Rozdział 6 - Wybuchł pożar

32.2K 1.8K 322
                                    

Korekta - √

Jeżeli znajdziecie jakiś błąd - proszę, napiszcie obok ;).


***Kornelia 

Minęły dwa miesiące. Wszystko na chwilę się uspokoiło. Pan Wooder wyraźnie się zmienił. Nie podrywał mnie już, a jego numer ani razu nie wyświetlił się na ekranie mojego telefonu.

Kiedy wreszcie się ode mnie odczepił, poczułam ulgę, ale i zawód. Wewnętrzny zawód, że może znalazł sobie inny obiekt westchnień. Ale ja nie miałam na to żadnego wpływu i chociaż czasami nie dawało mi to spać i czułam wewnętrzny smutek, to każdego dnia rano wmawiałam sobie, że tak jest dobrze i w końcu mi przejdzie. Przynajmniej lekcje były bardzo przyjemne i wesołe. Zawsze śmieliśmy się całą klasą i wreszcie zaczynałam czuć się jej częścią. 

Jesiennie dni były zimne, ale nie aż tak bardzo. Chemia jak zawsze upływała nam w bardzo radosnej atmosferze. Niespodziewanie zabrzmiał dzwonek. Nie zwykły dzwonek. Był o wiele za długi, ciągnął się i ciągnął. Wszyscy nagle zamilkliśmy i spojrzeliśmy po sobie. Następnie nasz wzrok padł na nauczyciela.

- Cholera - wyszeptał nauczyciel, ale wszyscy usłyszeliśmy.

- Proszę pana, co to oznacza? - spytała jakaś dziewczyna.

- Że jest pożar - odpowiedział.

Na te słowa wszystkie dziewczyny, jak jeden mąż, zaczęły krzyczeć i panikować. Wstawały z ławek, krzyczały o pomoc i płakały. Przewróciłam oczami. Już miałam coś zrobić, gdy ubiegł mnie nauczyciel.

- Spokój! - huknął tak głośno, że aż sama się zdziwiłam. Nie sądziłam, że ten uśmiechnięty i radosny mężczyzna potrafi tak krzyczeć. 

Wszyscy gwałtownie ucichli i spojrzeli na niego. W jego oczach pojawiło się coś... z przywódcy. Wkoło niego pojawiła się aura wodza, która budowała zaufanie i posłuszeństwo. Nie mam zielonego pojęcia, jak to zrobił, ale uspokoiło to wszystkich moich kolegów.

Mężczyzna podszedł do okna i spojrzał na dół. Kolejne siarczyste przekleństwo wyrwało się z jego ust. Podążyłam wzrokiem za nim i aż mnie zatkało. Dookoła budynku roztaczał się ogień. Przez okna nie było możliwości ucieczki. Jakiekolwiek.

- Dobra, wszyscy zostawiać swoje rzeczy, dobrać się w pary i wychodzimy. Raz i dwa. Kornelia, zobacz jak sytuacja na korytarzu.

Z zachowaniem zimnego spokoju w podskokach znalazłam się przy drzwiach. Delikatnie uchyliłam drewnianą powłokę i przyjrzałam się korytarzowi. Zamknęłam drzwi i z zamyśloną miną odwróciłam się przodem do klasy.

- I jak? Czysto? - spytał mnie Wooder.

- Jeżeli poprzesz czysto rozumie pan, że ogień skutecznie zablokował nam cały korytarz i nieubłaganie szybko przemieszcza się w naszym kierunku, to... tak, jest całkowicie czysto. Bardziej być nie mogło.

- I nic nie mówisz?! - krzyknął na mnie, lekko rozzłoszczony.

Wzruszyłam ramionami, a reszta klasy wpadła w prawdziwą panikę. Pan Carlos ponownie huknął, co wywołało u mnie dreszcze.

- Wszyscy macie się w tej chwili uspokoić! Weźcie się za coś pożytecznego i pootwierajcie okna, abyśmy się nie udusili. Ponadto pościągajcie bluzy i zakryjecie otwory w drzwiach, trzeba będzie je polewać wodą. Wszystkie meble i łatwo palne rzeczy przenieście na drugi koniec sali. No, już, ruszać się! - krzyknął, popędzając ich.

