego stronę

- Więcej się już tu nie pokaże i ty również.

Jego usta lądują na mojej szczęce i zaczyna nimi sunąć w stronę szyi.

- Zostaw mnie do cholery. Nie rozumiesz, że nie chcę się z tobą zadawać?- pytam go jak ostatniego debila

Luke zaczyna warczeć jak zwierzę. Trzęsie się jak opętany. Widzę każdą jego wystającą żyłę.

- Jesteś moja! Masz byś przy mnie! Nie obchodzi mnie czy ci się to podoba czy nie!

Tym razem w agresywny sposób przysysa się do miejsca tuż nad obojczykiem. Liże swój cel a ja ze wszystkich sił próbuję nie zajęczeć. Czułą chwilę przerywa przerażający ból. Spoglądam w miejsce, od którego wszystko się zaczyna i widzę przyssanego do niego Luka. On mnie gryzie! Krzyczę i wyrywam się na wszystkie strony. Mam wrażenie, jakby 30 noży wbijało się w moje ciało. Czuję jak moje powieki powoli opadają ze zmęczenia i utraty krwi, a ja staję się senna. Nie mam już sił stać na własnych nogach więc puszczam się i lecę w dół. Nie czuję drewnianej posadzki a czyjeś silne ręce. Próbuje otworzyć oczy ale na marne. Postanawiam, że nie ma sensu walczyć. Więc zapadam w głęboki sen.

W pogoni za szczęściemWhere stories live. Discover now