Wszyscy momentalnie dobrali się w grupki i każdy zajął się czym innym. No, muszę przyznać, że pan Wooder posiadał prawdziwe umiejętności przywódcze. Wszyscy posłuchali go bez zająknięcia się i starannie wykonywali swoją pracę.

A ja stałam i po prostu się na wszystkich patrzyłam. Wreszcie podeszłam do biurka i cały czas patrząc na pracujących uczniów, zagadnęłam do nauczyciela.

- No, muszę przyznać, że ma pan niezłą siłę perswazji - uśmiechnęłam się pod nosem.

- A ty czemu nic nie robisz? - spytał zdziwiony.

- Bo przecież ja nie panikuję. Zrobił pan to, żeby oni się czymś zajęli, prawda? - spojrzałam w jego boskie, niebieskie oczy.

- Poniekąd, ale sprawa jest poważna. Mamy marne szanse na ucieczkę - odpowiedział poważnym głosem.

Nie wiem dlaczego, ale miałam wielką ochotę przytulić go pocieszająco. Powstrzymałam się od tego, ale uniosłam rękę i położył mu ją na ramieniu. Spojrzał na mnie zdziwiony, a ja uśmiechnęłam się do niego ciepło, zupełnie ignorując przyjemne dreszcze. Położył swoją dłoń na mojej dłoni. Mimowolnie zadrżałam i uchyliłam delikatnie usta, przez co mój uśmiech zniknął z twarzy. Za to on uśmiechnął się perfidnie i zrobił krok w moją stronę, wciąż przytrzymując moją rękę, przez co nie mogłam się cofnął. Przesunął moją dłoń na jego serce. Czułam jak jego serce wali w oszałamiającym tempie. Otworzyłam szeroko oczy. Tak mu waliło przeze mnie? Spojrzałam mu w oczy, a on uśmiechnął się jeszcze szerzej, ale o wiele czulej. Czułam, jak moje policzki robią się czerwone. Spuściłam wzrok, aby nie mógł zauważyć tego upokarzającego różu.

Mimo to byłam dumna, że to moja osoba i mój dotyk wprawia jego serce w takie tempo.

Puścił moją rękę. Nie odsunęłam się od razu, dopiero po chwili zaczęłam się odsuwać bardzo powoli i niechętnie. Byłam spragniona jego dotyku, to bardzo chciałam, aby mnie dotykał, całował, przytulał i głaskał, i robił inne rzeczy. Ale nie! Nie mogłam o tym myśleć i to jeszcze w takiej sytuacji!

Ludzie zaczynali kończyć swoje zajęcia, więc niepewnie wpatrywali się w nauczyciela.

- I co teraz? - tylko ja odważyłam się spytać. Pewnie większość nie chciała, bo bali się, że ich głos się załamie.

- Czekamy, nie ma innego wyjścia - wyjaśnił poważnie mężczyzna, zwracając się bardziej do klasy, niżeli do mnie.

Nie wiem, ile tak siedzieliśmy, nie więcej niż półgodziny, kiedy nagle coś zaskrzeczało. Wszyscy spojrzeliśmy w stronę drzwi, które nagle zaczęły się palić. Dziewczyny zaczęły krzyczeć, ale jednym warknięciem Carlos uciszył je. Wszystkim kazał stanąć jak najdalej wejścia, ale chwilę później ogień zaczął trawić dosłownie wszystko. Stałam z boku, w pierwszym rzędzie, bo ktoś w końcu musi. Słyszałam za plecami jęki dziewczyn.

Ogień zbliżał się coraz bardziej, niemiłosiernie postępował z centymetra na centymetr. Na szczęście okna były otworzone, bo inaczej już dawno byśmy się podusili od tego całego dymu.

Drzwi już nie było, pozostały po nich jedynie nie wielkie strzępki.

Żółte języki były już niecały metr od nas.


Nauczyciel i licealistkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz